20. Makaroniarz, notatki z geografii i anakonda.

78 5 0
                                    

Narrator

- JUUUUU—CHUUUU!

Krzyk dziewczyny w turkusowym lateksowym stroju przeszył wieczorne paryskie powietrze. Nowa posiadaczka miraculum węża za pomocą swojego bicza przemieszczała się sprawnie po dachach zabytkowych kamienic, raz po raz wyskakując wysoko w powietrze.

Jej zielono-czarne włosy powiewałyby zapewne na wietrze, gdyby nie obszerny kaptur w kolorze całego kostiumu, zaś długi kilkumetrowy ogon jakby żył własnym życiem. Wbrew temu, co myślała na początku, ani trochę jej nie przeszkadzał.

Po paru minutach dotarła na wieżę Eiffla i oparła dłonie na biodrach. Musiała odetchnąć, bowiem dostała lekkiej kolki. Po chwili podniosła dumnie głowę i otasakowała wzrokiem monument.

Spojrzała na najwyższy taras widokowy i bardzo się zdziwiła. Bez problemu była w stanie zobaczyć dokładnie jakiej marki buty noszą i jaki kolor oczu mają ludzie podziwiający panoramę miasta. Po chwili jednak doszła do wniosku, iż to po prostu jej supermoc.

Natomiast, gdy spojrzała na plac przed symbolem Francji, dostrzegła za grupą turystów znajomą kasztanową czuprynę. Bez namysłu zeskoczyła z budynku i pomknęła prosto do chłopaka, zwracając na siebie uwagę mnóstwa zwiedzających.

- Lawrence! - krzyknęła radośnie i rzuciła się mu na szyję. - Jak miło mi cię widzieć, Makaroniarzu!

Zwróciła się do niego przezwiskiem, które nadała mu sama jakieś dwa dni temu. Bowiem Rossi chciał w tajemnicy przygotować dla nich kolację i to taką romantyczną. Ugotował makaron (spagetti, z nadzieją że odtworzą scenę z Zakochanego Kundla) i zaprosił do nich do mieszkania swoją dziewczynę. Kiedy tylko Laura zobaczyła świece i potrawę, od razu ochrzciła Włocha tym określeniem. Jak można się domyślić, posiłek nie był tak romantyczny, jaki miał być.

- Hej, ale kim ty jesteś? - zapytał zaniepokojony, odsuwając się nieco. - Skąd mnie znasz?

Niebieskooka uderzyła się dłonią w czoło, tuż ponad krawędzią maski, tak że było słychać specyficzny plask.

- Jesteś idiotą, Makaroniarzu. To ja, Laura! Laura Couffaine. Twoja dziewczyna - wyjaśniła mu, artykułując powoli sylaby, żeby na pewno zrozumiał.

- Laura!? - krzykiem ponownie zwrócił na nich uwagę grupy Japończyków, którzy chwilowo oślepili ich blyskami fleszy, po czym wrócili do fotografowania zabytków stolicy. - Jak to: Laura? Jesteś zakumizowana? Znowu próbujesz się bawić w cosplayerkę?

Couffaine przewróciła oczami i złapała go za przegub. Zaczęła wręcz wlec go przez hordy cudzoziemców, torując sobie przejście własnym ciałem i dało to dobry efekt, bo w rekordowym czasie dotarli do ciemnej, opustoszałej uliczki.

- Żaden cosplay, Lawrence. Miraculum - wskazała ręką swój naszyjnik. - Ale epicko, co nie?

- Matko moja, Laura! Dziewczyno, to może być strasznie niebezpieczne! A co jak jakiś złoczyńca cię uszkodzić? Albo jak, nie wiem, zlecisz z jakiegoś budynku? Albo ogólnie, coś ci się stanie? Przecież to by było str...

Nie dokończył, bo zatkała mu usta dłonią. Poczekała chwilę i dała mu znów możliwość mówienia.

- Nic mi nie będzie, pysiek. Spokojnie.

- Mów sobie co chcesz, ja się i tak będę martwić - stawiał na swoim. - Ale, ale, jak to jest, tak w ogóle?

- Ale co? - teraz to brunetka była zdziwiona.

- No, tak skakać po budynkach i tak dalej...

- Miałeś już wracać do mieszkania?

-  Tak, ale możesz mi odpowiedzieć na pytanie, Laura?

Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz