4

39.6K 1.2K 116
                                    

Brunet z niechęcią odsunął mnie od siebie widząc, że ciało wampira powoli zaczyna się zrastać. Nie był zadowolony, ale urwał głowę Moliera i wyciągnął zapalniczkę z spodni. Odpalił ją, po czym rzucił na ciało chłopaka, które od razu zaczęło się palić. Seth przeczesał palcami włosy, a ja nie mogłam się napatrzeć jak seksownie właśnie wyglądał. Czułam narastającą między nami więź i mimo początkowej niechęci do niej, uznałam, że chyba się przekonam.

- Jak się tutaj znalazłeś? - spojrzałam na niego.

- Po twoim zapachu, byłaś przerażona, zacząłem to odczuwać. Byłem niedaleko, więc znalazłem cię.

- Czułeś moje emocje?

- Od wczoraj. Nie wiem jak to możliwe przed wpojeniem, ale czułem to co ty. - schował dłonie do kieszeni.

- Głód też?

- Nie, tylko emocje, Ana. - zaśmiał się, a ja słysząc jego melodyjny śmiech czułam jak miękną mi kolana.

- Dlaczego wróciłeś?

- Jestem potrzebny. - zaczął iść w stronę mojego domu.

- Do czego? Coś nie tak w wielkim królestwie Alf?

- Wygnańcy.

Jego odpowiedzi były równie zdawkowe, co moje w ostatnim czasie. Mimo to doskonale dawały mi obraz o sytuacji. 

- Czego te parszywe wilki oczekują? Chyba ich nie wpuścicie na nasz teren, tak? Wataha nie zgodzi się, żeby mieszkali między nami.

- Rozważamy to. To skomplikowane.

- Wygnańcy nie są dobrzy, doskonale o tym wiesz. Jeżeli będą między nami, dojdzie do wielu tragedii.

- A jeżeli to dobre rozwiązanie? Mamy coraz mniej dzieci w naszej sforze. Okazuje się, że kobiety wyjeżdżają z swoimi mate do innych watah. Potrzebujemy płodności.

- Nie.

- Nie pytam cię o zdanie, ani moje, ani twoje nie będzie brane pod uwagę.

- Jeszcze moje, rozumiem, ale twoje? Jesteś przyszłym Alfą. - weszłam do domu, a on za mną.

- Mój brat podczas mojej nieobecności zrobił wodę z mózgu mojemu tacie. Teraz z własnym bratem muszę toczyć walkę o to miejsce.

- Co?

- Mój ojciec chce odejść, uważa, że teraz my młodzi powinniśmy przejąć kontrolę nad stadem. Owszem ja jestem najstarszy, ale John też chcę być alfą. Podczas mojej nieobecności podlizywał się ojcu i nagadał mu głupot na mój temat, przez co ten, nie jest pewny czy oddać watahę w moje ręce - położył się na moim łóżku, a ja podeszłam do szafy i zmieniłam koszulkę.

- To nie w porządku.

- Tak samo jak fakt, że muszę podziwiać twoje plecy zamiast przodu. - spłonęłam rumieńcem.

Ledwo się poznaliśmy do jasnej anielki. To było prawie jak naruszenie mojej własnej przestrzeni. Jasne słyszałam, że przeznaczeni po odnalezieniu się czuli się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie, ale matko jedyna... Wydawało mi się to jednocześnie nieodpowiednie oraz właściwe.

- Chcę zostać w domu - powiedziałam po chwili ciszy.

- Nie.

- Seth nie możesz  zabrać mnie wbrew mojej woli.

- Nie mogę być też daleko od ciebie.

- Dopóki mnie nie oznaczysz nasza więź nie jest tak silna.

- Posłuchaj, to nie jest normalne, że czułem twój strach przed wpojeniem. Nie powinienem też wyczuwać twojego zapachu dzień przed pełnią, a jednak ja czułem, że jesteś moją mate.  To nie jest normalne, a ja nie mam zamiaru sprawdzać jak będę się czuł bez ciebie po wpojeniu.

- Co masz na myśli?

- Co jak będziemy tęsknili, aż do bólu? Albo zazdrośni do granic możliwości? Nie proszę o dużo, chcę cię mieć blisko tej nocy.

- Seth..

- Anastasia. - wstał z łóżka i do mnie podszedł.

- Tylko ta noc, a potem wrócę tutaj?

- Tak, żeby zabrać wszystkie swoje rzeczy i powiadomić twoich rodziców o tym, że teraz zamieszkasz ze mną.

- Moich dziadków. - poprawiłam go, a on zmarszczył brwi.

- Twoi rodzice wyjechali?

- Yhm. - spuściłam głowę czując narastający smutek.

- Przepraszam. - przytulił mnie mocno.

- Nie widziałam ich od roku..Nawet nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę.

- Co?

- Wygnańcy zaatakowali watahę krwistego książęca. Został wezwany do pomocy.

- Kurwa mać. - przytulił mnie mocniej i zaczął głaskać moje włosy

- Musiał zabrać ze sobą mamę, sam rozumiesz.

- Obiecuję, że dowiem się co u nich. Zaufaj mi, że będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło.

- Tak, tak, będzie w porządku. - odsunęłam się, a on przetarł mój policzek z łez i przez moment poczułam w sobie iskierkę szczęścia, a on zaczął się delikatnie uśmiechać.

- Nie mogę uwierzyć, że ty nie czujesz tego co ja, ale ja czuję to co ty.

- Co?

- Dotykałaś mojej nagiej skóry, mój wilk zaczął wariować przez twój dotyk na moim brzuchu.

- Musimy ci coś znaleźć. - westchnęłam znowu patrząc na jego mięśnie.

- Lub ty też się rozbierzesz. - złapał mnie za bluzkę i chciał ją ściągnąć, ale uderzyłam go w rękę.

- Przed chwilą płakałam idioto.

- Wybacz...Przez najbliższe dni chyba nie będę nad tym panować.

- Jesteś napalony...

- Nie.

- Owszem.

- Może trochę.

- Jesteś niemożliwy! Idź stąd - wybuchłam śmiechem widząc jego minę i wyrzuciłam go za drzwi - Spakuje się i zejdę na dół, a ty załatw nam samochód...

- Przemienię się. Potrzebuję przemiany. - westchnął, a ja powoli zaczęłam rozumieć co miał na myśli.

Moja Na WiekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz