9

46 4 6
                                    

Nadszedł dzień, w którym Niall miał wrócić na zajęcia. Gdy po porannym prysznicu, ubraniu się i zjedzeniu śniadania pożegnał się z mamą wyszedł przed dom i doznał lekkiego szoku. Na krawężniku, z plecakiem między nogami siedział ubrany na czarno Malik. Blondyn przygryzł wargę, bo cholera – chłopak wyglądał naprawdę dobrze. Ba, gorąco! Nie zamierzał jednak mówić tego na głos, aczkolwiek nie czuł wyrzutów sumienia względem Harry'ego przez to, w jakim kierunku szły jego myśli.

Właśnie - Harry. Blondyn przez tych kilka dni nie miał z nim zbytnio kontaktu. Zielonooki dzwonił do niego może dwa razy, a rozmowy były krótkie i męczące. Oboje nie czerpali z tego tyle przyjemności, co kiedyś. Wtedy właśnie Irlandczyk po raz pierwszy odkąd byli razem zastanawiał się, czy dobrze zrobili decydując się na związek. Nie chciał jednak stracić tylu lat przyjaźni z chłopakiem, dlatego starał się zakopać te myśli głęboko w swoim umyśle.

- Hej, Niall, wszystko okej? Stoisz tak kilka minut, zawiesiłeś się jak jakiś explorer - zaśmiał się stojący obok niego Zayn, który delikatnie machał dłonią przed twarzą drugiego chłopaka. Blondyn zarumienił się i uśmiechnął lekko, patrząc w dół. Czuł zażenowanie, że mulat go przyłapał.

- Wszystko w porządku, tylko się zamyśliłem. Co tu robisz? - zapytał, a jego głos zabarwiła ciekawość. Spojrzał na bruneta, który przekrzywił głowę przyglądając mu się.

- Zasadniczo to stoję. A tak serio.. Pomyślałem, że skoro pisaliśmy praktycznie cały czas odkąd wyszedłeś ze szpitala, to fajnie byłoby pójść razem do szkoły.

Horan uśmiechnął się, a na znak zgody pokiwał głową. Ruszyli w stronę placówki, od której dzieliło ich około dwudziestu minut marszu. Po drodze rozmawiali o przeróżnych rzeczach, jak na przykład o planach na wakacje czy ulubionym jedzeniu. Opowiadali sobie także o swoich rodzinach.

- Wow, naprawdę masz pakistańskie korzenie? To musi być naprawdę super, w sensie wiesz, znasz inną kulturę i zwyczaje. O matko i to jedzenie, uwielbiam te wszystkie potrawy, ale na pewno takie restauracyjne nie mają porównania z domowymi. Kiedyś rodzice zabrali mnie i Grega do indyjskiej restauracji i jedliśmy Haleem, to był kulinarny orgazm, mimo, że miałem wtedy z dziesięć, może jedenaście lat - mówił ożywionym głosem blondyn, żywo przy tym gestykulując. Te czasy były jednymi z lepszych w jego życiu, ponieważ wtedy jeszcze był z nimi ojciec. Ile by dał, by choć raz mógł powrócić do tamtego popołudnia.

- Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego tak się to potoczyło. To znaczy, wiesz, nie chcę bronić Twojego brata. Miał dość i chciał się wyprowadzić, do czego miał prawo. Po prostu nie rozumiem, w czym ty mu zawiniłeś, że od Ciebie również się odciął.- mulat nie chciał być wścibski, jednak nie mógł się powstrzymać, by tego nie powiedzieć. Niall wzruszył na to jedynie ramionami.

- Wiesz.. Kiedyś bardzo to przeżywałem. Teraz myślę sobie, że mimo wszystko to mnie ukształtowało. Moja psychika nie jest tak krucha, bo już była wystawiona na wiele prób. To, że w szkole nie jestem lubiany czy akceptowany przez moją orientację.. Nie wpływa to aż tak na mnie. Dzięki temu co się dzieje uciekam w książki i naukę, przez co mam szansę dostać się na dobre studia. Wiesz, że marzę o aktorstwie, ale chyba będę musiał odpuścić. Potrzebny mi zawód, który pomoże mi godnie żyć, a nie tylko egzystować i martwić się o rachunki czy jedzenie.

Brunet przystanął, wyciągając w stronę Horana rękę. Umiejscowił dłoń na ramieniu niższego chłopaka i opuszkami palców delikatnie dotknął skóry na jego szyi. Blondyn poczuł gęsią skórkę na ten gest, jednak bez słowa patrzył w czekoladowe oczy z wyczekiwaniem.

- Mam do Ciebie prośbę. Bez względu na wszystko proszę, byś nie porzucał tego marzenia. Aktorstwo to coś, co kochasz Niall i widzę to w każdym Twoim geście, gdy mi o tym opowiadasz. Ja na tyle ile będę potrafił pomogę Ci, ale proszę, na gacie Dumbledore'a; nie porzucaj tego marzenia. Bez marzeń jesteśmy tylko skorupami, organizmami. Człowiek bez marzeń i miłości to tylko robot.

Blondyn stał oniemiały, nie spodziewał się takich słów po mulacie. Zaskakująco dobrze czuł się z faktem, że zależy mu na tym, by się realizował i że słuchał uważnie każdego jego słowa. Zapamiętał tak wiele szczegółów.. To było dla Irlandczyka coś nowego, świeżego. Czuł się z tym wspaniałe, ponieważ uświadomił sobie, że jest ktoś, dla kogo czyny są ważniejsze niż słowa.

- Obiecuję, Zee.

***

Dzień w szkole minął im dosyć szybko. Na zajęciach siedzieli razem, co jakiś czas uśmiechając się do siebie czy podsuwając karteczki z zabawnymi zdaniami dotyczącymi aktualnych wykładów nauczycieli. Na korytarzach Niall miał o dziwo spokój, ponieważ Louis i jego banda nie zwracali na niego zbytniej uwagi.

Nim wyszli ze szkoły blondyn postanowił skorzystać jeszcze z toalety. Umówili się, że Zayn będzie czekał na niego przed budynkiem. Wracając Irlandczyk natknął się na Harry'ego, który był.. Ciężko określić.

- Cały dzień Cię szukałem. Jak leci? - zapytał przytulając swojego chłopaka, na co niższy lekko się spiął. Brakowało mu tego, jednak nie czuł w tym momencie tych samych emocji, które najmniejszy dotyk loczka wywoływał jeszcze kilka tygodni temu. Zmarszczył brwi odsuwając się od zielonookiego, na co ten zdziwił się, bo Niall nigdy nie kończył ich kontaktu fizycznego jako pierwszy.

- Jak leci? Serio Hazz? Nie byłeś mnie odwiedzić po powrocie ze szpitala, zadzwoniłeś może dwa razy i to tylko dlatego, że akurat byłeś z psem i nie miałeś internetu, a teraz raptem pytasz mnie jak leci? To wszystko co chcesz mi powiedzieć?

Styles naburmuszył się i spojrzał na niższego z gniewem w oczach. Był urażony jego postawą.

- Poważnie będziesz się o to dąsał? Masz osiemnaście lat Niall, nie żeby coś, ale mam prawo też spędzać czas z innymi.

Blondyn poczuł, jak zalewa go fala gniewu. Zacisnął dłonie w pieści, by opanować ich drżenie.

- Wiesz co, zapomnij. Zapomniałem, że od pewnego czasu jestem na końcu niekończącej się listy Twoich znajomych.- wypluł ostatnie słowo i wyminął Harry'ego kierując się w stronę wyjścia ze szkoły.

- Masz godne zastępstwo! Ciapaty potrzebuje obywatelstwa, że tak za Tobą łazi?! Mam nadzieję, że nie spałeś z nim!

Horan stanął jak wryty nie dowierzając w słowa swojego chłopaka. Był wstrząśnięty tym jak daleko się posunął. W kilku krokach wściekłe przemierzył dzielącą ich odległość i spojrzał z mordem w oczach w zielone tęczówki. Jeszcze niedawno były dla niego najpiękniejsze. Teraz widział w nich kpinę j pogardę, która bolała.

- Nie jestem Tobą, Harry. Widzę, co się dzieje między Tobą i Tomlinsonem od dłuższego czasu, jeszcze zanim Zayn pojawił się w szkole. Nie rób ze mnie dziwki, kiedy rżniesz kolesia, który robi mi z życia piekło. Jesteś ostatnią osobą, która powinna tutaj odstawiać sceny zazdrości. I naucz się jego imienia, bo wyzwiskami na nikim nie robisz wrażenia.- wywarczał ze łzami w oczach. Loczek wiedział, że przesadził i po tym, jak Niall odszedł stał jeszcze długo na korytarzu myśląc o tej sytuacji.

Blondyn wypadł jak burza przez drzwi szkoły w stronę uśmiechniętego Mulata. Jego uśmiech malał z każdym krokiem Horana w jego stronę. Gdy w końcu stanął obok niego po uśmiechu nie było śladu, a na twarzy bruneta malowała się jedynie troska.

- Co się stało?- zapytał uważnie patrząc w załzawione oczy niebieskookiego. Przyciągnął go do uścisku, przychodziło mu to naturalnie.

- Harry się stał - odpowiedział, jego głos był stłumiony przez ciało Mulata, w które wtulił twarz. Zaciągnął się jego zapachem czując, jak go to delikatnie uspokaja.

- Wiesz, możesz wszystko mi opowiedzieć. Wiem, jak możesz się wyluzować Susnhine.

Niall uśmiechnął się wiedząc, że zaczyna czuć coś więcej niż lubienie Zayn'a. I podobało mu się to.

***

Miłego wieczoru!

Sunshine (Ziall)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz