Piękny, zabytkowy zegar z kukułką -zwaną przez Taehyunga, Januszem -dał znać o swoim istnieniu po raz kolejny tej doby. Wybiła godzina 10:00, a wraz z nią dosłownie 5 minut na przygotowanie się i wyjazd do ośrodka, w którym Yoongi oraz Tae odbywali terapię.
Jeśli Joen miał być szczery, był niezmiernie wdzięczny pracującym tam specjalistom -dzięki ich staraniom mógł śmiało stwierdzić, że stan Kima stopniowo zaczął się polepszać. Grzechem jednak byłoby stwierdzić, iż poprawę zawdzięczali wyłącznie im. Kluczową rolę w powrocie do zdrowia dla Taehyunga pełnił przede wszystkim Min Yoongi -leżący jedną nogą w grobie.
Chłopcy poznali się przez internet, za porśednictwem forum o zdrowiu i urodzie, gdzie obaj zaciekle bronili początkującego motylka. Los chciał, aby jeden z nich postanowił nawiązać kontakt z tym drugim co spotkało się z niemałą aprobatą. Pierwsza konwersacja zeszła, rzecz jasna, na temat ofensywy miłośniczek wysoko kalorycznych 'fit' obiadków oraz kolacji przepełnionych tonami węglowodanów, skierowanych w stronę ich dwójki.
Nigdy nie pomyśleliby, że kiedyś nadejdzie okres, w którym nawzajem zaczną namawiać się na leczenie. Ostatecznie oboje wylądowali w ośrodku, którego mottem przewodnim było :Dokładki są religią. Zostanie wam wynagrodzone." -sentencja wypowiedziana przez dyrektora owej placówki. Sformułowanie jej w tak skróconym i nieco niezrozumiałym przekazie rzeczywiście wydawać się mogło bezsensowne, ba, amatorskie i prostolinijne. Co jednak śmieszne, działało na chorych niczym cukierki na niesfornego malucha.
-Tae, czapka -upomniał, stanowczo wskazując na torbę do której owe nakrycie głowy zostało schowane.
-Przecież w samochodzie będzie ciepło -mruknął niezadowolony z jasno przekazanego komunikatu. Nie był dzieckiem, niektórzy jednak wciąż tego nie rozumieli.
-Kim Taehyung, natychmiast nałóż czapkę. Ostatnio się ochłodziło, a ty chcąc nie chcąc masz osłabiony układ odpornościowy przez doskonale znany nam powód, więc bardzo cię proszę -nasuwaj pompon na dyńke i wsiadaj.
-Dyńke, dyńke. Dobra -odburknął, niby obrażony. Kookie jednak zbyt dobrze go znał. Doskonale wiedział dlaczego humor chłopaka był kiepski…Martwił się o Yoongiego, a Jeon wraz z nim.*******
Jechali wzdłóż pięknego lasu, którego nazwy obaj nigdy nie pamiętali -nie było to jednak konieczne. Znany był im jako 'Ten las', a to w zupełności wystarczyło.
-Yoonnie lubi robić tu zdjęcia -uśmiechnął się lekko. Przypomniała mu się ich wspólna wycieczka w te strony. Własnie wtedy Min zapytał, czy Tae i Kookie zgodziliby się na pozowanie do jego zdjęć.
-Faktycznie -odparł także się uśmiechając. -Kilka oprawiliśmy w antyramy. Wiesz, że moja mama ma dwa nad łóżkiem w sypialni? Nie wiem czemu akurat tam, ale uparła się.
Tae zaśmiał się pod nosem. Nie spodziewał się, że pani Jeon tak go polubi, nie wspominając o ojcu i bracie Jeongguka. Bo kogo jak kogo, ale mijając ich kilka razy w salonie czy kuchni -zanim związek wyszedł na jaw -nie dało się nie bać, a tym bardziej ignorować przenikliwych spojrzeń mówiących : 'przecież i tak wiemy, pasożycie'. Jak się jednak okazało, nie taki diabeł straszny.
-Kookie...
-Tak? -spytał, nie odrywając wzroku od jezdni. Pasażer przez dłuższą chwilę milczał, a Jeon doskonale wiedział dlaczego. Dłoń z kierownicy powoli oplotła się wokół tej bruneta, ułożonej na udzie.
-Boisz się?
-Mhm...-mruknął cicho, zaciskając dłoń. -Co jeśli jest tak zły, że nie będzie chciał ze mną pogadać..?
-Yoongi zawsze z tobą rozmawia, nieważne czy jest zły czy nie, skarbie.
-Ale jeśli-
-A jeśli, to przywiążemy go do łóżka i puścimy jakiś rosyjski rap -oznajmił, zerkając na partnera z poważną miną.
-No pogięło cię -prychnął rozbawiony. -Przecież on by ci tym łóżkiem pokazał jak się gra w baseball -dodał, stukając chłopaka w czoło.
-Haha, być może. No...nie martw się, Taeś, okej? Yoongi może nie mówi tego często, ale kocha cię...
-Wiem -pokiwał głową. -I ciebie też. A my jego.
-Oczywiście -potwierdził, zdecydowanie kiwając głową.*******
Podróż zakończyła się 40 minut później na parkingu tuż przed ośrodkiem. Mimo wcześniejszego strachu Taehyung wpadł do środka budynku jako pierwszy, wesoło witając się z pielęgniarkami. Te oczywiście nie pozostały bierne, odpowiadając chłopakowi szerokimi uśmiechami.
-Jak sobie radzisz kochanie? -spytała jedna z nich, głaskając Kima po włosach.
-Całkiem, chociaż...-przygryzł wargę nieco się denerwując.
-Radzi sobie świetnie, naprawdę. Jestem z niego dumny -wtrącił Jeon, całując partnera w czoło. Spotkało się to ze zduszonym "awwww" shipujących ich pielęgniarek, ale skłamaliby mówiąc, że im to nie schlebiało.
-W takim razie bardzo się cieszymy, Tae. Jesteś dzielny -pochwaliły go, klaszcząc w dłonie.
-Ahah...dziękuję, ale to nic takiego...
-A właściwie po co przyjechałeś? Zostawiłeś coś? Twoja przepustka trwa 3 tygodnie -zdziwiła się najniższa.
-Och, nie. Ja do Yoongiego -wyszczerzył zęby w kwadratowym uśmiechu, spoglądając na opiekunki -które wbrew jego oczekiwaniom, wcale nie były zadowolone. Wyglądały na przygnębione co kompletnie wybiło chłopaka z rytmu.
-Coś nie tak..? Nie mogę do niego iść? Coś mu się stało...? -dopytywał, czując jak serce ściska mu się ze strachu.
-Chodź ze mną Taehyungie, dobrze? -zaproponowała przełożona, łapiąc podopiecznego za rękę. Wspólnie udali się do pokoju socjalnego, gdzie kobieta zaproponowała wypicie herbaty ziołwej.
-Nie...dziękuję. Proszę powiedzieć mi co się dzieje. Martwię się o niego. Ostatnio, znaczy wczoraj, nawrzeszczałem na niego przez telefon...-wydukał ciszej, mając ochotę zapaść się za to pod ziemię.
-Wiesz...rozumiem, że zależy ci na przeproszeniu i rozmowie, ale Yoongiego tutaj nie ma -wyznała ze smutną miną.
-Jak to nie ma? -zdziwił się. -Dostał przepustkę? Ale powiedziałby mi...Chociaż przez tą akcję z wczoraj...
-Nie, Tae. Yoongi wypisał się na własne żądanie...Jakiś tydzień temu.
-Zaraz, nie rozumiem. Jak to się wypisał, jak to sam? Co...Nie. Nie zrobiłby tego.
Prawda za bardzo bolała, nie chciał pozwolić na to, aby słowa pielęgniarki okazały się być odzwierciedleniem rzeczywistości. Przełknął głośno ślinę dostrzegając, że oczy kobiety zaczęły się szklić.
-Pani żartuje...Nie, przecież obiecaliśmy sobie, że razem wyzdrowiejemy! To wcale nie jest śmieszne! -wrzasnął nagle, zaskakując samego siebie. Niemal natychmiastowo wybiegł z pomieszczenia, ruszając w stronę sali, którą dzielił razem z Yoongim. Stanął jak wryty, gdy dotychczas przepełniona książkami szafka blondyna okazała się być doszczętnie opróżniona, a dotychczas rozwalony na łóżku koc w Kumamony po prostu wyparował.
Laptop zalegający na stoliku także zniknął, podobnie ich wspólne zdjęcie niegdyś zdobiące parapet po stronie Mina.
-To naprawdę kiepski żart -załkał, opadając na krzesło. -To się nie dzieje...-wydusił niezrozumiale, dając emocjom wziąć górę.
W ciągu ostatnich 24h wydarzyło się już zbyt wiele, a zwieńczenie doby w taki sposób zdecydowanie przekroczyło wszelkie możliwe granice wytrzymałości. Najgorsze jednak było to, że gdyby nie zdecydował się na przyjechanie do ośrodka, możliwe, że dowiedziałby się o wszystkim dopiero wracając z przepustki, o ile by jej nie przedłużono. Uderzenie za uderzeniem, w pewnym momencie jednak zabolało zbyt mocno, a Taehyung już wiedział -jeśli miało przestać, trzeba było zdusić to w zarodku, nawet jeśli wymagałoby to radykalnych środków, wbrew woli Yoongiego.*********
/Dop.aut./: Zaczęła się szkoła, to trochę przykre ;c Chociaż chciałam wrócić, to jakoś, meh
Mam nadzieję, że u was jest lepiej! 💜P.S: Przepraszam za błędy...
CZYTASZ
Skinny Butterfly ||Yoonmin
Aléatoire'You will never be 'too thin', Jimin' Główny paring: Yoonmin Paring poboczny: Vkook