12. Czarna Tępota, śniadanie i Titanic.

122 13 5
                                    

Perspektywa Maretta

Dotarliśmy w końcu na teren wesołego miasteczka. Gdy nasze stopy dotknęły gruntu, Adrienne nadal nie przestawała mnie trzymać! Kiedy ślub? Jakie powinniśmy mieć zwierzątko domowe?

- A-adrienne, możesz mnie już puścić... - upomniałem się niechętnie.

- Jasne! - odparła szybko i to zrobiła, trochę szkoda. - A teraz gdzie idziemy? - pisnęła.

- Może na miabelski dłyn? To jest na diabelski młyn? - język plątał mi się jak słuchawki w kieszeni.

- Chętnie.

Nie mam pojęcia jak, ani kiedy, ale nasze dłonie się o siebie otarły. Potem mój mały palec złapał za palec dziewczyny. A potem trzymaliśmy się za ręce, jak pełnoprawna para! Widziałem jej rumieńce i byłem pewien, że nie wyglądam lepiej.

Normalne zachowanie utrudniały też zaskoczone spojrzenia ludzi, zdziwionych najwyraźniej modelką w towarzystwie mszycożernego przerośniętego owada. Odważniejsi robili nam zdjęcia, a ja poczułem pewną ulgę, gdy zbliżyliśmy się do koła.

Już miałem prosić o bilety, gdy zauważyłem że jest tam Nina.

- O, hej Nina! - powitała ją moja towarzyszka. - To tu tak się spieszyłaś? Okej, ale co z biletami?

- Luz, luz, luz. Wszystkie atrakcje macie za darmo, ustaliłam to z mamą. Biletów też nie potrzebujecie. Miłej przejażdżki!

Podziękowaliśmy jej i wysiedliśmy do dwuosobowej kabiny. Po chwili poczuliśmy, jak unosimy się coraz wyżej i wyżej... Aż w końcu koło stanęło. Zza szyb było widać panoramę wieczornego Paryża. Cudowna rzecz.

- Piękny widok, co? - zagadnąłem ją.

- Piękny...

- A wiesz, kto jeszcze jest taki piękny, albo nawet bardziej?

Mina lekko jej zrzedła, a policzki pałały czerwienią. Po chwili jednak uniosła kącik ust w górę i spojrzała na mnie.

- Nie wiem, kto?

- Podpowiem ci: to... UWAŻAJ!

Co? W takim momencie, Pani Ciem!? Szybko złapałem dziewczynę i ewakuowałem nas z kabiny, która już leciała w dół. Na dodatek, stało się to przez rój wściekłych szarańczy!

Nie puszczając nastolatki, schowałem się za jakimś kominem i uprzednio prosząc ją o pozostanie na miejscu, wyjrzałem zza cegieł.

Na środku stała jakaś osoba, czyli zapewne dzisiejsza akuma. Czy Ćma nie może dać sobie dnia odpoczynku? Dziewczyna miała na sobie czarno-brązowy kombinezon, a do tego ręce i nogi oplecione jakimiś pędami roślin, może bluszczem... Twarz miała przesłoniętą czarną maską, rudawe włosy były spięte w wysoki kucyk, na szyi wisiał naszyjnik z lilią, a usta pomalowane zieloną szminką uśmiechały się szyderczo. Naokoło niej latały roje szarańczy, os, a po chodniku łaziły mszyce. Ble! Poza tym zauważyłem że kwiaty na rabatkach zwiędły. Pewnie tamtędy przeszła.

- Nazywam się Fané Plante! Biedron mnie odrzucił, więc teraz się zemszczę, niszcząc całą florę miasta! Jeżeli chodzi o faunę, to unicestwię ją później! No, chyba że Robal i Czarna Tępota oddadzą mi swoje miracula! - na ręce usiadła jej pojedyncza szarańcza, a ona nakryła ją dłonią. - Szkodniku, rośnij w moc!

Po tych słowach odłożyła robaka na chodnik i odsunęła się kilka kroków do tyłu. Rozległ się dziwny bulgot, a szarańcza urosła do rozmiarów konia pociągowego! Odleciała na skrzydłach wielkości materacy gimnastycznych w stronę wieży Eiffla.

Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz