11

51 6 12
                                    

Powrót do domu zajął mu około trzydziestu minut, aczkolwiek chciałby, by ten nigdy nie nadszedł. Gdy był kilkanaście metrów od swojego domu, jego żołądek skręcił się nieprzyjemnie i poczuł, jak oblewa go zimny pot. Widział migoczące naprzemiennie niebieskie i czerwone światła, a przed bramą ujrzał stojący radiowóz i karetkę. Podszedł do swojego domu i zobaczył, jak jeden z sanitariuszy zapina właśnie czarny worek, który następnie ułożono na specjalnych noszach.

- Kim jesteś? Tutaj nie wolno sobie wchodzić mój drogi - młoda, około dwudziestopięcioletnia policjantka spojrzała na niego z uniesioną brwią. Niall poczuł, jakby ktoś właśnie zabrał mu spod stóp grunt, desperacko chciał się czegoś złapać. Mogła być to nawet brzytwa.

- Mieszkam tutaj. Co się stało? Gdzie moja mama? - zapytał, nie przejmując się trzęsącym się głosem. Funkcjonariuszka spojrzała na niego.

- Jesteś synem Maury Horan?- zapytała, na co blondyn przytaknął kiwnięciem głowy.- Nie mam dobrych wieści- westchnęła.- Twoja mama.. Niestety, ale nie żyje. Bardzo mi przykro.

W jednym momencie Irlandczyk miał wrażenie, jakby z jego płuc uszło całe powietrze. Czas jakby się zatrzymał, a jego świadomość zniknęła. Czuł gorące łzy, których nie wstydził się. Spojrzał na sanitariuszy, którzy kierowali się w stronę samochodu z noszami, na których spoczywało ciało jego matki. Podbiegł do nich.

- Proszę, pozwólcie mi się z nią pożegnać!- zawołał rozpaczliwie, próbując wyrwać się jednemu z policjantów, który złapał go i trzymał w mocnym uścisku.

- Nie możesz, nie teraz. Nie możesz także wejść do domu, to miejsce zbrodni i musimy je zbadać. Zadzwoń do kogoś z rodziny by Cię przenocowali przez kilka dni.- Mężczyzna polecił mu i spojrzał na niego, czując współczucie względem młodego chłopaka. Sam miał syna w podobnym wieku i nie wyobrażał sobie by musiał przezywać coś takiego. Chłopak spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Jak to „miejsce zbrodni"? Co się stało?- zapytał przejęty Niall wycierając oczy i biorąc kilka uspokajających oddechów.

- Twoja mama została zamordowana. Nie wiemy jeszcze nic konkretnego, poza tym dla dobra sprawy nie możemy powiedzieć zbyt wiele. Czy miała jakiś wrogów? Ktoś was nękał, nachodził? - zapytał wyciągając notes i długopis, w którym był gotów zapisać każde słowo chłopaka.

- N-nie wydaje mi się. To znaczy.. Mama miała problem z alkoholem, nasz kontakt zepsuł się przez to i za bardzo nie wiem nic o jej znajomych - powiedział obejmując się rękoma. Czuł, że zamarza.

Mężczyzna pisał jeszcze chwilę i podał blondynowi kartkę, na co ten uniósł brwi zdziwiony.

- Tutaj masz mój numer telefonu, w razie czego zapisałem też swoje imię i nazwisko. Gdybyś coś sobie przypomniał daj mi proszę znać, Niall. Zadzwoń po kogoś z rodziny lub znajomego - powiedziawszy to skinął głową na pożegnanie i odszedł w stronę domu Horana, który był teraz otoczony radiowozami i funkcjonariuszami. Teren zabezpieczony był taśmą, a na ulicy i w oknach Niall mógł dojrzeć sąsiadów. Prychnął pod nosem i spojrzał w stronę samochodu, który zabrał jego matkę.

Powstrzymując kolejne łzy wyjął telefon i wybrał numer do Harry'ego. Nim zadzwonił rozmyślił się, ponieważ nadal był na niego zły z powodu ich kłótni. Chwilę bił się z myślami, jednak w końcu nacisnął zieloną słuchawkę przy kontakcie „Zayn". Chłopak odebrał po dwóch sygnałach.

- Hej Sunshine, jak tam? Dotarłeś? Ale mnie bolą mięśnie - zaśmiał się, jednak chwilę później gdy usłyszał szloch po drugiej stronie siedział już wyprostowany na swoim łóżku.

- Z-Zaayn- zapłakał żałośnie- Błagam Cię, mogę do Ciebie przyjechać? Nie mam gdzie się podziać - zawył upadając na kolana z telefonem przy uchu. Miał gdzieś sąsiadów i policję, potrzebował tych ciepłych ramion i poczucia bezpieczeństwa.

- Jezu Niall, pewnie. Poczekaj chwilę, obudzę tylko rodziców i po Ciebie przyjedziemy- powiedział i blondyn słyszał, jak wstaje z łóżka.

- N-nie Zee, wyślij mi adres i nie kłopocz ich proszę- powiedział szlochając.

- Cicho, nigdzie nie pojedziesz w takim stanie. Poczekaj chwilę, zaraz zadzwonię Sunshine- po tym jak Irlandczyk się zgodził mulat rozłączył się i zapukał do sypialni rodziców. Gdy usłyszał zduszone przez drzwi „proszę" wszedł do środka.

- Zayn? Jest po 22, czemu nie śpisz? Jutro masz szkołę- powiedziała jego mama siadając i zapalając lampkę nocną. Spojrzała z dezaprobatą na mocno chrapiącego męża obok niej.

- Awaryjna sytuacja. Mogłabyś obudzić tatę?

- Zayn, co się dzieje?- zapytała poważnym tonem.

- Sam nie do końca wiem. Po prostu Niall potrzebuje teraz pomocy, dzwonił do mnie cały zapłakany i przerażony.

Usłyszawszy to Trisha zaczęła szarpać Yaser'a by go obudzić. Odpowiedziało jej tylko głośne pierdnięcie, na które kobieta oburzona wydała z siebie okrzyk.

- Yaser, prosiaku, wstawaj! Niall nas potrzebuje! Zabierz Zayn'a i jedźcie po niego, ja zrobię kanapki - krzyknęła i zrzuciła męża z łóżka, po czym wstała, ubrała szlafrok i otworzyła okno na oścież- Matko, jakbym mieszkała ze skunksem! Coś ty jadł człowieku?!

- Nie moja wina, że w kolacji było tyle czosnku. Wiesz, jak mój brzuch na niego reaguje. Choć Zayn, wyjaśnisz mi po drodze co się stało- powiedział mężczyzna do syna ubierając spodnie. Po chwili ubrani wsiadali do samochodu.- Zadzwoń do Niall'a i powiedz, żeby wyszedł za 20 minut przed dom. Nie wiem który to konkretnie, a w tamtej okolicy wszystkie wyglądają tak samo- powiedział ojciec Zayn'a gdy syn podyktował mu adres. Wpisał go w nawigację i widział, że pojadą prawie 30 minut do domu blondyna. Młodszy pokiwał głową i wybrał numer blondyna. Po chwili ten odebrał.

- H-halo?- jego głos trząsł się i serce bruneta łamało się na ten dźwięk. Miał nadzieję, że to nie była wina Harry'ego, bo był gotów go zabić za to jak wiele cierpienia przysporzył jego promykowi.

- Ni, za 20 minut wyjdź przed dom, żeby mój tata wiedział skąd Cię odebrać- powiedział spokojnie i usłyszał po drugiej stronie pociąganie nosem.

- Nie mogę do niego wejść, więc nie ma problemu. Bardzo wam dziękuję- zapłakał cicho ocierając łzy.

- Przestań.. Widzimy się za pół godziny Sunshine- powiedział i zakończył połączenie.

Spojrzał na ojca, który był skupiony na drodze.

- Niall.. Jest dla Ciebie ważny?- zapytał ściszając radio. Nie spuszczał wzroku z drogi, jednak chłopak wiedział, że słucha go.

- Bardzo. Nie wiem sam jak to wszystko określić, ale.. Chciałbym go chronić. Niall przeżył dużo w swoim życiu i chcę mu pomóc, obiecałem mu to. Chciałbym, żeby był szczęśliwy tato, nawet, jeśli to miałby być ktoś inny- powiedział patrząc w okno. Jechali szybko, jednak bezpiecznie. Ufał swojemu ojcu i wiedział, że może na niego jak i na mamę zawsze liczyć.

- Kochasz go, Zayn. Stawiasz jego szczęście ponad swoje, oczywiście miłość to nie tylko to, ale sam fakt, jak o nim opowiadasz każdego dnia mi i mamie.. Kochasz go- powiedział z uśmiechem i położył dłoń na ramieniu syna. Czuł szczęście, że jego syn doznał tego uczucia. Sam pamiętał, jak poznał Trishę w szkole i fakt, że po tylu latach nadal się kochali był tylko dowodem, że prawdziwa miłość jeszcze istnieje.

Zayn nie odezwał się już do końca podróży. Zmarszczył brwi na orszak policji przed jednym z domów i jego wnętrzności skręciły się nieprzyjemnie.

- Mam złe przeczucia- dwóch mulatów powiedziało jednocześnie i wysiedli z samochodu idąc w stronę skulonego na krawężniku Irlandczyka. Wyglądał jak siedem nieszczęść i Zayn pragnął tylko sprawić, by poczuł się bezpiecznie.

***

Miłego dnia! Info: jesteśmy już jakoś w połowie, może trochę dalej :)

Sunshine (Ziall)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz