*2*

2K 136 18
                                    

Trochę im zajęła to czasu zanim skończyli prace przy warzywach. Musieli powyrywać chwasty, przesadzić niektóre rośliny oraz poodcinać niepotrzebne łodygi aby warzywa mogły dobrze rosnąć. Niby wydaje się to proste, szybkie i łatwe. Ale tak wcale nie jest, a zwłaszcza jeśli pracujesz w czasie gdy słońce niemiłosiernie grzeje, wręcz aż jego promienie parzą skórę, a niestety żadnych kremów nie mają.

-Ale dzisiaj grzeje.- westchnął Rick pochylając się nad beczką z wodą, która stoi przy drewnianym ogrodzeniu gdzie obok siedzi na nim Amara.

-Ta, jest piekielnie gorąco. Można by smażyć jajka na metalowych płytach, które leżą na dziedzińcu.- zażartowała przykładając sobie dłoń do czoła aby zakryć nią oczy by słońce jej nie oślepiało. Wcześniej zdjęła czapkę bo było w niej za ciepło, choć tego nie powinna robić bo ona chroniła jej głowę przed udarem słonecznym, którego mogłaby dostać. A przecież kto jak to, ale ona zna się na ludzkim zdrowi. Ale kto powiedział, że lekarze muszą przestrzegać te reguły?

Grimes opłukał twarz wodą aby choć trochę się ochłodzić po czym nabrał bezbarwnej cieczy w dłonie i odwracając się szybko oblał nią ciemnowłosą. Kobieta pisnęła zaskoczona o mały włos nie spadając z płotka.

-Ej!

-No co? Powiedziałaś, że ci gorąco.- zaśmiał się były policjant. Kobieta wywróciła oczami zeskakując z płotka.

-Tak, ale nie warto marnować wody.

-Oh, to tylko trochę wody. A i tak mamy jej wystarczająco dużo. Nie bądź taka sztywna.

-O nie, ja sztywna? Na drugie imię mam "Rozrywka".

-Tak oczywiście bo ci uwierzę.

-Oczywiście, że uwierzysz.- zaśmiała się, a on pokręcił głową uśmiechając się.

Stali tak chwile w ciszy odpoczywając gdy od strony dziedzińca Rick zauważył jak pewna grupka osób zbliża się w ich kierunku.

-Spójrz, jaki gang po ciebie idzie.- powiedział żartobliwie Rick wskazując podbródkiem w stronę wspomnianych przez niego osób. Ciemnowłosa spojrzała tam.

-Z twoim synem na czele.

-Obiecałaś im.

-Wiem.- westchnęła spoglądając na Rick'a, który jedynie wzruszył ramionami po czym ciemnowłosa zaczęła iść w kierunku grupy dzieciaków.

-Widzę, że już jesteście gotowi.- stwierdziła Amara gdy w połowie drogi spotkała się z nimi.

-Mówiłaś, że zagramy po południu.- powiedział Carl trzymając kij baseball'owy.

-Tak powiedziałam.

-Nie chcesz z nami grać?- zapytała smutno blond włosa ledwo dziesięcioletnia Mika patrząc na nią z nadzieją, obok której stała jej starsza o dwa lata siostra, Lizzie, która również na nią patrzyła. Właściwie wszyscy się w nią wpatrywali tymi swoimi niewinnymi oczami.

-Jeśli pani nie może... - zaczął mówić szesnastoletni Patrick z czarnymi lekko kręconymi włosami poprawiając sobie okulary gdy trochę zsunęły mu się z nosa. Rozumiał, że kobieta może mieć na głowie ważniejsze rzeczy niż spędzanie z nimi czasu.

-Co? Skąd wam to przyszło do głowy.- powiedziała pospiesznie lekko spanikowana i zaczęła gestykulować. Była trochę zmęczona, ale nie mogła powiedzieć nie, a zwłaszcza że tak na nią patrzyli. Właściwie nie mają tu za dużo rzeczy, które mogli by robić. Carol prowadzi z nimi zajęcia, w tym czytanie bajek, ale to za mało, a bardzo spodobały się im gry z Amarą. Mogli by nawet założyć własną drużynę. Kłopot był tylko taki, że oni chcieli by grać cały czas, ale Rogers nie miała aż tak dużo czasu wolnego. Ale tym razem nie mogła odmówić, ostatnio już to zrobiła. Nie chciała zawieść ich drugi raz z kolei. - Oczywiści, że zagramy.

If I lose you, I lose everything | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz