Rozdział 4

38 5 0
                                    

- Jak się masz, Doryeon-nim? – z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny. Natychmiast odwrócił się od konia, którym właśnie się zajmował i spojrzał na postać pełen nadziei. Zamiast jednak odpowiedzieć, podszedł do dziewczyny i mocno ją przytulił.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest, Sang-Mi-ya. Bałem się, że na zawsze cię stracę. – powiedział głaszcząc dziewczynę po głowie. Natychmiast oblał ją rumieniec i zrobiło jej się gorąco, jednak było jej przyjemnie w tym uścisku.

- Tak łatwo nie odpuszczam. – powiedziała żartobliwie objąwszy chłopaka. Stali w takiej pozycji przez dłuższą chwilę, nieruchomo niczym dwa posągi, aż w końcu Sang-Mi odsunęła się pierwsza. – A co z Gromem? Jest choć trochę lepiej? – zajrzała do zagrody i przykucnęła obok zwierzęcia.

- Dużo lepiej. On tak samo jak ty, nie poddaje się zbyt szybko. Jeszcze jakiś tydzień, może dwa i znów będzie sprawny, jak gdyby nic mu nie było.

- To dobrze. Dziękuję, że się nim tak dobrze zająłeś. Gdyby nie twoja pomoc, na pewno byłby już martwy.

- To nic takiego. – odpowiedział skromnie. Było dla niego nie do pomyślenia, żeby zostawić cierpiące zwierzę na pastwę losu.

- Akurat! – zakpiła Sang-Mi. – Ciągnąłeś go do domu całą tę drogę. I nie tylko jego, bo i mnie. Więc nie mów, że to błahostka.

- Ależ oczywiście, że jest! Sang-Mi, przecież jesteś lekka jak piórko. – zaoponował i chwycił ją na ręce jako dowód, na co dziewczyna zaśmiała się uroczo. Na dźwięk jej śmiechu poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu i nieświadomie zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Szybko jednak się zreflektował i odstawił Sang-Mi na ziemię. – Pójdę już. Mam dziś jeszcze sporo pracy. – powiedział speszony i szybko wyszedł ze stajni.

Gdy Sang-Mi straciła go z oczu, oparła się o jeden z filarów. Nogi miała jak z waty. Obok niego czuła się szczęśliwa, a serce biło jej z radości tak mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi, lecz bez niego czuła wielką pustkę i tęsknotę. Nienawidziła tego drugiego odczucia, ale wiedziała, że nie może nic na to poradzić. Byong-Soo musiał wykonać swoje zadania, by móc dalej przebywać pod jej dachem. Nie było innego sposobu. Wtem wpadła jej do głowy pewna myśl i szybko pobiegła do agendy, gdzie pracował jej ojciec.

- Ojcze, mam pytanie. – wparowała do jego gabinetu. Na jej szczęście, nie było tam nikogo więcej prócz jej taty, więc nie zrobiła z siebie pośmiewiska.

- Czy ja nie nauczyłem cię pukać? I co to za sprawa, że musisz o niej rozmawiać w trakcie mojej pracy? – zapytał ją sędzia nieco zirytowany. Sang-Mi jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo jedynie uśmiechnęła się przepraszająco i usiadła przy stole naprzeciwko ojca.

- Oj, tato, przecież i tak wiem, że nie jesteś teraz mocno zajęty. A chciałam się zapytać, czy jest możliwe przekazać komuś dom kupiecki. Tak po prostu, w prezencie.

- W zasadzie, to można, ale trzeba najpierw mieć taki dom. Ale dlaczego cię to interesuje? – zapytał sędzia zaintrygowany, ale jednocześnie nieco zaniepokojony.

- Bo pomyślałam sobie, że moglibyśmy za zaoszczędzone pieniądze kupić taki dom. Na początku niewielki, ale cały czas go rozbudowywać, a gdy będzie przynosił już naprawdę spore zyski, oddać go Byong-Soo. Dzięki takiej pozycji w społeczeństwie i funduszom, mógłby odzyskać tytuł szlachecki, a my też nie bylibyśmy stratni. – opowiedziała z entuzjazmem. Sędzia natomiast przetarł twarz ręką, by móc to na spokojnie przeanalizować.

- Jeśli mam być szczery, to twój pomysł nie jest głupi. Ale gdzie miałby być ten dom? W naszej wsi, raczej by się nie utrzymał, bo rynek jest za mały. Takie domy najlepiej funkcjonują blisko morza, a nie w takich zapyziałych mieścinach jak ta. – wytłumaczył sędzia z powagą.

Zapomniana KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz