[rozdział 13]

455 37 10
                                    

Tchórzostwo było tak powszechne, popularne. Po prostu wszyscy byliśmy tchórzami na swój sposób.

Ale jakiego rodzaju tchórzem był on?

* * *

Bellamy po tej małej sprzeczce z Echo poszedł nad jezioro. Skorzystał z okazji, że nikogo tam nie było i wskoczył do wody, najzwyczajniej.

Oczywiście uprzednio opróżnił swoje kieszenie z całej broni jaką posiadał, a było jej multum.

Podczas pływania jego umysł zaprzątała nie jego dziewczyna, a Clarke. Wiedział o tym, co czuł, ale musiał udawać. Musiał dać jej spokój. Jednak... coś z tyłu jego głowy cały czas powtarzało, że liczył się dla niej. Często myślał o tym, że próbowała się z nim skontaktować każdego dnia... Cholerna Praimfaya. To zniszczyło tak wiele.

Bellamy w głębi duszy czuł, że mogłoby się między nimi coś zadziać właśnie wtedy. Gdy już był tak blisko wyjawienia jej prawdy. Ale jak zawsze coś im przerwało. Zawsze było i jest pod górkę jeśli chodziło o Clarke. Ale nie chciał nigdy z niej rezygnować. Okej, właściwie to zrobił dokładnie to, ale nie miał takiego zamiaru. Nie chciał jej stracić i może to był błąd?

Powinien był powiedzieć jej od razu, że już dawno nie traktował jej jak przyjaciółkę.

Że był gotowy oddać swoje życie po to, aby była wolna. (NOTA OD AUTORA: ważny dopis pod rozdziałem)

Że był w stanie otruć własną siostrę, aby ona mogła żyć.

Że kochał ją jak szaleniec.

Mógłby jej powiedzieć to nawet teraz, ale nie potrafił. Coś go bardzo blokowało.

Clarke rozmawiała z Jonathanem w namiocie Abby.

Do tej pory nie wierzyła w dosłownie stu procentach w jego słowa, ale usłyszała już tyle rzeczy w swoim życiu, więc odpuściła i, o zgrozo, zaufała komuś.

Raven i Octavia były w swoim namiocie, a Bellamy i Echo gdzieś zniknęli. Clarke nie interesowała się tą drugą dwójką. Bellamy nawet nie zapytał kim był ten chłopak, który z nimi przyszedł.

Griffin do tej pory zastanawiała się dlaczego, ale prędko odgoniła myśli o nim i wróciła na ziemię. Cóż... na ziemię.

- Jakim cudem jesteś w naszych czasach, Jonathan? - zapytała Abby i uśmiechnęła się w stronę chłopaka, który ani trochę tego nie odwzajemnił.

Clarke postanowiła, że zostawi ich samych i pójdzie nad jezioro, bo bardzo chciała popływać. Poza tym... nie miała ochoty na taką rozmowę. Ustaliła sobie, że porozmawia z nim jutro. Ten dzień już i tak był pełen przygód i dziwnych zdarzeń, a niektóre mogła wypędzić z głowy w tej właśnie chwili.

Gdy była już nad jeziorem, opróżniła kieszenie z broni, kajdanek i noży.

Zdjęła też ubranie, zostając w samej bieliźnie i po prostu wyskoczyła do wody.

Zaczęła się rozkoszować chwilą, w której była sama. Mogła na spokojnie pomyśleć i zapomnieć o wszystkim.

Jednak nagle usłyszała odgłos, który wydobywał się z daleka od niej, ale patrząc z perspektywy jeziora - było to bliżej niż myślała.

- Księżniczka przyszła popływać czy tylko zmyć z siebie wszystko, co nieprzyjemne? - nie wierzyła, że to był akurat on, a jego głos... Wbił ją w osłupienie.

W dodatku spodziewała się tutaj każdego, ale nie akurat jego.

- Co tutaj robisz? - Clarke podpłynęła bliżej niego.

Bellamy zaśmiał się dość głośno jak na porę i okoliczności. Było może po jedenastej w nocy, a oni oboje byli razem w jeziorze.

- Cóż, Clarke. Zapewne zauważyłaś, że jest to jedyne jezioro bliskie do naszego obozu. Oh, no i to jedyne takie niepowtarzalne jezioro.

Teraz to Clarke zaśmiała się.

- A tak naprawdę do przyszedłem popływać, ale zapewne zauważyłaś - Bellamy uśmiechnął się w stronę Clarke, a ta od razu poczuła jak jej policzki robiły się czerwone.

I pomyśleć, że byli już w takim wieku, w którym sytuacje jak te nie powinny być szczególnie stresujące.

- Cokolwiek. Czy... z Echo wszystko w porządku? Przez całą drogę powrotną nie narzekała szczególnie na ból ręki.

Bellamy spojrzał na nią tak, jakby nie uśmiechało mu się o niej rozmawiać, ale Clarke chciała podtrzymać rozmowę.

- Halo? Słuchasz mnie? - Clarke zauważyła, że się 'zblokował', więc odpuściła.

- Wszystko okej, nie martw się... Lepiej powiedz mi kim jest ten chłopak, który z wami przyszedł z lasu. Poszłyście tam same, a żadnego takiego chłopaka nie znam z naszego obozu. Wiesz dobrze, że mam znakomitą pamięć do twarzy. Nie umknąłby mi ten malutki szczegół.

Miał rację. Miał wręcz doskonałą pamięć do twarzy, więc nie mogła go okłamywać i musiała od razu powiedzieć prawdę.

Ale jak?

- Ma na imię Jonathan i on... on jest z przyszłości, Bell - brunet przetarł oczy i spojrzał na Clarke. Był wyraźnie... niezbyt zdziwiony, że akurat z PRZYSZŁOŚCI. - Co jest? Mam coś na twarzy?

Bellamy podszedł bliżej Clarke i ochlapał ją wodą, po czym uśmiechnął się.

- Cholera, jeszcze kiedyś bym to wyśmiał. Nie sądziłem, że to prawda. Kiedyś na arce, mama mi opowiadała, że przyszłość jest już dokładnie spisana, i że faktycznie nasze życie w przyszłości już jest. Dosłownie jest. Ciężko to wytłumaczyć i zapewne ten młody też nam racjonalnie tego nie powie, ale to... naprawdę ciekawe. Nigdy nie sądziłem, że dożyję tego, aby poznać osobę z przyszłości. Fajny plot twist.

Clarke słuchała słowotoku Blake'a i bała się najgorszego. Czy zapyta o nazwisko.

Oby nie zapytał.

- A ma jakieś nazwisko? - serce Clarke zaczęło bić bardzo szybko i nie mogła oddychać.

Musiała coś wymyślić.

- Wiesz co? Nie zdążyłyśmy zapytać. Zresztą po tym całym strzelaniu jakoś nie było odpowiedniego momentu - Clarke sprytnie zamknęła temat Jonathana. - To jak, rundka i wychodzimy?

Bellamy nie był do końca przekonany, ale w końcu zgodził się.

Ustali obok siebie w wodzie i przygotowali się do startu.

A potem płynęli. Czuli się jak dwie wolne dusze.

~~~

twitter: #thenb

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz