Patrzyłem przez szybę na obraz przed sobą. Louis nie wyglądał na chorego; widziałem charakterystyczne zmarszczki koło jego oczu, gdy się uśmiechał. Wiedziałem, jak jest pogrążony w rozmowie.
I mogłem powiedzieć jedno - on nie wyglądał jakby był chory.
Nie różnił się niczym od innych chłopców w naszym wieku.Jego odmienność można było poczuć dopiero wtedy, gdy nieoczekiwanie tracił siły. Kiedy był zbyt słaby, żeby choćby posłać mi uśmiech, który znaczył dla mnie tak wiele.
Kiedy każdy ruch zaczynał być dla niego wyzwaniem. To bolało.
Moje serce ranił widok jego cierpiącego.
Chciałem być przy nim i pomagać najlepiej jak potrafiłem, jednocześnie nie mogłem patrzeć na jego ból.Ostatnio coraz częściej zastanawiałem się nad tym, że zrobiłbym wszystko, żeby zabrać z niego ten ciężar, jakim jest choroba.
Zrobiłbym wszystko, żeby mógł być zdrowy.
Wolałbym, żebym to ja musiał zmagać się z chorobą, nie on.
On zrobił wiele dobrego, zasługiwał na to, żeby mieć możliwość dawania dobra jeszcze przez wiele, wiele lat. Jego choroba go ograniczała, zabierała mu siły, mimo to on nigdy nie tracił pogody ducha.
Nie zasłużył na to wszystko, z czym musiał się zmagać. Byłbym w stanie cierpieć, jeśli tylko on mógłby być przez to zdrowy.To chyba pokazywało, jak bardzo się zmieniłem.
I zmieniłem się dzięki niemu.
Jeszcze całkiem nie tak dawno wizja choroby mnie paraliżowała. Bałem się jej, jednocześnie nie chcąc podejmować leczenia. Poddałem się jeszcze zanim dostałem dokładną diagnozę.Louis mi pomógł. Uwierzyłem, że jeszcze może być dobrze, że nic nie jest przesądzone.
Wygrywałem dzięki niemu.
Nie byłem w stanie stwierdzić, czy gdyby nie jego słowa, obecność i wsparcie zdecydowałbym się podjąć leczenie i wyrazić zgodę na operację.Z lekko spuszczoną głową nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Rozmowa prowadzona między Lou, a jego mamą, została przeze mnie przerwana.
Przygryzłem wnętrze policzka, czując na sobie wzrok ich obojga.-Przyszedłeś.. - wyszeptał Louis i widziałem, że chciał się podnieść, jednak skutecznie powstrzymała go ręka jego mamy na ramieniu.
Niebieskooki spojrzał ze zdziwieniem na kobietę, na co ona tylko lekko pokręciła głową.-Zostawię was - uśmiechnęła się lekko i zaraz później opuściła pokój.
Uchyliłem usta, chcąc zadać mu jedno z pierwszych pytań, które pojawiło się w mojej głowie.
-Wiem, że twoja głowa jest pełna pytań - powiedział niepewnie. - Odpowiem na wszystkie, ale nie dzisiaj.
-Ale - wtrąciłem się.
-Proszę - przerwał mi.
Uległem. Skinąłem głową, cicho przepraszając.
Jednak wciąż czułem kłębiące się w głowie pytania, na które Louis nie chciał udzielić mi odpowiedzi.
Przynajmniej na razie.-Jak się czujesz? - odezwałem się po chwili, czując, że to mogła być najlepsza rzecz, jaką w tamtej chwili mogłem powiedzieć.
-Naprawdę możesz powiedzieć wszystko, a ty pytasz o coś takiego? - patrzył na mnie kpiąco, w ten swój charakterystyczny sposób. - Z resztą miało być zero pytań - uśmiechnął się z wyższością.
-Kocham cię.
Louis automatycznie otworzył szerzej oczy. Widać było po nim, że spodziewał się wszystkiego, ale nie tego.
Chłopakowi ewidentnie odebrało mowę, bo mimo że jego usta były lekko uchylone, to nie wydawał żadnych dźwięków.-Tak, dobrze słyszałeś - powtórzyłem. - Kocham cię.
Chłopak przechylił głowę lekko w bok, a jego oczy błyszczały. Wywołały to łzy, które zebrały się w jego oczach z nieznanych mi powodów.
Nie wydawało mi się, żeby moje wyznanie wywołało u niego aż tak skrajne emocje, chociaż być może się myliłem.-Nigdy..-
-..ci tego nie mówiłem, ale potrzebowałem czasu, żeby sam sobie to uświadomić - wtrąciłem.
-Nigdy nie pomyślałbym, że to od ciebie usłyszę - dokończył swoją wcześniejszą wypowiedź, przez co odrobinę się zakłopotałem.
-Wiesz.. - wzruszyłem ramionami - przecież całowaliśmy się już wcześniej? - głupota moich własnych słów dotarła do mnie niestety stanowczo za późno. - Znaczy.. oh wiesz o czym mówię - machnąłem ręką, chcąc wymazać z jego pamięci moją wypowiedź.
-To coś innego - odpowiedział natychmiast. - Zupełnie innego - dodał. - Widzisz.. bo ja też cię kocham Harry - uśmiechnął się lekko pod nosem i uniósł na mnie swój wzrok. - A pocałunek może być ewentualnie potwierdzeniem tego, co przed chwilą powiedzieliśmy - aby to, o czym mówił niebieskooki, mogło dojść do skutku, musiałem usiąść na jego łóżku.
Chłopak nie miał na tyle siły, żeby wstać.
Z resztą bardzo rzadko miał jej aż tyle.
Jednak mimo tego nasze usta faktycznie się spotkały.I miał rację, było to tylko potwierdzenie naszych uczuć.
Które swoją drogą, przynajmniej na tamtą chwilę, wydawały się dziwnie normalne i co ważniejsze szczere.Kiedy powiedziałem mu, co czuję, poczułem się jak w domu.
I to było chyba najdziwniejsze, ale poczułem się jak w prawdziwym domu.-Uwaga, bo jak za chwilę nadejdzie lekarz, to wykopie cię stąd za łamanie zasad.
-Zasad? - uniosłem brew.
-Po pierwsze nie siadać na łóżkach pacjentów - cmoknął mnie przelotnie w usta. - Po drugie.. nie całować pacjentów - cmoknięcie. - I po trzecie, a najważniejsze, nie kraść cudzych serc - odsunął się ode mnie odrobinę bardziej i uważnie mi się przyglądał.
-To było całkiem poetyckie - wywinąłem dolną wargę i kiwnąłem głową z uznaniem.
-Prawda? - zarzucił niewidzialnymi włosami jak gwiazdy Hollywoodzkich filmów. - Starałem się - i wybuchł śmiechem.
Nie przerywałem. Raczej wsłuchiwałem się w ten dźwięk, bo był przyjemny dla moich uszu.
-Kocham cię - powtórzyłem po raz kolejny, gdy śmiech Lou ustał.
Dwa słowa potrafiły wywołać uśmiech na jego twarzy. Uśmiech tak szeroki, że ciężko to sobie nawet wyobrazić.
Jednocześnie jedyny taki, który sprawiał, że serce biło odrobinę mocniej.•••
od autorki, która miała być już wczoraj: szkoła szkoła szkoła szkoła szkoła szkoła szkoła
szkoła =/= czas wolnyDzisiaj znalazłam chwilkę, żeby dokończyć rozdział zaczęty w sobotę. Dopiero, gdy nie mam możliwości dużo pisać, doceniam każdą chwilę, w której mogę napisać choćby kawałek rozdziału.
Dam z siebie wszystko, żeby rozdział do "say that" pojawił się w tym tygodniu.
Myślę, że w okolicach czwartku/piątku.
Jednak musicie się liczyć z tym, że może się pojawić w sobotę.
Bardzo się staram, żeby dodawać tak często, jak tylko mogę♡Dzisiaj dużo cukru, żeby wynagrodzić spóźnienie!
Miłego wieczoru/ Dobranoc! 🎅🏻♡
Natalie ❄️ xMam nadzieję, że nie ma błędów.
Chciałam jak najszybciej dodać, żeby już nie przeciągać, a teraz idę powtarzać fizykę.
Ewentualne błędy zostaną poprawione jak najszybciej ♡
CZYTASZ
„win with death" • larry ✓
Fanfictionwszystko staje się przezroczyste i znika rozpływa się, jakby nigdy nie istniało ale my możemy wszystko, jeśli tylko chcemy uwierz, że możemy żyć wiecznie, proszę złap moją dłoń i chodź razem ze mną przysięgam, że razem możemy wygrać ze śmiercią