- Te wszystkie ubrania naprawdę są dla mnie? - zapytał Jeno, wskazując palcem na ogromną stertę rzeczy leżącą przed nim.
- Jasne, a myślisz, że dla kogo? - zaśmiał się Johnny, klepiąc chłopaka po ramieniu. - Wybieraj do woli, ponieważ kolejna dostawa najwyżej za miesiąc i to tylko jak podasz dobry powód.
Jeno spojrzał się na niego podejrzliwie, podobnie jak na Jisunga oraz Yutę, którzy stali obok niego, jednak ci tylko kiwnęli głową na znak, żeby zaczął swoje poszukiwania. Chłopak westchnął, ponieważ z tego co widział już teraz, większość rzeczy była kolorowa, a on wciąż nie miał zamiaru nosić innych rzeczy niż czarnych. To się nie zmieni nigdy.
Zaraz po jego pobudce następnego dnia, dodatkowo niezbyt przyjemnej, ponieważ Jisung wpadł na genialny pomysł zrzucenia go z łóżka, do ich domku wbiegł rozczochrany Chenle, mówiąc, że Johnny spełnił prośbę białowłosego. Chłopak zniknął tak szybko jak się pojawił, zostawiając niezbyt rozumiejącego Jeno, któremu zajęło dobre kilka minut przypomnienie sobie o co właściwe poprosił. Zrobiwszy to, szybko wybiegł z domku, wciąż w rzeczach, w których spał, ciągnąc za sobą Jisunga, który nawet nie zdążył wyszczotkować do końca zębów i musiał kończyć, prowadząc chłopaka do odpowiedniego domku.
W środku, jedyną rzeczą, która zdziwiła Jeno, było to, że zastał tam Yutę, a nie Sichenga, który w końcu był współlokatorem Johnny'ego. Nie dostał jednak na ten temat żadnych wyjaśnień od Jisunga, więc uznał jego obecność za niezbyt ważną, choćby dlatego, że teraz chłopak stał przed lustrem, sprawdzając co chwila, czy jego włosy dobrze leżą. Przynajmniej Jeno znał już odpowiedź na to, czemu one są takie długie.
Podczas swojej wczorajszej pierwszej kolacji z częścią Obdarzonych, zapytał chłopaków dlaczego Yuta nie zetnie włosów. Jak się okazało, Sicheng uwielbiał długie włosy, co kiedyś podsłuchał Jisung i od tamtej pory brunet zapuszczał swoje, byle tylko chłopak zwrócił na niego uwagę. Dowiedział się również, że święcący chłopak nazywa się Lucas i że wraz z Jungwoo tworzą jedyną parę w wiosce.
Teraz jednak nie miał czasu o tym myśleć, zajęty wyszukiwaniem czarnych rzeczy spośród innych. Uzbierał już dosyć sporą kupkę, jednak wciąż miał wrażenie, że brakuje mu sporo rzeczy, szczególnie, że jak już powiedział Johnny, musi mu wystarczyć na co najmniej miesiąc.
- Mógłbyś na przykład wziąć tą niebieską bluzę, to twój kolor - wtrącił Jisung, pokazując palcem ubranie, jednak szybko schował rękę za siebie, zobaczywszy lodowate spojrzenie chłopaka. - Albo będziesz prosił Renjuna, by ci na bieżąco wszystko prał.
- Trzeba było mówić wcześniej, wziąłbym same czarne - powiedział Johnny, domyśliwszy się problemu. - Ale tam leży coś co ci się może spodobać.
Jeno spojrzał w tym samym kierunku co chłopak i zobaczył, że pod jednym z łóżek zawieruszyła się skórzana kurtka. Białowłosy od razu po nią sięgnął, by ją przymierzyć, jednak okazała się dużo mniej wygodna niż ta, która dostał od Sunwoo, a to znaczyło, że jego kurtka zostanie z nim na jeszcze długi czas. Dodatkowo coś bardzo gryzło go w prawy bok, więc prawie od razu ją zdjął, by sprawdzić co to. Z szeroko otwartymi oczami patrzył na alarm, który wciąż był przyczepiony do kurtki.
- Czy ty... ty ukradłeś te rzeczy? - zapytał Johnny'ego, oglądając inne rzeczy, które również miały wczepiony alarm, zastanawiając się, jak wcześniej mógł tego nie zobaczyć.
- Nie - odparł krótko chłopak, jednak jego uciekający wzrok go zdradził. - Po prostu wziąłem jak najwięcej ubrań w twoim rozmiarze i się tu przeniosłem.
- Tak o? Tak bez płacenia? - dopytał białowłosy, a Johnny jedyne co zrobił to pokiwał głową, na co ten się krzywo uśmiechnął. - Podoba mi się, nawet Sunwoo i ja nigdy nic nie ukradliśmy.
CZYTASZ
maybe love is not for me || nomin ||
FanficOd wypadku, w którym zginęli rodzice Lee Jeno, chłopak nie chciał nigdy więcej cierpieć. Jego życzenie zostało spełnione, sprawiając, że wszystkie jego emocje oraz uczucia zniknęły. Ludzie powtarzali mu, że zachowywał się jakby jego serce zmieniło s...