Rozdział 7

6 1 0
                                    

Gdy Sang-Mi się obudziła, znajdowała się na pokrytej sianem podłodze w celi. Natychmiast poczuła rozrywająco-palący ból w wewnętrznej części lewego przedramienia. Chciała złapać się za ramię, by rozmasować to miejsce, jednak nawet delikatny dotyk spowodował jeszcze większy ból. Dziewczyna pisnęła cicho i skuliła się leżąc na boku. Z jej oczu poleciało kilka pojedynczych łez.

- Biedne dziecko. – powiedziała z politowaniem pewna współwięźniarka.

Gdy Sang-Mi przyzwyczaiła się już lekko do tego przykrego uczucia, podniosła się lekko i sprawdziła co stało się z jej ręką. Ku jej przerażeniu, widniało na niej paskudne, wypalone znamię. Niewolnik. Tym się stała. Gorzko zapłakała zorientowawszy się w swojej godnej pożałowania sytuacji. Od tej chwili nie będzie mogła zrobić nic. Nawet śmierć nie przyjdzie jej łatwo.

- Csiii... no już, nie płacz dziecko. – ta sama kobieta odezwała się objąwszy ją troskliwie. – Trzeba być dobrej myśli. Uwierz mi, wiem co mówię. Kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Pochodziłam ze szlacheckiej rodziny, ale sprzedano mnie, gdy byłam taką młodą dziewczyną jak ty. I też na początku tak rozpaczałam. Ale teraz wiem, że to tylko marnowanie energii. Ból szybko minie, gdy wciągniesz się w wir pracy, a jeśli będziesz się dobrze sprawować zostaniesz nagrodzona.

- Co pani może wiedzieć?! Jeśli miałoby być tak dobrze, to co pani robi tu w tej celi? – Sang-Mi skrzyczała kobietę z wyrzutem, gwałtownie odsuwając się od kobiety. – Nie ma pani pojęcia, co straciłam i to jeszcze zanim się tu znalazłam!

- Hej, hej, hej. – wtrącił się jakiś mężczyzna, który wcześniej udawał, że spał. – Smarkulo, uważaj na to jak się zwracasz do pani Jang. Ta kobieta ma świętą rację. Ma od ciebie o wiele większe doświadczenie, więc na pewno zostanie twoją przełożoną, gdy już trafimy do nowego domu.

- Spokojnie Jun-Gi. – kobieta uśmiechnęła się delikatnie, ponownie zbliżając się do Sang-Mi. – Jest jeszcze w szoku, to zrozumiałe, że tak reaguje. Od teraz jedziemy na jednym wózku, więc co powiesz na to, żeby się nawzajem wspierać, zamiast rozpaczać w samotności? – zwróciła się do dziewczyny wciąż patrząc na nią życzliwym i pełnym troski oraz współczucia wzrokiem. – Hm? – mruknęła na zachętę.

Sang-Mi siedziała cicho z podkulonymi nogami. Jakoś nie wydawało jej się by czyjekolwiek dobre chęci mogły jej pomóc. A bycie dobrej myśli? Co dobrego mogłoby ją jeszcze spotkać? Czego powinna oczekiwać, żeby znów się nie zawieść? Czy ktokolwiek byłby w stanie ziścić jej pragnienie i pogrzebać jej ojca?

- To wszystko jest bez sensu. Czy nie mogli po prostu kazać wypić mi trucizny? – wyżaliła się w końcu dziewczyna.

- Bo to by było za łatwe. Wtedy to dopiero nie miałoby sensu. – odpowiedziała pani Jang. – Skoro przeżyłaś to znaczy, że życie każe ci dalej walczyć i nie poddawać się.

- Ale co ja właściwie mogę jeszcze zrobić? Zdziałałam już wszystko co mogłam i nie dało to żadnego efektu. Wręcz przeciwnie, tylko zabrało mi to nadzieję.

- Opowiedz mi. Opowiedz mi, co dokładnie się stało, a wtedy ja powiem ci, co poradzić i na co mieć nadzieję. – kobieta pogładziła ją po ramieniu.

 Sang-Mi przez dłuższą chwilę nadal milczała, lecz w końcu pozbierała myśli i opowiedziała ludziom całą swoją historię. Słuchali z niedowierzaniem, co chwilę kręcąc głowami w zdumieniu. Na końcu pani Jang się popłakała i mocno przytuliła dziewczynę. Było tak nie tylko dlatego, że żałowała Sang-Mi, ale też, że ta historia przypomniała jej własną.

- Trzydzieści lat temu znalazłam się w bardzo podobnej sytuacji. Z tą różnicą, że moja rodzina naprawdę dopuściła się zdrady. W przeciwieństwie do ciebie, naprawdę nie mogłam zrobić nic. – zwierzyła się kobieta, gdy powstrzymała łzy. – A mimo to, jak dotąd żyłam całkiem szczęśliwie. Powiem ci, jakie możliwości stoją wciąż przed tobą.

Zapomniana KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz