*26* +ważne info

1.5K 101 29
                                    

Plan, który wymyśliła na szybko Amara wydawał się dość prosty, ale cześć w której to Beth miała być przynętą bardzo nie podobał się dziewczynie i bała się że coś może pójść nie tak. Rogers zapewniała ją, że w razie czego będzie tuż obok i nie pozwoli by włos z głowy jej spadł. Na szczęście gdy przeszukiwały fabrykę ciemnowłosa zapamiętała gdzie pewne rzeczy, które do jej planu są potrzebne znajdują się. Wydawać by się mogło, że ten plan jest głupi i coś mogłoby pójść nie po myśli, ale Rogers w razie czego miała asa w rękawie. Nie ważne jak potoczy się wszystko, tylko jedno zakończenie jest możliwe, on zginie.

-Ej, ty głupi świrze! Jesteś taki cwany, a ukrywasz się!- Beth szła powoli i rozglądała się krzycząc, w dłoni trzymała swój nóż.- Pewnie boisz się! To takie żałosne, my dwie drobne dziewczyny kontra taki facet jak ty i chowasz się przed nami! - próbowała go sprowokować, a sama bała się tak okropnie, że ledwo dawała rade iść do przodu. Miała zaciągnąć go w miejsce, które kazała jej Amara. Faktem oczywistym było to, że ten morderca zna to miejsce jak własną kieszeń wiec przechytrzenie go to nie lada wyczyn dlatego bardziej prawdopodobne było by że się nie uda.

Nagle Beth usłyszała gdzieś blisko siebie łomot mimo, że cześć maszyn w fabryce nadal były włączone i hałasowały. Blondynka ponownie nazwała morderce tchórzem, a gdy znowu tyle że z innej strony usłyszała hałas z paniką zaczęła biec. Zwolniła i zatrzymała się na chwile by odetchnąć. Wtedy usłyszała jakiejś szuranie. Obejrzała się za siebie i zobaczyła wysokiego postawnego mężczyznę w szarej masce i kapturem na głowie, który powoli zaczął zbliżać się w jej kierunku, a w dłoni trzymał topór. Beth spanikowała bo tak na prawdę nie wiedziała jak Amara ma zamiar go załatwić. Gdy mężczyzna przechodził nad podwieszanymi schodami spadły stamtąd mnóstwo łańcuchów o różnej grubości i długości. Wyglądała jakby go to nie zabolało, przystaną na chwile i spojrzał w górę nawet nie zainteresował się by zrzucić z siebie łańcuchy. Milczał, a jego ruchy były sztywne. Po chwili ponownie ruszył w kierunku Beth, która wbiegła w kozi róg, łańcuchy ciągnęły się za nim hałasując, niektóre z nich były dość długie. Dziewczyna z strachem zdała sobie sprawę, że nie ma gdzie uciec, ściana blokowała drogę ucieczki oraz stojąca obok szeroka maszyna. Mężczyzna zatrzymał się widząc że ona nie ma gdzie uciec. Beth mimo że nie widziała jego twarzy czuła jak uśmiecha się sadystycznie pod maską, a jego spojrzenie mroziło krew w żyłach. Już miał ruszyć ponownie by ją dopaść i uniósł topór, ale jeden z łańcuchów który był owinięty wokół jego szyi szybko zacisnął się nie pozwalając mu ruszyć do przodu, a inny łańcuch zacisnął się wokół jego brzucha. Mężczyzna upuścił topór i złapał łańcuch by go ściągnąć, ale jakaś siła zaczęła ciągnąć go do tyłu przez co upadł na kolana by spróbować się czegoś chwycić.

-Podoba ci się twoja nowa smycz?- zapytała Amara z wrednym uśmieszkiem. Kobieta stała przy maszynie, która musiała służyć jako niszczarka. Chwile temu ciemnowłosa wrzuciła te dłuższe łańcuchy miedzy kręcące się kolczaste wały, które zaczęły wciągać je do środka. Rogers pociągnęła wajchę, a po chwili maszyna zaczęła szybciej pracować, coraz szybciej wciągała łańcuchy. Mężczyzna wierzgał i rzucał się, ale łańcuchy mocno zaciskały się wokół jego ciała.

-Beth.- Amara zwróciła się do dziewczyny kiwając do niej, ta szybko minęła mężczyznę, który był już bardzo blisko aby wały wciągnęły go i stanęła przy kobiecie.- Biegnij do samochodu.

-Ale...

-Już.- powiedziała stanowczo. Blondynka zerknęła na chwile na mężczyznę po czym szybkim krokiem odeszła w stronę wyjścia.- Czy któraś z twoich ofiar też tak skończyła?- zapytała przyglądając się mu, ale on milczał.- Dziwne że sztywni cie nie dorwali, ale jak to mówią "złego diabli nie biorą" do czasu.

Amara odwróciła się i odeszła spokojnym krokiem. Gdy szła za sobą usłyszała krzyk, który po paru chwilach ucichł kompletnie. Przechodząc kątem oka zauważyła stertę fajerwerek. Zastanowiła się chwile, ale w sumie nie musiała tego robić bo od początku korciło ją by je wysadzić. Oddaliła się jak najdalej, ale tak by móc trafić z tej odległości po czym wyjęła bron i wycelowała. Huk wystrzału, a po chwili kolejne. Amara szybko wybiegła na zewnątrz po czym wsiadła do samochodu i odpaliła silnik. Docisnęła gazu i ruszyły z piskiem opon.

Fajerwerki zaczęły strzelać jedna po drugiej, a było ich mnóstwo, jedne mniejsze drugie większe. Aż rozerwały dach i fabrykę zaczął pochłaniać ogień. Gdy jechały było słychać strzały fajerwerek w tle, które rozbłyskiwały na niebie. Beth odwróciła się i z zdumieniem zaczęła przyglądać się niesamowitemu widowiskowi.

-Były tam fajerwerki?- zapytała blondynka.

-Tak, dużo.- odpowiedziała ciemnowłosa. Beth po chwili odwróciła się i normalnie już usiadła.

-A co do tego faceta... - zaczęła niepewnie dziewczyna.

-Dostał to na co zasłużył. Nie ma tematu. I nikomu o tym nie wspominaj. Zapewniłam twojego ojca i Maggie, że nic złego się nie stanie. I nie stało się, ale lepiej zachować to dla siebie by nie musieli niepotrzebnie się zamartwiać. Dobrze?

-Tak.- przytaknęła młoda Greene. Gdy Amara kazała jej wracać do samochodu i czekała tam na nią słyszała krzyki tego mężczyzny. Może i był seryjnym mordercą, ale to w jaki sposób zginął, był okropny i brutalny. I wtedy Beth zrozumiała dlaczego Amara nie podzieliła się z nią całym planem i tym jak to się zakończy. Martwiło ją to że ciemnowłosa wybrała ten brutalniejszy sposób zamiast gdy dał się otoczyć po prostu go zastrzelić.

-Nie tak planowałam spędzić ten czas z tobą.- odezwała się Amara po kilku minutach trochę krepującej ciszy.

-To nie twoja wina. Przecież nie mogłaś przewidzieć, że natkniemy się na seryjnego morderce. Prędzej spodziewałabym się gadającego sztywnego.- blondynka zaśmiała się, Amara również dzięki czemu atmosfera rozluźniła się.

Resztę drogi spędziły na przyjemnej rozmowie. Do wiezienia dotarły tuż przed zachodem słońca. Tak jak Amara poprosiła Beth nikomu nie wspomniała o tym na kogo się natknęły, to była ich wspólna tajemnica. Bo po co tylko zbędnie ich martwić. Wróciły całe i zdrowe. Choć gdy Daryl zapytał czemu Amara jest brudna we krwi przyznała, że zdziczałe psy ją zaatakowały. Ale niczego o tamtym mężczyźnie nie mówiła. Bo tak było lepiej, łatwiej. Nawet gdy nadal w głowie słyszała jego krzyk, nie czuła się z tego powodu źle. W pewnym stopniu martwiło ją to, że znowu coś się z nią dzieje, ale ten głosik był cichy i szybko te myśl od siebie odgoniła. Jednego była pewna, nie żałowała tego i nie zamierzała.

Bo przecież zasłużył sobie na to... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam bardzo ważną informację, niestety nie jest ona dobra. Muszę zawiesić tą książkę na czas nieokreślony. Ostatnio mam tak duży natłok obowiązków, studia wcale nie są łatwe. A dodatkowo podłamana jestem psychicznie i zanim dojdę do siebie to trochę potrawa. Z góry przepraszam i mam nadzieję że szybko ogarnę to co trzeba i wrócę do pisania.
Pozdrawiam gorąco was ☺

If I lose you, I lose everything | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz