[rozdział 15]

460 31 51
                                    

[w miarę możliwości i chęci, przeczytajcie notkę! rozdział nie jest sprawdzony, więc na pewno jakieś błędy.]

Czy zastanawiałeś/aś się czasem nad tym, ile poświęcasz w imię miłości? Albo czego nie robisz?

Czy gdybyś mógł albo mogła, cofnięcie czasu to odpowiednie rozwiązanie? A może warto ruszyć do przodu?

* * *

''Nie mogę Cię kochać, Bellamy! Nie rozumiesz tego? Mój czas się skończył w dniu, kiedy wylecieliście w kosmos, a wtedy mogłam coś zrobić. Zabij mnie teraz i miejmy wszystko z głowy.''

- To właśnie ten sen, mamo. Nie wiem, co robić. Mam go każdej nocy, nie wytrzymam dłużej.

Clarke opowiadała Abby o swoim śnie, który kończył się zawsze tym samym.

Bellamy z zimną krwią zabijał Clarke.

- Musisz mu powiedzieć co czujesz, Clarke. - Mama Clarke była wyrozumiała w wielu sytuacjach, ale tym razem jej córka musiała działać szybko i powiedzieć Blake'owi wszystko.

Tłumienie w sobie uczuć to jedna z najgorszych krzywd, jaką człowiek sprawia sobie samemu i drugiej osobie.

Dlaczego drugiej osobie? Otóż ta druga osoba również ma prawo znać prawdę.

A Clarke bała się przyznać, że kochała Bellamy'ego odkąd wyleciał w kosmos w czasie Praimfaya'i.

Rozłąka to największy ból, jaki poczuła odkąd musiała zabić Fina, a także patrzeć na śmierć Lexy, którą również darzyła uczuciem.

- Pewnie, mamo. Pójdę do niego i powiem: ''Kocham Cię, Bellamy! Wkurzasz mnie jak nikt inny, ale jesteś jedyną osobą, która nieważne co zrobiłam, brała moją stronę i wspierała mnie. Weźmy ślub i...''

Clarke nie dokończyła swojego słowotoku, bo Jonathan przyszedł do namiotu, w którym dalej przebywała z Abby.

- Mamo, moglibyśmy porozmawiać? Jeśli przeszkadzam...

- Nie przeszkadzasz. Mamo, możesz nas zostawić? - Abby kiwnęła głową i opuściła namiot Clarke i Madi.

Teraz również i Jonathana.

- Więc planowałem poszukać taty, bo przecież w tym roku żyje..., ale nigdzie go nie widziałem i myślałem, że mi pomożesz. Czemu nas sobie nie przedstawiłaś? Chwilkę, czy on wie kim jestem?

Po tym chwilowym słowotoku Clarke przyjrzała się Jonathanowi i zaśmiała się.

Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Teoretycznie mogła rzec: ''Nie i nie powinien się dowiedzieć'', ale nie chciała go okłamywać.

- Nie, narazie nie wie, Jonathan. Wolałabym, żeby tak zostało.

- Każdy zasługuje na prawdę. Tak samo powinnaś mu powiedzieć już teraz, co czujesz. Jak będzie za późno to historia się zmieni, a ja zniknę... - w tym momencie Clarke wyciągnęła w jego stronę rękę, żeby przestał mówić te wszystkie rzeczy. Ewidentnie po kimś to miał.

A znikanie? Czy oni byli w jakimś serialu albo filmie? Takie rzeczy były niemożliwe.

- Nie znikniesz, Jonathan. A jeśli chodzi o resztę, to nie jest takie proste. Chciałabym powiedzieć, ale w jego życiu odgrywa teraz ważną rolę Echo, a ja nie zamierzam mu złamać serca. Przy okazji sama nie chcę cierpieć.

- W życiu zawsze cierpimy. Nawet, jeśli tego nie chcemy. Nie możesz tego obejść, choćbyś chciała z całych sił. To silniejsze niż myślisz.

- Miłość też powinna być silna, a ja kocham go na tyle, że pozwalam mu być szczęśliwym z kimś innym.

W tym momencie Clarke czuła łzy, ktore spływały po jej twarzy. Nie wierzyła, że tak szybko się złamała. Nikt nie miał usłyszeć jak mówi, że kocha Bellamy'ego.

Ale prawda choć trudna i ciężka była, Bellamy nie mógł się dowiedzieć, co do niego czuła.

I choć dalej pamiętała o jego słowach, coś jej mówiło, żeby przestała się angażować.

Dzień wcześniej

Gdy Echo wróciła do namiotu, Bellamy zakładał koszulkę.

Brunetka uniosła brwi w zdziwieniu, bo nie mówił jej o żadnym polowaniu, przez co musiałby zmienić ubranie.

- Gdzie byłeś? - zapytała bez ogródek Echo.

Bellamy spojrzał na nią jakby zadała mu niedorzeczne pytanie.

- Nad jeziorem. A ty? Nie widziałem Cię pół dnia. W sensie, jak pokazałaś mi zaszytą ranę - Echo prychnęła na jego słowa.
Potem jednak zastanowiła się.

Miał mokre ubrania, a jeszcze chwilę temu widziała Clarke, która również miała swoje ubranie całe mokre.

Nie chciała wierzyć, ale pomyślała wtedy o jedynym.

Zdradził .

- Zrobiłeś to? Jak mogłeś mnie zdradzić! - Echo wydarła się na niego, przez co od razu Bellamy podniósł się do pozycji stojącej i złapał za ramię Echo.

Niestety Echo czuła, jak łzy zbierają jej się do oczu. Odepchnęła Blake'a od siebie, aby jej nie dotykał.

- To nie tak, jak myślisz. Daj mi wyjaśnić - Bellamy przeczesał dłonią włosy i jego mina momentalnie zmieniła się.

Echo poczuła się jak nic nie znacząca rzecz. Nie sądziła, że akurat on ją tak skrzwydzi. Naprawdę go kochała.

- Myślałam, że już jej nie kochasz, ale myliłam się. Nie musiałeś mnie zdra... - Bellamy nie pozwolił jej skończyć.

- Nie kocham Clarke i nie zdradziłem cię. Nigdy bym tego nie zrobił. Prawda jest taka, że poszedłem nad jezioro popływać, a ona już tam była - Bellamy usiadł na kocu. Brunetka zrobiła to samo. - Zrobiliśmy wyścig, a potem wyszliśmy z wody i przyszliśmy do obozowiska.

- Sam sobie zaprzeczasz, Bell. Nawet jak o niej mówisz, twoje oczy mówią co innego, niż twoje słowa. Wierzę Ci, ale to nie zmienia nic. Kochasz . A ona zasługuje na to, by o tym wiedzieć.

Przepraszam było jedynym słowem, jakie chciał wtedy powiedzieć Bellamy, ale nie potrafił.

Zamiast tego przytulił Echo po raz ostatni.

- Rozstaliśmy się w zgodzie. Jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.

Bellamy uśmiechniął się i wyszedł z namiotu by się przewietrzyć.

Kochał Clarke.

Kochał ją po tylu latach.

I to się nigdy nie zmieniło.

###

Woah, ostatnio małe staty były, ale mam to gdzieś, więc publikacja rozdziału mówi do was cześć!

Echo chyba nie jest jednak tak zła, co? Żeby tylko w serialu była taka wyrozumiałaXDD

A jak już przeczytaliście rozdział, jestem skora do komentowania 6x02, bo widziałam go na początku kwietnia, a sam w sobie był dość dobry. :)
pozdrawiam!

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz