Chapter 8.

239 25 12
                                    

Louis
-Nie Louis, bo to nie jest TYLKO szpik i TYLKO rak. To jest twoje życie i ja zrobię wszystko, żeby ono się nie skończyło.

-Kiedy ono się nie skończy. Przynajmniej narazie.

-Przepraszam.. Jestem po prostu trochę zdenerwowana, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze - przytuliła mnie.

Chociaż jeśli miałbym być szczery wydaje mi się, że tymi słowami chciała bardziej pocieszyć siebie niż mnie.
Ja całym sobą wierzyłem, że będzie dobrze. Pomimo mojej choroby czułem się bardzo dobrze i myślę, że w dużej mierze mogę to zawdzięczać swojemu nastawieniu.
Jednak prawda jest taka, że gdyby nie moja wiara i walka jaką muszę toczyć umarlbym już kilka miesięcy temu.

Harry
-Pogrzeb jest za trzy dni. Myślę, że każdy z nas powinien być tam obecny. Dziś zajęć nie będzie. Możecie wrócić do siebie.

-Miałeś rację - odezwał się Niall, który szedł za mną. - Umarł. Miałem taką nadzieję, że jeszcze wróci.. - przetarł szybko oczy. - Że będę mógł z nim pogadać, spróbować się zaprzyjaźnić, pocieszyć - położył dłoń na ustach, z których chwilę wcześniej wydobył się cichy szloch. - Ja wierzyłem, że on tu wróci Harry - zacisnął mocno szczękę i pobiegł do naszego wspólnego pokoju.

Ja wyszedłem przed budynek i usiadłem na schodach.
Kiedy mówiłem, że umrze nie życzyłem mu śmierci..
Nie mogę wyobrazić sobie tego, że jego już nie ma, mimo że tak naprawę wcale się nie znaliśmy.

To wszystko znaczy, że też umrę..?
Nie chcę tego robić.
Naprawdę nie chcę umrzeć i zniknąć.
Co później?
Zwyczajnie mnie nie będzie? Będzie ciemność? A może światło?
A może jedno i drugie?
Będzie bolało? A może nic nie poczuje?
Ludzie będą za mną tęsknić? Czy odejdę stąd niepostrzeżenie..?

Spuściłem głowę i przez dobrą godzinę siedziałem w tym samym miejscu i rozmyślałem o tym.. wszystkim?

-Jak tam? - usłyszałem głos obok siebie i szybko przetarłem oczy, żeby mężczyzna, którego poznałem niedawno nie zauważył, że płakałem.

-Dobrze - wymusiłem uśmiech. - Em.. Świetnie?
-A tak serio? - ten uśmiechnął się lekko i usiadł obok mnie.

-Nie wiem - położyłem dłonie na udach przez co można było usłyszeć klaśnięcie. - Nie mam pojęcia - zaśmiałem się histerycznie. - Właśnie nie mam pojęcia - schowałem twarz w dłonie.

-Harry..

-Umrę - podniosłem wzrok, żeby spojrzenia moje i siedzącego obok mnie chłopaka się skrzyżowały.

-Nie możesz tak mówić - objął mnie ramieniem. Westchnąłem.

-Myślisz, że ile osób przyjdzie na mój pogrzeb? - znów obdarowałem go swoim wzrokiem.

-Ja na pewno będę głupku - pokręcił głową z cichym prychnięciem. - Nie umrzesz Harry - znów się uśmiechnął. - Tylko uwierz, że możesz żyć.

Louis

Maybesassy: Zdążyłem poznać Harry'ego😂
Pizzaboy: Tak czytałem😐 Sorry za niego.. XD Taki już jest, ale serio jakbyś go poznał to jest miłym gościem.
Maybesassy: Może kiedyś się poznamy😂
Pizzaboy:😊
Maybesassy: Co u ciebie?
Pizzaboy: Trochę smutno się zrobiło w całym ośrodku.. Ale.. Dajemy radę😊
Maybesassy:Co się stało?
Pizzaboy: Zmarł jeden taki chłopak. Niby praktycznie się nie odzywał, ale wierzyłem, że wróci i będzie dobrze.
Maybesassy: Niech zgadnę.. Rak?
Pizzaboy: Tak.. Harry mówił, że umrze, ale widzę, że udaje, a tak naprawdę dotknęło go to.. Może z czasem jakoś da sobie z tym radę😓
Maybesassy: Współczuję wam wszystkim😞 Przekaż Harry'emu😌 Albo sam nie wiem.. Podaj mu moją nazwę na chacie😊 Jakby chciał to możemy pogadać, czy coś.
Pizzaboy: Nie ma konta😕 Ale może go namówie😂😂


-Jutro przyjedzie Lottie - odezwała się moja mama. - Weźmie cię do siebie.

-Nie miałem jechać na chemię? - zmarszczyłem brwi.

-Tak, ale jedziesz dziś - westchnąłem na jej słowa i zamknąłem laptopa. Szybko zeskoczyłem z łóżka, poprawiłem czapkę na głowie i chwyciłem czerwoną bluzę, którą dała mi Lotts.

Razem wsiedliśmy do samochodu i kiedy moja mama odpaliła auto zapiąłem pas.

-Ile będę mógł u niej zostać? - postanowiłem przerwać ciszę i nawiązać rozmowę.

-Właściwie cały tydzień. Na kolejną chemię musisz być z powrotem w domu.

-Tak wiem - mocniej oparłem się o fotel. - A mogę jechać na tego Biebera? - poruszyłem lekko brwiami, kiedy na mnie spojrzała. - Proszeee? - spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem i złożyłem ręce jak do modlitwy.

-Lottie mówiła, że będziesz mnie tym męczył - zaśmiała się pod nosem, ale ciągle patrzyła w drogę przed sobą.

-Przecież tak ślicznie proszę.. - zatrzepotałem rzęsami i wydąłem dolną wargę. Mimo, że kobieta na nie nie patrzyła to po raz kolejny na jej usta wpłynął lekki uśmiech.

-W porządku - odparła krótko. - Jeśli Edelman się zgodzi to droga wolna - otworzyłem szerzej oczy i zacząłem cicho chichotać.

Wierzyłem, że Edelman pomoże mi dopiąć swego.

______________________
Wiem, że późno i wiem, że miał być wczoraj, ale naprawdę nie miałam weny ;-;-;-;-;
Jutro będzie rozdział do Differences!

Dziękuję za przeczytanie😂
Jak będzie 100 view to zrobię maraton😂❤

Dzięki za przeczytanie😂
Jak będa jakieś błędy to poprawię w najbliższym czasie💕

Ney21_⛅

„win with death" • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz