chapter 19.

198 19 9
                                    

HARRY
Kiedy się obudziłem, dookoła mnie panowała całkowita ciemność.
W sali byłem zupełnie sam.
Najprawdopodobniej był środek nocy.
Rozejrzałem się dookoła, gdy jednak upewniłem się, że nie ma w pomieszczeniu nikogo poza mną, podniosłem się do siadu.

Jednym ruchem chciałem wstać na równe nogi. Przeszkadzały mi w tym liczne kable, do których byłem przypięty.
Odpiąłem jeden z nich i zabrałem się za kolejny, gdy drzwi do sali się otworzyły, przez co uniosłem na nie swój wzrok.

-Zostaw to głupku - upomniał mnie Louis, siadając obok mojego łóżka. - Jak się czujesz?

-Czemu tutaj siedzisz, skoro jest środek nocy?

-Zapytałem pierwszy.

Wzruszyłem ramionami, bawiąc się rąbkiem kołdry. - Nie czuję różnicy. Chociaż mogę oddychać, więc chyba jest dobrze - między nami przez chwilę zapanowała cisza, przerwałem ją znów spoglądając na chłopaka. - Lekarze już.. no wiesz.. mówili coś? - dopiero wtedy usłyszałem dokładniej jak brzmi mój głos. Był nie tylko zachrypnięty, ale i brzmiał.. zupełnie inaczej. Zakończyłem swoją wypowiedź tak szybko, jak tylko mogłem.

-Nie chcę robić ci od razu nadziei.. - złapał się za kark, a później na jego twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech. - Zoperują cię Harry.

Spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami i przełknąłem nerwowo ślinę. -J-jak to zoperują..?

Louis, widząc przerażenie wypisane na mojej twarzy, ujął lekko moją dłoń.
Był to kolejny czynnik, który wprawił mnie w jeszcze większe zdenerwowanie.
Nie wiedziałem czego się spodziewać.
Nie wiedziałem jak ryzykowna może być taka operacja, czy się uda, czy dzięki niej.. wyzdrowieję?

-Wytną ci to cholerstwo - odpowiedział spokojnym głosem. - Później będziesz przyjmował chemię i jest naprawdę duża szansa, że wszystko skończy się dobrze - znowu uśmiechnął się w moją stronę.

-A jeśli nie? - mimowolnie ścisnąłem mocniej jego rękę.

-Przejdziemy przez to wszystko razem, obiecuję, że będę tu z tobą - mimo tego, że były to takie typowe słowa, poczułem pewnego rodzaju wewnętrzny spokój.

-To ja obiecuję, że będę z tobą - odpowiedziałem, przez co chłopak o niebieskich oczach zaśmiał się cicho. - Jeśli będziesz miał przeszczep, będę tu z tobą - dodałem.

-Obawiam się, że to nie jest takie łatwe, ale mimo wszystko mamy umowę - puścił w moją stronę oczko.

-Dlaczego u mnie to wydaje się takie proste.. Mam przynajmniej szansę.. a ty.. - przygryzłem wargę. - Nie masz nawet tej głupiej szansy.

-Nic nie jest sprawiedliwe - powiedział to z dziwnym, wręcz nienaturalnym spokojem. - Fakt, że ludzie nagle dowiadują się o tym, że są chorzy sam w sobie jest niesprawiedliwy. Tak już po prostu jest, ale ty masz szansę wyzdrowieć. I to jest teraz najważniejsze.

następnego dnia...

LOUIS
Uchyliłem drzwi do jego pokoju, żeby zobaczyć jeszcze śpiącego Harry'ego.
Uśmiechałem się pod nosem i usiadłem obok jego łóżka.

Patrzyłem przejęty na jego śpiącą twarz i niekontrolowanie się uśmiechałem.
Tego dnia moje samopoczucie nie należało do najlepszych. Wiedziałem jednak, że muszę odwiedzić Harry'ego.
Obiecałem mu, że będę przychodził do niego codziennie i nie było takiej rzeczy, która mogłaby sprawić, że złamałbym tę obietnicę.
Dzień operacji zbliżał się wielkimi krokami. Był to kolejny powód, dla którego musiałem do niego przychodzić każdego dnia.

-Cześć Louis - uśmiechnął się szeroko chłopak, przecierając oczy.
Rozczulił mnie widok zaspanego Harry'ego.

-Dzień dobry Harry. Jak się dzisiaj czujesz?

Chłopak zmarszczył czoło chwilę przed tym, nim udzielił mi odpowiedzi. - Powiedz raczej jak ty się czujesz? Nie wyglądasz.. - zaciął się i przymrużył lekko oczy, żeby prawdopodobniej lepiej mi się przyjrzeć. - Jesteś strasznie blady Lou.

-Zawsze jestem blady - uśmiechnąłem się do niego, chcąc utwierdzić go w tym, że wszystko jest dobrze.
Mimo że wcale nie było aż tak dobrze.

-Operacja już za kilka dni. Myślisz, że będę mógł po niej wrócić do ośrodka?

Wzruszyłem ramionami. - Bardziej prawdopodobne jest to, że wrócisz do domu. Będziesz przyjmował chemię i pobyt w ośrodku nie będzie już konieczny.

-Co oznacza to, gdy na liście podopiecznych ośrodka ktoś zapisany jest pogrubioną czcionką? - zapytał nagle, całkowicie zmieniając temat.

-A ja jaką czcionką byłem zapisany? - zapytałem. Właściwie.. zrobiłem to tylko dlatego, żeby troszkę odciągnąć przymus udzienia odpowiedzi.

-Zwykłą - wzruszył ramionami.

-Harry - zacząłem. Nie miałem pojęcia jak to powiedzieć w delikatny sposób. - Po prostu nie zawsze ludzie mają tyle szczęścia...

Kiedy dotarło do niego co chcę powiedzieć, położył dłoń na ustach. - Nie chcę umierać - powiedział cichym głosem, a w jego oczach nagle zebrały się łzy.

-Obiecuję ci.. - zacząłem, mimo że wiedziałem, jakie mogą być konsekwencje moich słów. - Obiecuję, że będziesz żył.  Dożyjesz późnej starości.. - wytarłem dłonią łzę, która zaczynała tworzyć ścieżkę na jego policzku. - Będziesz miał gromadkę dzieci, a później wnuków. Obiecuję ci, że nie umrzesz - dokończyłem, a później złożyłem na jego czole długi pocałunek. - Obiecuję..

•••
od autorki: Mam do was podstawowe pytanie.
Wolicie jak rozdziały są w miarę często i mają po 700/800 słów, czy raczej takie dłuższe ponad 1.5/2k, ale są na przykład raz w tygodniu?

W tym ff pewnie do końca będą takie po 700/800, ale jak zacznę kolejne, to chciałabym wiedzieć, jakie wolelibyście czytać.

Dziękuję za ponad 700 wyświetleń i wszystkie miłe komentarze.
Miło mi widzieć, że przeżywacie to ff razem z bohaterami i ze mną 😂💞
Kolejny dodam jutro do "say that".
Będę miała też do was pytanie dotyczące tego, jakie ff najchętniej przeczytalibyście po zakończeniu jednego z obecnie pisanych.

Życzę miłego popołudnia!
Natalie xx

„win with death" • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz