*6*

1.9K 122 13
                                    

Rick podążał truchtem tuż za Amarą idącą w stronę czarnego chevrolet'a, który stoi na dziedzińcu wiezienia tuż przed rozsuwaną metalową siatką.

-Nie musisz jechać sama. Glenn, Maggi, Sasha... - zaczął wymieniać imiona, a ciemnowłosa zatrzymała się w miejscu i odwróciła się do niego przodem, skończył wymieniać zatrzymując się i spojrzał na nią. Zauważyła przyjacielską troskę w jego oczach.- Nie musisz robić tego sama.

-Powtarzasz się Rick. Nic mi nie będzie. To jest niedaleko, już dwa razy tam byłam.

-Tak, ale byłaś z Dary'em.- ciemnowłosa skrzywiła się gdy wspomniał jego imię.- Zbije mnie jeśli puszcze cie poza wiezienie i to bez wsparcia.

-Ja już go nie obchodzę, zrozum. I mam gdzieś co on myśli... Nie chce nikogo odciągać od ich zadań i obowiązków, każdy ma co robić. Poradzę sobie sama, mam wprawę.- zapewniła go, ale mężczyzna nadal nie był pewny czy powinien jej pozwolić pojechać samej na wyprawę. Milczał chwile szukając nowych argumentów by ją zatrzymać.

-Mogę z tobą pojechać.- zaproponował łapiąc się ostatniej deski ratunku gdy nic innego nie wpadło mu do głowy. Chciał ją tu zatrzymać, ale nie wiedział jaki argument byłby w stanie ją przekonać by została. W takich przypadkach była zawsze cholernie uparta, nie dawała za wygraną, ale Daryl był w stanie wybić jej takie pomysły z głowy. Ale tylko on to potrafił, albo gdyby znalazłby się naprawdę dobry argument, który przemówił by jej do rozumu. Ale nie dziś, kiedy to jest pokłócona z Daryl'em z nieznanego mu powodu i z uporem brnie przy swoim wiec nic nie zapowiadało się aby miała zamiar odpuścić i nie ryzykować.

-Na prawdę nie trzeba. Dam sobie rade.- ponownie zaczęła iść w stronę samochodu. Zatrzymała się gdy dotarła do niego i ponownie odwróciła się do niebieskookiego mężczyzny, który nie chciał tak szybko dać za wygraną.

-Nie zatrzymam cie, prawda?- to nie brzmiało jak pytanie tylko stwierdzenie. Były policjant spojrzał na nią mrużąc oczy, nie chciał by jechała, a zwłaszcza w pojedynkę. To niebezpieczne. Martwił się o nią, a zwłaszcza w ostatnim czasie, ale jak mógłby ją zmusić? Rogers słynie z tego że jest nieułomna gdy coś postanowi. I jest dorosłą osobą wiec jakie on ma prawo aby za nią decydować?

- Wrócę za parę godzin.

-Niech ci będzie. Uważaj tylko na siebie. Masz wrócić żywa.

-Wrócę, tak jak zawsze.- zapewniła go gdy widziała niepewność na jego twarzy po czym mężczyzna przytulił ją po przyjacielsku i odszedł wracając do swoich zajęć.

Amara zajrzała do wiszącej na jej ramieniu torby i zdała sobie sprawę że czegoś nie wzięła. Chciała już odejść od samochodu i pójść do wiezienia, ale na jej drodze stanął Carl, który kiedy dowiedział się że Amara jedzie na wypad i to sama postanowił że może do niej dołączyć.

-Coś się stało?- zapytała kobieta przyglądając się stojącemu przed nią chłopcu.

-Chce jechać z tobą. Potrzebujesz wsparcia, mogę być twoim partnerem.- pewność młodego Grimes'a ją zaskoczyła, a jeszcze bardziej fakt że chce z nią jechać.

-Zgaduje że twój tata nic nie wie o tym pomyśle.- Carl niepewnie się poruszył co Amara odebrała jako odpowiedz że zgadła.- Nie możesz jechać ze mną. Twój tata nigdy by na to nie pozwolił. I bez wymówek... - chłopiec już chciał wyjść z defensywą że nie ma racji, ale surowe spojrzenie ciemnowłosej i to że nie pozwoliła mu się wypowiedzieć uciszyło go.- to niebezpieczne. I koniec kropka.

Ciemnowłosa uśmiechając się delikatnie pstryknęła go w kapelusz przez co zsunął mu się trochę na oczy. Po czym kobieta ruszyła w stronę wejścia do bloku C. Carl naburmuszony poprawił kapelusz i patrzył jak ciemnowłosa odchodzi. Nie znosił gdy ktoś traktuje go jak dziecko, o które zawsze trzeba się troszczyć, przez to nie pozwalają mu się wykazać i pokazać że potrafi sobie radzić. Przeniósł swoje spojrzenie na czarny pojazd i zamyślił się chwile. Coś wpadło mu do głowy, było to rozsądne i ryzykowne bo ojciec będzie na niego zły, ale w tej chwili go to nie obchodziło. Zrobił co chciał.

Amara wróciła po kilku minutach i wsiadła do chevrolet'a. Położyła torbę na siedzeniu obok i odpaliła silnik. Maggie rozsunęła siatkę by mogła wyjechać. Ruszyła piaszczystą drogą kierując się w stronę bramy gdzie czatował Glenn. Skinął w jej stronę głową życząc bezpiecznej podróży i otworzył bramę by mogła pojechać dalej.

Jechała niecałą godzinę nieświadoma, że ma z tyłu gościa na gapę. Nuciła cicho pod nosem tekst piosenki jednocześnie wybijając jej rytm palcami na kierownicy. Czuła się trochę rozluźniona, że w końcu od bardzo długiego czasu mogła wreszcie zrobić coś sama bez niczyjego nadzoru. I że mogła wyrwać się po tym jak zobaczyła Daryl'a z Jessy. Nie chciała tam siedzieć, zbyt mocno ją to bolało. Chciała z nim porozmawiać, wyjaśnić, ale widocznie on był zainteresowany kimś zupełnie innym. A gdy wtedy na dachu mówił o wyjątkowej osobie to pewnie wcale nie miał namyśli jej, może właśnie chodziło o Jessy. To zadało jej jeszcze większy ból. Akurat musiał wybrać osobę, której nie znosiła najbardziej ze wszystkich w wiezieniu.

W końcu dojechała do celu i zatrzymała samochód obok sklepu, który miała zamiar odwiedzić. Musiała zabrać kilka rzeczy, jej sad został zaatakowany przez mrówki, które zaczęły niszczyć korzenia drzewek wiec miała pretekst by tu przyjechać. Rick miał też problem z swoim warzywnym ogródkiem, plony były słabe wiec przyda się jakiś nawóz. Wysiadła z samochodu czujnie rozglądając się po okolicy i zabrała torbę by zawiesić ją sobie przez ramie. Sklep znajduje się na uboczu miasteczka, a sztywni jakoś specjalnie z chęcią tu nie przychodzą. Amara spojrzała na zniszczony szyld nad sklepem i zakurzone szyby, jedna była zbita. To było podczas pierwszego przyjazdu w to miejsce, było tu kilku sztywnych, a drzwi wejściowych nie można było otworzyć od zewnątrz wiec wybili szybę aby móc wejść do środka budynku.

Powiał lekki wiatr przez co ciemnowłosa poczuła dreszcz, ale nie był on nieprzyjemny. Ostanie dni były coraz cieplejsze, a dziś można cieszyć się ciepłymi promieniami słońca. Pogoda wyjątkowo dzisiaj była dobra i przyjemna do podróży. Rogers postanowiła, że zdejmie skórzaną już trochę podniszczoną kurtkę by nagrzać swoją jasną skórę. Otworzyła tylne drzwi samochodu by ją tam położyć i wtedy aż zdębiała widokiem. Zobaczyła wciśniętego miedzy przednim a tylnym siedzeniem Carl'a. Chłopak kulił się by jak najmniej zająć miejsca i by być niewidocznym.

-Carl? Do jasnej cholery, co ty tu robisz?

Chłopak słysząc jej głos, który nie wróżył niczego dobrego uniósł głowę by zobaczyć jak ciska w niego ostre spojrzenie.

-Wyłaś.- rozkazała, Carl powoli wycisnął się z swojej kryjówki i wysiadł z samochodu. -Coś ty sobie myślał?!- wykrzyknęła oskarżycielsko, ale nadal będąc dość cicho by nie przywołać żadnych spacerowiczów, którzy mogą być w okolicy. Carl potarł swoje ramie nie obdarzając Amary swoim spojrzeniem. Pomyślał że to jednak nie był najlepszy pomysł, nie sądził że kobieta będzie na niego aż tak zła. Ale ona złościła się z powodu zmartwienia, bała się że chłopakowi może coś się stać i jak wtedy powiedziała by Rick'owi? Czy dała by rade spojrzeć mężczyźnie w oczy wiedząc że to co powie złamie go. Po śmierci Lori było z nim ciężko, a jak by przetrwał wiedząc że stracił jeszcze syna? Załamał by się, może nie wrócił by już do normalnego stanu?

-Oh Carl, i co ja mam teraz z tobą zrobić?- zapytała bezsilnie. Chłopak spojrzał na nią nie wyczuwając już złości w jej głosie, widział jedynie zmartwienie i troskę na jej twarzy.

-Możemy wziąść co potrzebne i wrócić.- zaproponował chłopak. Miał racje nie było sensu by wracać do wiezienia i go odwieść.

-Dobrze, ale pilnuj się blisko mnie i miej broń w pogotowiu. Chodź.- poprawiała czapkę na głowie i trzymając swoją odbezpieczoną broń jako pierwsza pchnęła ramieniem drzwi sklepu i weszła do budynku, a tuż za nią był Carl również mając w dłoniach swoją broń.

If I lose you, I lose everything | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz