Dni mijały, a Niall zaczął na nowo chodzić do szkoły. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia i chłopak pomimo, że czuł się dobrze w domu Malików, to jakaś cześć jego mówiła mu, że ten czas nie będzie w pełni radosny. Składało się na to wiele czynników, między innymi smierć Maury, jednak również to, że nie chciał być dla nich ciężarem. Szczególnie w ten wspaniały czas w roku, który powinni spędzić w rodzinnym gronie. Brunet jak i jego rodzice zapewnili mu dach nad głową, wyżywienie i inne podstawowe (jak i te „nadprogramowe") potrzeby, a blondyn nadal nie wiedział, jak mógłby się im za to odwdzięczyć. Gdy pytał, Ci zbywali go machnięciem ręki, albo przytulali i mówili, by przestał się nad tym zastanawiać i zapewniali, że nie robił żadnego kłopotu. Przykładał się do prac domowych, pomagał przy gotowaniu czy sprzątaniu, by choć trochę poczuć, że jest potrzebny.
W szkole z początku wszyscy posyłali mu współczujące spojrzenia, na co tylko przewracał oczami. Teraz zauważyli jego istnienie? A gdzie Ci wszyscy ludzie byli, gdy Louis i jego banda na każdym kroku uprzykrzali mu życie? Niejednokrotnie szedł korytarzem z mokrymi włosami, po tym, jak szatyn był w humorze na spuszczanie jego głowy w toalecie czy oblepiony i poplamiony, kiedy innym razem musiał wygrzebywać się z kosza na śmieci.
Przez pewien czas po powrocie do szkoły mial spokój, jednak wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. Tak było tego dnia.
Była środa, pora lunchu. Irlandczyk umówił się z Zayn'em, że ten poczeka na niego w stołówce, ponieważ blondyn musiał jeszcze zajść do biblioteki by oddać książkę. Gdy wracał natknął się na Tomlinsona, który w towarzystwie Briana i Marka szli korytarzem. Niall wiedział, że ma kłopoty, kiedy na jego widok na twarzy Louis'a pojawił się szeroki, nieszczery uśmiech. Chciał skręcić w boczne przejście, jednak zatrzymała go dłoń boleśnie zaciskająca się na jego ramieniu. Odwrócił się i spotkał niebieskie, pełne pogardy tęczówki. Poczuł, jak uchodzi z niego powietrze.
- Cześć pedałku, długo kazałeś na siebie czekać! - zawołał, niby radośnie chłopak przyciskając go do ściany w mgnieniu oka. Blondyn zacisnął szczękę i oczy, wiedząc, że ma przesrane. Była pora lunchu, przez co wszyscy byli w stołówce. Cholerna książka!
- Louis, proszę, odpuść mi dzisiaj - jego głos był cichy i błagalny. Miał nadzieję, że w ten sposób wpłynie na decyzję szatyna, jednak ta uleciała niczym powietrze z balonu, kiedy ciszę przeciął szyderczy śmiech Tomlinsona.
- Chyba Cię pogrzało, Horan. Nie obiłem Ci tyle czasu buźki tylko dlatego, że wiecznie był koło Ciebie ten arab. Ale teraz jesteśmy tu sami, nikt Ci nie pomoże. A mnie tak strasznie świerzbi ręka.- po tych słowach Niall skulił się w sobie i poczuł, jak zostaje ciągnięty w stronę toalety. Starał się zaprzeć nogami, jednak to jeszcze bardziej rozwścieczyło jego oprawcę. Poczuł uderzenie w policzek i już bez protestów pozwolił się zaciągnąć do łazienki.
Louis uderzył go ponownie, jednak tym razem w żebra. Blondyn krzyknął upadając na podłogę. Kilka ciosów później, gdy myślał, że to koniec drzwi otworzyły się gwałtownie.
- No nie no kurwa, serio? Rycerzyk przyszedł bronić swojej królewny? Choć Malik, Tobie też mogę wpierdolić!
Brunetowi serce pękło, gdy widział zapłakanego Irlandczyka, który leżał na ziemi, a zarazem czuł wściekłość na widok stojącego nad nim, zadowolonego z siebie Tomlinsona.
- Jeszcze zobaczymy, Ciplinson. Jesteś taki kozak, bo bijesz słabszych? Prawda jest taka, że znęcasz się nad Niall'em, ale to ty jesteś słabszy. Nie masz jak by przyznać, że wolisz chłopaków. Nie uczysz się, jesteś kompletnym przegrywam. Jedyne, co Ci zostało to przemoc, ale to też wyniosłeś z domu, nie? Swoją drogą gratuluję doboru przyjaciół, bo jak zobaczą trochę siana to sypną od razu każdy szczegół z Twojego życia komukolwiek. Zostaw go, do kurwy nędzy w spokoju! Niczym Ci nie zawinił!
Niall pierwszy raz widział tak wściekłego Zayn'a. Gdyby był na miejscu Louis'a bałby się go. W ułamku sekundy znalazł się przy szatynie, którego teraz trzymał za szyję i przyciskał w ten sposób do ściany. Tomlinson patrzył na niego z nienawiścią, jednak Malik zdawał się tego nie zauważać rzucając mu groźne spojrzenie. Po chwili Louis dostał w twarz. Blondyn był pewien, że niedługo na jego szczęce uformuje się dorodny siniak.
- To jeszcze nie koniec, pedały - wypluł i opuścił pomieszczenie. Zayn po chwili pomógł wstać Irlandczykowi i mocno go do siebie przytulił.
- Przepraszam, że tak późno, Sunshine.. Coś mnie tknęło, by Cię szukać. Tak strasznie Cię przepraszam, że nie zdążyłem Cię przed tym uchronić.
- Zayn.. Ty nie masz za co przepraszać. Dziękuję Ci za wszystko, Boże, tak strasznie się bałem..
Blondyn zapłakał wtulając się w ciepłe ciało wyższego chłopaka. Ten uspokajająco gładził go po włosach, po chwili wplatając w nie palce.
- Shh.. Już jest dobrze. Nie pozwolę mu Ciebie więcej tknąć. Nie tylko jemu. Nikomu na to nie pozwolę.
- Jesteś aniołem, Zayn.
Mulat spojrzał w niebieskie tęczówki i uderzyło w niego nagle, że jego ojciec mial rację. Kochał Niall'a i uświadomił to sobie z pełną mocą. Zatracał się w tym uczuciu i nie chciał znać drogi powrotnej.
- Jestem Twoim aniołem stróżem. I dopóki żyję nie pozwolę, by Cię złamano.
***** ***
Po sytuacji w szkole chłopcy postanowili, że wszędzie będą chodzić razem. Z początku Niall nie chciał się zgodzić, jednak Zayn wytłumaczył mu, że to nie jest kłopot i chce to robić z własnej woli. Po szkole odrobili wspólnie pracę domową i oglądali film w pokoju Mulata na jego laptopie. Zdecydowali się na „Agenci bardzo specjalni", uznając, że przyda im się komedia by się zrelaksować.
Kończyli właśnie jeść kanapki z dżemem porzeczkowym, gdy telefon blondyna dał o sobie znać. Spojrzał przelotnie na wyświetlacz, na którym było powiadomienie o nowej wiadomości.
- Greg? - zapytał brunet. Głowa blondyna spoczywała na jego ramieniu, gdy przytuleni oglądali film. Łóżko Malika było pojedyncze, przez co musieli przylegać do siebie, by się na nim zmieścić.
- Ta.. Wypisuje do mnie kilkanaście razy dziennie i pyta co słychać. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, dając mu swój numer.
Zayn usiadł, a Horan poszedł w jego ślady. Spojrzeli na siebie.
- Myślę, że to była dobra decyzja. Mimo wszystko oboje byliście skrzywdzeni przez sytuację rodzinną i staram się go zrozumieć. Spróbuj dać tej relacji szansę, Niall. Twój brat na pewno żałuje i widać, że zależy mu na kontakcie z Tobą.
Niebieskooki westchnął, w duchu przyznając rację Malikowi. Przytulił się do jego ciepłego torsu i westchnął cicho. To było cudowne, móc na kogoś liczyć. Być kochanym i kochać.
***
Miłego wieczoru kochani!
CZYTASZ
Sunshine (Ziall)
FanfictionKiedyś przychodzi moment, w którym odnajdujesz najjaśniejszą gwiazdę, która świeci tylko dla Ciebie. Innymi słowy Niall to klasowy prymus, jednak nie jest nim z wyboru. Harry, jego sekretny chłopak, od dawna nie potrafi się z nim porozumieć, czego j...