1. Budzik, Clauduś i yaoi.

410 34 48
                                    

Perspektywa Maretta

BZZZZ, BZZZZ, BZZZZ.

- Marett, wstawaj! - z przedpokoju dobiegł głos mojego taty.

- Yyhyyymm... - mruknąłem cicho i poszedłem spać dalej.

Klapa od mojego pokoju otworzyła się, z trzaskiem uderzając w ciemne panele. A już po chwili film znowu mi się urwał.

Nie wiem jakim cudem magicznym, ale udało mi się powrócić do mojego snu, nareszcie! Stałem na jakiejś plaży na... Hmmm, może Hawajach? Byłem ubrany tylko w szorty z nadrukiem liści marichuanen, prosto z najnowszej kolekcji Gabrieli Agreste.

I tak, jako chłopak interesuję się modą. Alex Kubdel, mój przyjaciel, powtarza mi często, że już niedługo stanę się niczym ci przeuroczy chłopcy z yaoistycznych fanfikszyn o Sebastianie i Cielu na Wattpadzie.

Ale wracając do tematu mojego snu, w ręce trzymałem piłkę z dorysowaną twarzą (to chyba przedawkowanie Cast Away: Poza światem...). A obok mnie stała jakaś atrakcyjna blondynka. Już kocham ten sen!

Odwróciłem się do niej i spojrzałem w jej oczy. Były cudowne, intensywnie zielone. Już chciałem się przybliżyć, gdy nagle do brzegu doleciała ogromna fala. I, jakby tego było mało, naprawdę mnie zalała. Niesamowicie zimną wodą.

Uchyliłem powieki i zauważyłem ojca (z pustą szklanką w ręce), który niestety nie dostrzegł tego, że już nie śpię.

- MARETT! BAWIMY SIĘ, NIE ŚPIMY! - wrzasnął przeraźliwie, chyba na wypadek gdyby zimny prysznic nie podziałał.

Zerwałam się do siadu jak oparzony. Po sekundzie, śmiejąc się z jego ,,genialnego" budzika, rzuciłem w pana Cheng czarną poduszką z nadrukiem logo Mettaliki.

- Ej, tato! O co chodzi? - zapytałem go rozbawiony.

- Synek, nie wiem czy pamiętasz, ale wczoraj był apel i dzisiaj masz pierwszy dzień szkoły.

Ach, no tak. Szkoła. I znowu użeranie się z Claudèm i jego pomagierem - Stephenem...

- Która właściwie jest godzina? - zapytałem, złażąc z łóżka.

- Za pięć ósma - odparł z zadowoleniem.

CO!? Matko moja, przecież ja nie zdążę się ogarnąć! Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha? Nawet na pierwszy dzień w przedszkolu się spóźniłem, bo nadawali akurat ,,Toma i Jerry'ego"! Dobra, ogarnijmy się, najpierw znajdę ciuchy... O, już mam! A teraz pędzę do kuchni, zgarynam coś na ruszt i lecę do szkoły! Byle szybko!

- Ale luz, lekcje masz dopiero na dziewiątą - dodał mój tata z niewzruszonym wyrazem twarzy.

Zastygłem w koszulce założonej tył na przód i jeansach przewieszonych przez ramię. Następnie zacząłem śmiać się ze swojego ,,pecha" oraz postanowiłem bardziej się ogarnąć.

Stalowooki wyszedł z mojego azylu, a ja wybrałem sobie trochę mniej przypadkowe ubrania - białą koszulkę z napisem ,,CAREFUL, EXTREMLY HOT STUFF!", czarną rozpinaną bluzę i czarne jeansy ,,boyfriendy". Na nogi włożyłem skarpety oraz czarne trampki, przeczesałem moje krótkie acz niesforne granatowe włosy i udałem się do kuchni na śniadanie.

Krzątała się tam już moja mama, Tina. Jest ona niską, nieco pulchną brunetką o zielonych oczach. Spojrzała na mnie i natychmiast zauważyła moje lekko mokre włosy.

- Marett, myłeś włosy? - spytała z ciekawością.

Tej kobiecie nic nie umknie.

- Nie mamo. Tata postanowił mnie obudzić - odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą.

Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz