#41

1.2K 87 12
                                    

Przeraźliwy gwizd czajnika rozniósł się donośnie po idealnie zaprojektowanym mieszkaniu, wybudzając Taehyunga ze stanu przypominacego niemalże jeden z tych hipnotycznych,  opisywanych w książkach czy programach pardokumentalnych.  Przez moment miał wrażenie,  że wszystko co do tej pory zdążyło się wydarzyć było jedynie elementem fabuły jego wyjątkowo paskudnego koszmaru.  Ból głowy jednak stanowił zarówno argument jak i kontrę dla sformułowanej w ten sposób hipotezy.  Co gdyby?  Wymasował obolałą skroń opuszkami smukłych palców, zastanawiając się z jakiego powodu ból zaczął przybierać na sile.  Jęknął cicho,  gdy dopuścił do siebie wcześniej wyparty fakt o kipiącym ze złości czajniku,  który najprawdopodobniej zdążył zdemolować pół kuchni.
-Nie krzycz, przecież już idę -mruknął pod nosem,  marszcząc prawą brew w jakże komicznie niesymetryczny sposób. 
Precyzyjnym ruchem dłoni pozbawił kuchenkę jej ognistych ponadzdolności,  po czym ostrożnie wlał wrzątek do trzech niebieskich kubków w różowe lamy.  Uważał je za absolutnie urocze i nie zamierzał tłumaczyć się nikomu z motywów zakupu owych przedmiotów. 
Jeśli jednak musiałby posunąć się do tak 'radykalnych środków',  otwarcie i z marszu pierwszym z najpierwsiejszych powodów był fakt,  iż jako przykładny gej, powinen obnosić się z tym zawsze i wszędzie.  A przecież powszechnie wszystkim wiadomo -jak pedał to i lamy lubi.  Czy coś w ten deseń. 
-Malinowa,  zielona,  czarna... Gdzie jest jagodowa muffinka?  -zdziwił się nieco,  przeszukując pudełeczko z herbatkami. 
Miał zamiar wchodzić na szafkę,  gdy do uszu dobiegł dźwięk otwierających się drzwi wejściowych,  a zaraz potem czyichś kroków. 
-Kookie?  Kookie to ty? 
-Tak Taeś,  to ja!  -odkrzyknął Jeon co nieco uspokoiło bruneta.
Westchnął więc z ulgą ruszając w stronę, z której dobiegał piękny głos ukochanego.  I kto wie,  może gdyby nie obecność -wycieńczonego rygorystycznymi zasadami wyimaginowanego boga anoreksji- Yoongiego,  Kim wraz z Jeonem skończyli by na wspólnym wypłakiwaniu oczu podczas maratonu z tanimi romansidłami?  Z perspektywy czasu i okoliczności,  wszystko wydaje sę być możliwe. 
-Um... Hej Tae -wychrypiał blondyn,  z trudem unosząc dłoń ku górze  na znak powitania. 
A Taehyung po prostu stał. 
Coś okropnie zabolało.  Głowa?  Brzuch?  Zaraz,  być może serce. 
Och,  ewentualnie to co zdefiniował sobie jako ból, było jedynie źle pojętą dawką euforii wymieszane z pewną dozą przerażenia.  Nie zauważył nawet kiedy oplutł ręce wokół rozpalonego karku przyjaciela.  Nie zdążył zakodować kiedy dokładnie rozpłakał się i zaczął  powtarzać swoje chaotyczne przeprosiny. 
Nie zauważył także kiedy to Yoongi odwzajemnił jego uścisk oraz okazaną skruchę.
Świat po prostu wstrzymał bieg, bowiem dla nich liczyła się właśnie ta chwila,  której obaj ujawnili wszystkie swoje sekrety, przez wiele czasu skrywane na dnie poranionych serc. 
-Yoonnie...Tak bardzo schudłeś...
-Wiem,  przepraszam...
W tym momencie zapadłaby cisza i faktycznie się na nią zapowiadało... Aż do momentu,  w którym wychudzony chłopak nie stracił kontaktu z rzeczywistiścią,  mdlejąc w ramionach zrozpaczonego przyjaciela. 
Śnił mu się lot balonem.  Lot ku niebu,  w stronę barwnej zorzy polarnej.  Łowienie spadających gwiazd i obserwowanie życia ziemskiego przez teleskop.
I choć spał,  z pod zamkniętych powiek uwolniło się kilka łamiących serce łez.
Yoongi wiedział.
Podejmując się walki u boku Ann,  podpisał pakt z diabłem. 
Wrota Raju zamknęły się,  a wymarzony Eden egzystować mógł jedynie w nieskażonych jak dotąd snach,  których powoli zaczynał się obawiać.

********************

/Dop.aut./: Wzięło mnie na pisanie
Ostatecznie nie wyszło tak jak bym chciała ;c
Przepraszam za ociąganie się z tym wszystkim...

Skinny Butterfly ||YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz