*Trzy miesiące później*
Bal zorganizowany przez Setha z powodu uczczenia pokoju między watahami miał być dzisiaj. Czułam jak zaczynam się stresować przez to jakie informacje miałam przekazać całemu stadu oraz alfom z innych.
Jednak byłam wdzięczna, że było to teraz, a nie za parę miesięcy.- Jestem - oznajmiła Lydia wchodząc do sypialni.
- Całe szczęście - odwróciłam się do niej nadal siedząc na krześle przy toaletce w pokoju luny.
- Jak się czujesz? - podeszła do mnie i rozłożyła kosmetyki.
- Dzisiaj dobrze, nie miałam rano mdłości..
Tak, właśnie tym się stresowałam. Byłam w ciąży i miałam to ogłosić nawet mojemu przeznaczonemu, który nic nie wiedział, ponieważ zapach dziecka we mnie nie był jeszcze wyczuwalny. Wiedziała tylko Lydia i moja mama, które przesadzały z opiekuńczością.
- Jak chcesz, żebym cie pomalowała?
- Beże? Będą pasować do złotej sukni.
- Niech będzie, ważne, żebyś czuła się dobrze.
- Dziękuję.
Dziewczyna zaczęła mój makijaż i z początku był on delikatny, ale na koniec dodała czerwoną szminkę, podkreślając moje usta. Rozmawiałam z nią na różne tematy rozluźniając się. Później ubrałam swoją suknie i gotowa czekałam, aż ona się przygotuje, w miedzy czasie zakręcając delikatnie moje włosy.
Godzinę później byłyśmy na sali gdzie od razu dorwała mnie mama wraz z Marie.- Jak mogłaś zataić tak ważną wiadomość przed teoretyczną teściową?- zapytała rodzicielka Setha, a ja westchnęłam.
Odkąd moja mama wróciła, Marie była jej wsparciem. Starała się jej dojść do siebie po wszystkim, zresztą jak ja i reszta mojej rodziny, ale zżyły się tak bardzo, że teraz są przyjaciółkami.
- Mamo, miałaś nikomu nie mówić- spojrzałam na nią.
- Oh to tylko Mary, nie gniewaj się słoneczko.
Szukałam wzrokiem swojego przeznaczonego, jednak tłum był tak duży, że nie mogłam go znaleźć.
Przeprosiłam kobiety i niepewnie podeszłam do przygotowanej dla muzyków sceny. Miałam wątpliwości czy od tak mogę na nią wejść, a wtedy pojawił się Joseph.- Wiem o wszystkim, bardzo wam gratuluję, mogę zwrócić wszystkich uwagę pierwszy, a potem ty wyjdziesz.
- Moja mama nie umie trzymać języka za zębami ..Muszę to zapamiętać- rzuciłam żartobliwie, a on wiedząc co robić wszedł na platformę.
Parę razy uderzył w mikrofon i poprosił o uwagę. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu, a ja poczułam jak mój żołądek robi fikołka.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie, wiem, że mój syn już tutaj przemawiał, jednak Luna sama chciałaby zabrać głos dzisiejszego wieczoru - podał mi rękę, a ja poczułam jak zaczynam drżeć.
Złapałam za nią i powoli weszłam na środek. Mężczyzna wycofał się do tyłu, a ja teraz dokładnie rozejrzałam się. Pośród wszystkich wyłapałam wzrok mojego ukochanego i posłałam mu delikatny uśmiech skupiając moją całą uwagę na nim.
- Mam nadzieję, że ten wieczór nie przyniósł nikomu tyle stresu ile mi przez ostatni tydzień - zaczęłam i zauważyłam, że rozluźniłam tym trochę atmosferę.
- Nigdy nie spodziewałam się, że w wieku osiemnastu lat stanę u boku Alfy i moim obowiązkiem będzie zajmowanie się stadem jak własnymi dziećmi. Na początku miałam problem zrozumieć jak to jest pomagać tak dużej ilości osób, bałam się odpowiedzialności, która mnie czekała i nadal czeka. Mimo to dzięki wielu bliskim mi osobom uwierzyłam, że dam radę. Teraz, po ciężkich trzech miesiącach stojąc tutaj mam szczęście powiadomić wszystkich, że w stadzie Srebrnej tarczy za siedem miesięcy pojawi się pierwszy potomek Setha Silvermoona.
Widziałam jak na twarzy mojego przeznaczonego pojawia się szok złączony z szczęściem. Sama odczułam jego emocje, które z każdą chwilą rosły w siłę. Zmienni byli zachwyceni tą nowiną, a po chwili zaczęli bić brawa, doskonale wiedzieli, że to wzmocni nasze stado w każdym stopniu. Nie musiałam długo czekać kiedy zeszłam, a muzyka znowu grała, poczułam mocny uścisk.
Serce mojego przeznaczonego biło niespokojnie, a on mocno wtulał się we mnie zaciągając moim zapachem.- Boże.. Jestem tak szczęśliwy - pocałował moje włosy, chyba z trzy razy zanim przyłożył policzek do mojego czoła jeszcze bardziej mnie tuląc.
- Dusisz - szepnęłam, a on odsunął się delikatnie.
- Tak bardzo cię kocham - złączył nasze usta gwałtownie w krótkim, ale żarliwym pocałunku.
- Ja ciebie też - położył dłonie na moich policzkach i oparł czoło na moim.
- Przysięgam, że to najlepsza niespodzianka jaką mogłaś wymyślić.. Liczę, że nie ostatnia - musnął moje usta.
- My ciebie też kochamy - złapałam za jego dłonie.
CZYTASZ
Moja Na Wieki
WerewolfAnastasia musiała zamieszkać z dziadkami chwilę po tym jak jej rodzice zostali wezwani na wojnę z wygnańcami. W tym czasie wraca syn Alfy powiadomiony o sytuacji przejęcia władzy w stadzie. Co jeżeli pewnej nocy Ana nieświadomie przekroczy granicę i...