*13*

1.8K 126 29
                                    

Dwa dni. Dwa dni wszyscy uważali Amare za zmarłą. Atmosfera w wiezieniu trochę się polepszyła, ale nadal wyczuć można było nostalgie. Zwłaszcza u tych, którzy znali Amare najdłużej i stała się dla nich ważna. A najbardziej u pewnego kusznika, który nie chciał rozmawiać z nikim, a ktokolwiek próbował go pocieszyć reagował na to agresją. Nie chciał by to robili bo i tak by mu to nie pomogło. Potrzebował być teraz sam i uszanowali to, musieli. Rozumieli co teraz brązowowłosy przeżywa i nie chcieli go męczyć. Ale dla nich utrata Amary również była bolesnym ciosem. Była przyjaciółką, była jak siostra, nawet trochę jak matka, była rodziną.

Dwa dni. Tyle czasu potrzebowała aby wrócić do wiezienia. Amara ostatkami sił biegła przez las. Dyszała ciężko, była spragniona oraz głodna. Mogła coś upolować, ale nie chciała tracić kul w pistolecie, trzymała je na najczarniejszą godzinę. A po drodze nie udało jej się znaleźć żadnego puszkowanego jedzenia. Właściwie nie natknęła się na żaden budynek gdzie mogłaby się schować i trochę odpocząć. Cały czas uciekała czując na plecach oddech śmierci, a konkretnie to smród rozkładających się żywych trupów, których prawie cały czas napotykała na drodze. Nie miała pojęcia jakim cudem udało się jej uciec z tamtego magazynu. Gdy już myślała, że pożrą ją tam żywcem w świetle latarki zauważyła pod ścianą miedzy wózkami klatki. Nie były one duże, ale wystarczające aby mogła wejść do jednej z nich i mieć odpowiednią ilość miejsca. Schowała się tam i siedziała prawie cały dzień. Sztywni którzy próbowali ją dorwać przez siatkę zabijała nożem w głowę aż prawie żaden nie został. A ona wysmarowała się ich wnętrznościami aby zatuszować swój zapach i móc wydostać się z tego piekła. W tej klatce czuła się jak zdziczałe zwierze, ale to uratowało jej życie. Gdyby się tam nie schowała, to było by po niej. I nie mogłaby wrócić do Daryl'a, a przecież obiecała mu to. Mówiła że zrobi wszystko by do niego dotrzeć i nie miała zamiaru odpuścić. Dopóki będzie oddychać, dopóki jej serce będzie bić, dopóki będzie żyć odnajdzie go, nieważne gdzie będzie, wróci do niego za wszelką cenę. Sił dodawały jej jeszcze cztery fotografie, które zawsze miała przy sobie. Pierwsza była z Jason'em i Benny'm, druga z Beth oraz Carl'em, który trzymał swoją siostrę, na trzecim znajdują się wszyscy razem jak jedna wielka rodzina, to zdjęcie ciężko było zrobić i musiała ich namówić, ale było warto. Na ostatnim, czwartym, był Daryl razem z nią gdy spali na dachu tego dnia gdy miedzy nimi wszystko się zmieniło. Na każdym z tych zdjęć ona również tam była. Gdy patrzyła na te zdjęcia wiedziała że musi walczyć, dla tych którzy już nie żyją i w szczególności dla tych którzy nadal żyją.

Pot spływał jej po czole i plecach, włosy przyklejały się do spoconej i brudnej skóry. Była wykończona, brakowało jej sił, ale była już tak blisko. Pomiędzy drzewami widziała zarys wiezienia. Nie mogła się poddać. Wybiegła spomiędzy drzew i już w pełni mogła zobaczyć ogrodzony budynek, na którego widok uśmiechnęła się szeroko. Dwóch sztywnych weszło jej w drogę, jednego dźgnęła nożem w głowę, ale drugi zaszedł ją od tyłu i chciał zaatakować wyciągając w jej kierunku swoje podgniłe ręce. Padł strzał, a sztywny który prawie dorwał Amare padł martwy tuż pod jej stopami. Ciemnowłosa spojrzała w kierunku wieży gdzie stoi jakaś postać. Przyłożyła rękę do twarzy by zasłonić promienie słońca, które raziły ją w oczy. Gdy mogła już dostrzec osobę uśmiechnęła się wdzięcznie. To Sasha, jej przyjaciółka, to ona załatwiła tamtego szwedacza. Rogers ponownie zaczęła biec w stronę głównej bramy do wiezienia. Sasha zeszła z wieży aby mogła otworzyć jej bramę i wpuścić ją. Ciemnowłosa wbiegła na posesje wiezienia i upadła na kolana, a brama za nią została szybko zamknięta.

-Boże, ty żyjesz. Jak ty wyglądasz?- usłyszała zmartwiony głos Sashy. Podniosła głowę aby móc spojrzeć na ciemnoskórą kobietę, która zbliżyła się do niej po czym ukucnęła przed nią i nie zważając, że jest cała we krwi i wnętrznościach sztywnych mocno ją przytuliła.- Wszyscy myślą że nie żyjesz. Jak to możliwe? Przecież Jessy mówiła... - puściła ją aby na nią spojrzeć. I gdy zobaczyła wyraz jej twarzy zdała sobie sprawę, że Jessy kłamała.- Dlaczego?

If I lose you, I lose everything | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz