*57*

1K 67 11
                                    

Jak Amara znalazła się sama w lesie wracając do Alexandrii na piechotę?

Stało się to przez stado sztywnych, które zablokowało im drogie powrotną do Alexandrii. Plan ominięcia ich nie wypalił bo nie było innej drogi, a próba pozbycia się ich skończyła się tak że się rozdzielili. I w ten sposób została sama wracając do osiedla. Ale to jej jakoś nie przeszkadzało bo widziała jak reszta ucieka z sprzętem, mieli bezpiecznie zabrać rzeczy, a później jeśli sama nie wróci pojadą po nią. Nie martwiła się o siebie, umiała sobie radzić, a bywała w znacznie gorszych sytuacjach.

Wyszła na asfaltową drogę i gdy szła wzdłuż niej po drugiej stronie zobaczyła unoszący się w oddali dym. Nie wiedziała co to może być bo lasy zasłaniały widoczność, jedynie na niebie widać było smugi ciemnego dymu. Stanęła w miejscu rozważając wszystkie za i przeciw. Ktoś mógł potrzebować pomocy albo to była jakaś pułapka, nie miała pewności. To było ryzykowne, a przecież jest sama wiec gdyby wpadła w kłopoty to nikt by jej nie pomógł bo nie wiedzieli by co się z nią stało. Dlatego postanowiła zrezygnować z sprawdzenia tego. Ponownie ruszyła przed siebie idąc poboczem drogi. Miała ochotę zawrócić, ale jednocześnie upierała się aby tego nie zrobić. Na poboczu natrafiła na trzy samochody, dwa były zderzone czołowo ze sobą. A w trzecim sztywny siedział za kierownicą, pozbyła się go. Sprawdziła pojazdy i okazało się że jeden, ten który nie był zniszczony odpalił. Wiec teraz miała czym wrócić do Alexandrii. Ale gdy usiadła za kierownice pojazdu i zerknęła w boczne lusterko, w odbiciu zobaczyła wciąż unoszący się dym.

-Cholera.- mruknęła pod nosem. Nie potrafiła jakoś przejść obok tego obojętnie. Ktoś mógł potrzebować pomocy, a ona pozostawiłaby ich na śmierć. Musiała to sprawdzić. Wysiadła z samochodu po czym weszła w las kierując się w stronę skąd unosi się dym. 

Gdy szła usłyszała gdzieś niedaleko dźwięk strzału, a później kolejny. Biegiem ruszyła w stronę źródła.

Chłopiec o jasnych brązowych włosach wycelował pistoletem w stronę trupa, który zbliżył się do niego. Trafił prosto w jego głowę. Chłopak miał około czternastu lat, a za nim chowała się dziewczynka o ciemniejszych i długich włosach, była młodsza od niego o cztery lata. Kolejny trup ruszył na nich, chłopiec wycelował w niego, ale gdy pociągnął za spust okazało się ze magazynek jest pusty. Szybko sięgnął do kieszeni kurtki po naboje aby załadować pistolet. W tym czasie sztywny wyciągnął ręce przed siebie aby ich dopaść, ale strzała przebiła mu czaszkę po czym padł przed nimi martwy. Nastolatek odwrócił się aby spojrzeć skąd ta strzała się pojawiła.

Amara wyszła spomiędzy drzew podchodząc w kierunku dzieci. Gdy była w odległości paru kroków brązowowłosy wycelował w nią już naładowanym pistoletem, a zanim wciąż kryła się dziewczynka.

-Spokojnie.- ciemnowłosa uniosła ręce aby pokazać, że nie chce nic im zrobić.- Nie skrzywdzę was. Chce pomóc.

-Pokaż czoło.- rozkazał chłopiec. Amara zmarszczyła brwi nie rozumiejąc po co miała to by zrobić.- Zrób to.- starał się aby jego głos był stanowczy, ale widać było po nim że się boi. Amara zdjęła na chwile czapkę i odsłoniła czoło. Gdy chłopak zobaczył, że nic na nim nie ma opuścił powoli broń.

-Nazywam się Amara. Co tu robicie?

-Jestem Dean, a to moja siostra Samanta. Wilki zaatakowały nasz obóz. 

-Zaraz kto co zrobił?- kobieta była zmieszana, w tych rejonach nie występują dziko żyjące wilki. Może chłopcu się coś pomyliło.

-Wilki. Zniszczyli nasz obóz. Musimy uciekać. Gonili nas, mama próbowała ich powstrzymać. Ale ją dopadli. Zabiją nas wszystkich jeśli nie zaczniemy uciekać. Uciekajmy.- Dean złapał Amare za rękaw kurtki i pociągnął w przeciwną stronę od miejsca skąd biegli i unosił się dym.

If I lose you, I lose everything | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz