7. Upośledzony tyłek, doktor i luźne portki.

133 15 11
                                    

Perspektywa Alana

Włóczyłem się po mieście już drugą godzinę, nieco naiwnie wierząc w spotkanie jednego z moich idoli ubierających się w czerwone obcisłe fatałaszki. Nie chodzi mi tu o Michaela Jacksona ani Flasha, tylko o Biedrona.

Już kolejny raz byłem zmuszony go znaleźć, bo jak to uzasadniła Nina, patrząc na mnie maślanymi oczami: ,,jesteś najlepszym stalkerem w mieście, a poza tym wiesz jak ja cię kocham, hmm?". Temu nie można się oprzeć. NIE MOŻNA.

Tym razem miałem za zadanie porozmawiać z nim i zaprosić na randkę niespodziankę z Agreste. Rozumiem to że oboje są w sobie zakochani, ale to chyba trochę nieładnie tak planować ich randkę...

W sensie: czy ktokolwiek chciałby zostać wrobiony w coś, o czym nie miał zielonego pojęcia i może się tym poważnie zdenerwować?

Przed podjęciem ostatecznej decyzji trochę biłem się z myślami, ale w końcu uznałem że może im to sprawić radość. A w razie czego, to weźmiemy to na swoje sumienie.

O, jest! Właśnie przelatywał nad ulicą i wylądował na dachu. Teraz tylko musiałem zwrócić na siebie jego uwagę. Ale nie zdążyłem nawet kiwnąć w tej sprawie palcem, ponieważ chłopak na mnie spojrzał, uśmiechnął się i zeskoczył na chodnik.

- O, cześć Alan. Co u ciebie?

- Hej Biedronie! Dobrze, dzięki. A propos, mówiłeś ostatnio że - ściszyłem konspiracyjnie głos - podoba ci się Adrienne Agreste, tak?

- No tak. Ale czemu o tym mówisz? - wydawał się być lekko zdezorientowany.

- Mam pomysł, jak możecie się poznać bliżej - poruszyłem brwią. - Mogę was umówić na spotkanie, co ty na to? Taka mała rekompensata za ratowanie Paryża i czasami mojego upośledzonego tyłka.

Rzeczywiście, bohater często ocalał mi skórę, gdy nagrywając na bloga przypadkiem dostałem się w ręce złoczyńcy. A to gdy Faraonka postanowiła złożyć mnie w ofierze, a to gdy sam przemieniłem się w Lorda Wi-Fi, a to gdy porwał mnie Król Wizji...

- Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście że tak! - krzyknął podekscytowany. - To znaczy się, tak, jasne, czemu by nie... - potargał nerwowo włosy.

Zaśmiałem się cicho pod nosem.

- Okej, okej. Przyjdź w tą sobotę do hotelu Le Grand Paris. O siedemnastej, w swoim bohaterskim uniformie oczywiście. I co? Pasuje ci ta godzina i miejsce?

- Tak, pewnie. Jeny, Alan, uwielbiam cię stary! - wyciągnął w moją stronę pięść. - To zaliczone?

Przybiłem z nim żółwika. Zawsze chciałem to zrobić!

- Zaliczone! Tylko pamiętaj!

- O tym to na pewno nie zapomnę - poklepał mnie przyjacielsko po plecach. - To nara, muszę wracać na patrol. Dzięki za wszystko!

Odskoczył w swoją stronę, a ja w swoją.

***

Perspektywa Adrienne

- Dobrze, świetnie, maqnifique! - krzyknęła pani D'Argencourt. - Odparowanie, riposta, kontratak, punkt dla panny Agreste! I kończymy trening, hop hop!

Zdjęłam maskę szermierczą i odetchnęłam. Mam nadzieję że w tym sporcie osiągnę poziom Valentiny Vezzali, słynnej włoskiej florecistki. No, tylko że ja próbuję swoich sił w szpadzie.

- Jej, Adrienne, następnym razem nie tak ostro, okej?

- O matko, przepraszam Kaganee! Trochę się stresuję, ale mam nadzieję że nie zadźgałam cię szpadą.

Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz