#36

1.2K 89 32
                                    

Przekroczenie prędkości w pakiecie z kosztownym mandatem nie grały dla Jeongguka roli już od momentu usłyszenia dźwięku odkładanej słuchawki. Pisk opon w akompaniamencie rytmicznie obijających się o czerwoną karoserię samochodu kropel deszczu drażnił wrażliwe uszy przy każdym możliwym zakręcie, a wycieraczki pracujące na najwyższych obrotach dokładały swoich trzech przyjemnie brzmiących groszy -niczym początkujący skrzypkowie, wplątujący fałszywe nuty w uznane utwory.
Szumy dobiegające z radia, informujące o braku sygnału, zdawały się być jednak najgorszym odgłosem, a mimo to, obie dłonie nadal szczelnie obejmowały skórzaną kierownicę, jakby bojąc się, że luzując uścisk pozwolą kierowcy na bezmyślną śmierć.
Myślał racjonalnie, a może chciał myśleć, że tak własnie jest. Jedno było pewne -jechał ponad 100 km/h, na długi h światłach, podczas okropnej ulewy w konkretnym, jasnym celu.
I własnie ten cel, owy powód dla którego ryzykował teraz życiem był nie kto inny jak sam Min Yoongi.
Osoba będące najlepszym przyjacielen Taehyunga i jego samego.
Czy było to odpowiedzialne?
Absolutnie, ale jak powszenie wiadomo, w takich sytuacjach jedynie emocje potrafią wziąć górę. Rozum natomiast niesmiało puka w kościste drzwi, domagając się należytej mu atencji.
-Kurwa -przeklął głośno, gwałtownie wciskając pedał hamulca. Samochód zawył donośnie, wpadając w poślizg -ostatecznie, całe szczęście, bezpiecznie parkując na poboczu drogi.
Drobny, wychudzony piesek bliżej nieokreślonej rasy zaskomlał smutno, podchodząc pod drzwi pojazdu, który z jego winy niemal rozbił się o drzewo. Te powoli uchyliły się, na co zwierzę natychmiast odskoczyło w tył.
-Ech...nie bój się, przepraszam... -mruknął nieco oszołomiony, jednak ze szczerą skruchą. Pies jak na zawołanie podbiegł do niego i polizał drżącą dłoń.
-Słodki jesteś -uśmiechnął się lekko, głaszcząc małego przyjaciela.
-Kurcze, co ja wyrabiam...Jeongguk, jesteś cholernym idiotą.
Można powiedzieć,że moment w których auto wykonywało kulejące obroty wokół własnej osi, był dla Jeona tym kluczowym. Okularami, dzięki którym przejrzał na oczy i dopuścił rozsądek do głosu.
Światłem z włączonej latarni morskiej, tak perfekcyjnym  spoliczkowaniem, że niemal czuł piekący ból po obu stronach twarzy.
I był za to szczerze wdzięczny.
-Wskakuj, mój bohaterze -zaprosił, wskazując psu drogę na fotel przez swoje kolana. Zwierzę choć niepewne, parę chwil po złożeniu propozycji nie do odrzucenie chętnie wykorzystało okazję, przyjaźnie machając ogonkiem. Jeongguk uśmiechnął się do niego czule, raz jeszcze pogłaskał po czym ruszył w dalszą drogę, tym razem bezpiecznie i bez większych niedogośności docierając pod dom przyjaciela.
-Chodź ze mną, kolego -polecił, otwierając drzwi.
Oboje stanęli przed całkiem ładnymi, kasztanowymi drzwiami wejściowymi. Dzwonek. Pukanie. Otwarte.
-Jestem -oznajmił, dostrzegając podkrążone oczy blondyna, wychylającego się zza drzwi.
-Uhm, widzę -kiwnął głową, wpuszczając Jeona, wraz z nieoczekiwanym towarzyszem. -A to kto? -spytał zdziwiony, kucając przy zwierzęciu, które pewnie obiło pyszczek o bladą dłoń.
-Nowy kolega. Uświadomił mi moją bezmyślność -wyznał, przykładając rękę do czoła Yoongiego. -Masz gorączkę...
-To nic. Wejdź do środka, przyniosę coś dla zbłąkanego wędrowca -zapowiedział, drapiąc psa za uchem.
Brunet posłusznie udał się wgłąb mieszkania, przy okazji dokładnie penetrując wszystko wzrokiem.
Po kilku minutach dołączył do niego sam gospodarz.
-Nałożyłem mu trochę mięsa. Przykro się na niego patrzy, jest taki chudy...Kto na to pozwolił? -mruknął smutno, przestawiając kilka zapachowych świeczek ze stolika na szafkę.
-Schudłeś -wtrącił Jeongguk. -Bardzo schudłeś.
-Wiem -odparł beznamiętnie.
-I co? Cieszy cię to?
-Szczerze to tak.
-Yoongi, ty naprawdę uważasz, że kiedy dasz tej pieprzonej Ann dojść do głosu za ciebie, to w jakikolwiek sposób zrazisz mnie do pierwotnego tematu rozmowy? Do ciebie? Nie płakałbyś do telefonu, gdybyś nie chciał naszej pomocy. Nie okłamuj siebie samego. Bo nas już nie jesteś w stanie
Zapadła cisza. Oboje dali sobie czas.
A przynajmniej próbowali.
-Ana jest ze mną tak długo, że trudno się jej pozbyć. Nie potrafię.
-Yoongi.
-Co chcesz usłyszeć? -zapytał, zerkając na przyjaciela.
-Prawdę.
-Chcesz ją usłyszeć, czy zobaczyć?
-Jak to zobaczyć?
-Oszczędzę ci tego -zaśmiał się żałośnie, przeczesując włosy żylastą dłonią.
-Czego..?
-...
-Yoongi-
-Mój organizm broni się przed jedzeniem -przerwał mu, postanawiając, że wszystko z siebie wyrzuci. -Nie mogę połykać, a nawet kiedy się udaje, po kilku chwilach pojawiają się skuteczne odruchy wymiotne. Mam problem z sercem, zbyt niskie ciśnienie, ciągłe gorączki...Ważę już 41 kilogramów, umieram, Kookie.

Wtedy rzeczywistość zadała Jeonowi ostateczny cios, dzięki któremu zdał sobie sprawę z jednego.
Tuż przed nim stał wrak, któremu pozwolił zatonąć, obserwując wszystko z brzegu.

**********

/Dop.aut./: Chciałam napisać to inaczej, ale chcieć a potrafić, to zupełnie dwie różne płaszczyzny

Skinny Butterfly ||YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz