LOUIS
-Na szafce koło mojego łóżka widziałem zeszyt z twoim imieniem na okładce. Pielęgniarka dała mi go, jak się obudziłem.-Chciałem, żebyś miał coś, co będzie przypominało ci o mnie za każdym razem, gdy na to spojrzysz. Stwierdziłem, że ten zeszyt może być dobrym pomysłem.
-Mam się bać czytać? - zapytał odrobinę kpiąco.
-Pisałem w nim od bardzo dawna, więc sam do końca nie wiem co ciekawego tam znajdziesz - odpowiedziałem, śmiejąc się cicho.
-Dobrze - skinął głową.
Poprawiłem się na łóżku, przechodząc do siadu. - Skoro cię już wypisują, może powinieneś pójść się spakować i.. - zacząłem, ale Harry cicho się roześmiał. - Powiedziałem coś zabawnego? - uniosłem brew nie będąc pewnym.
-Muszę cię pilnować przecież - wywrócił teatralnie oczami.
Pokręciłem rozbawiony głową, patrząc na chłopaka kpiąco. - Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-No.. - zmieszałem się i spojrzałem na jego dłoń, w której trzymał moją. - Wiesz.. jesteś tutaj ze mną i.. - wzruszyłem ramionami, nie wiedząc do końca co chcę powiedzieć. Chyba po raz pierwszy naprawdę się jąkałem.
-Ty zrobiłeś dla mnie dużo więcej - odpowiedział, posyłając mi lekki uśmiech. - Naprawdę dużo, dużo więcej.
-Przecież to nic takiego..
-Louis zrozum, że jesteś dla mnie bardzo ważny, nie chcę cię stracić - wyznał. Patrzyłem na niego, uważnie obserwując każdy ruch.
-Ja też nie chcę stracić ciebie.
-Obiecasz mi, że zawsze będziemy razem? - zapytał chłopak, po chwili ciszy.
-Posłuchaj - westchnąłem. - Mogę ci obiecać, że zawsze będę obok ciebie. Gdziekolwiek życie by cię nie powiodło, będę tuż obok przez cały ten czas - pogładziłem dłonią knykcie zielonookiego.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i skinął głową, jakby moje słowa były tymi, których w tamtym momencie potrzebował.
-Bardzo mi na tobie zależy - dodałem, a twarz Harry'ego jeszcze bardziej się rozpromieniła.
***
HARRY
-Co tydzień na chemię i właściwie to wszystko - mężczyzna skończył mówić, a ja stałem, słuchając go z przygryzioną wargą.-Mogę już iść? - zapytałem z zawahaniem, myśląc tylko o tym, że muszę iść zobaczyć się z Lou.
-Właściwie tak.
Nie trzeba było mi drugi raz powtarzać. Od razu ruszyłem do sali Louisa i nachyliłem się spoglądając na chłopaka, który leżał praktycznie bez ruchu, zerkając kątem oka na widok za oknem.
Kiedy mnie spostrzegł, uśmiechnął się lekko i poprawił się na łóżku. - Promieniejesz - skomentował.
-Po prostu się cieszę - wzruszyłem ramionami, siadając obok jego łóżka. - Wbrew wszystkiemu, bardzo czekałem na ten dzień.
-Wcale się nie dziwię - odparł. Między nami zapadła cisza, w czasie której nie spuszczałem wzorku z postaci chłopaka.- Oh już nie patrz tak na mnie. Wiem, że chcesz się przytulić - pokręcił głową z uśmiechem na ustach.
-Skąd ten wniosek?
-Nie zaprzeczyłeś.
-Wyciągnij wnioski? - bardziej zapytałem niż odpowiedziałem, patrząc na niego z lekko spuszczoną głową.
Louis nie powiedział nic więcej, ale przesunął się lekko w bok, chwilę później wskazując miejsce obok siebie wzrokiem.
Przysunąłem się do niego i usiadłem w wyznaczonym miejscu.
Wtedy też chłopak objął mnie ramieniem i przytulił do siebie, a ja mogłem oprzeć głowę o jego klatkę piersiową.Wiedziałem, że gdyby do sali weszła jakaś pielęgniarka, to dostalibyśmy niezłą repremendę.
Jednak w tej jednej chwili nie dbałem o to.
Czułem równomierne bicie serca Louisa i właściwie to było dla mnie wystarczające.-Wiem o czym myślisz - odezwał się Louis, tymi słowami zwracając na siebie moją uwagę.
-Czyżby? - odpowiedziałem, ciągle nie odrywając głowy od jego klatki piersiowej.
-Mhm.
-A więc? - uniosłem brew, mimo że chłopak nie mógł tego zobaczyć.
-Teraz chcesz mnie pocałować - odpowiedział, przez co podniosłem głowę i skrzyżowałem nasze spojrzenia.
-Po czym to stwierdziłeś? - starałem się wyczuć, czy żartował.
-Znów nie zaprzeczyłeś - lekki, odrobinę cwaniacki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Chyba powinieneś wyciągnąć wnioski - zaśmiałem się po wypowiedzeniu tych słów, jednak powagę na moją twarz przywrócił Louis, który zbliżył się odrobinę bardziej.
Był na tyle blisko, że w końcu mogłem dokładnie przyjrzeć się kolorowi jego oczu.
-Chyba właśnie wyciągam wnioski - dodał szeptem i zupełnie nagle złączył ze sobą nasze usta.
***
-Wyobraź sobie siebie w wieku siedemdziesięciu lat - kontynuował Lou, co jakiś czas zerkając na mnie, przytulnego do jego boku.
O dziwo do tej pory żadna pielęgniarka nam nie przeszkodziła, co było dosyć dziwne, ale nie mieliśmy na co narzekać.-Coś w rodzaju bujanego fotela i książki w dłoni..? - zapytałem, unosząc odrobinę wzrok, żeby mieć możliwość widzenia jego twarzy.
-..i biegających dookoła wnuków. Tak, dokładnie coś w tym rodzaju - uśmiechnął się, mówiąc to.
-Mogę wyobrazić sobie, że w pokoju są dwa bujane fotele?
-Dlaczego dwa? - zapytał z niezrozumieniem chłopak, marszcząc czoło.
-Chciałbym, żebyś ty też miał na czym siedzieć - twarz Louisa wykrzywiła się, tworząc uśmiech.
Chłopak odpowiedział na moje słowa, składając pocałunek na moim czole.•••
od autorki: oficjalnie udało mi się napisać i idę spać.
Mam nadzieję, że wam się podoba💞
Dziękuję za ponad 800 wyświetleń, to dla mnie bardzo dużo znaczy💗
Nie martwcie się, że jutro trzeba iść do szkoły, nim się obejrzycie znowu będziecie siedzieć pod kocykiem i oglądać jakiś serial 😂💞Kolejny rozdział będzie na pewno do mojego drugiego ff.
Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy..
Jutro będę się uczyć na fizykę, a pojutrze na chemię.
Jeśli będę miała taką możliwość, to postaram się dodać coś jutro. Jednak w razie wypadku rozdział pojawi się w czwartek.Dziękuję wam za wyrozumiałość i przepraszam, że w tygodniu ciężko u mnie z pisaniem.
Musicie wiedzieć, że naprawdę niewiele zależy tu ode mnie..
Ja zdecydowanie wolałabym pisać rozdziały, niż się uczyć, ale niestety nie wszystko da się przeskoczyć.W ogóle piszę jutro konkurs z angielskiego 😱😂
Życzę wam dobrej nocy bądź miłego dnia xx
Natalie xx
CZYTASZ
„win with death" • larry ✓
Fiksi Penggemarwszystko staje się przezroczyste i znika rozpływa się, jakby nigdy nie istniało ale my możemy wszystko, jeśli tylko chcemy uwierz, że możemy żyć wiecznie, proszę złap moją dłoń i chodź razem ze mną przysięgam, że razem możemy wygrać ze śmiercią