Rozdział 17

120 10 6
                                    

Tobias

Pod sypialnią nowicjuszy jestem punktualnie o wpół do ósmej wieczorem. Wydaje mi się głupie, przychodzić do Zekego o tej godzinie, o której się umówiliśmy - na imprezy u niego zwykle przechodziłem spóźniony, ale i tak zaczynały się przynajmniej dwie godziny przed czasem.

Tris jednak nie musi o tym wiedzieć.

Niepewnie pukam do drzwi, nie wiedząc, czy traktować to miejsce tak jak zawsze traktowałem jako instruktor, czy raczej jako tymczasowe prywatne mieszkanie.

Kiedy drzwi się otwierają gwałtownie się wyprostuję. Nie mam pojęcia, jak się zachowywać i nawet nie jestem w stanie tego ukryć.

- Siemka - Stojący w progu Uriah wyszczerza zęby w uśmiechu. - Tris, przyszedł twój koń na białym księciu!

- Nie jestem koniem - rzucam, wchodząc do środka.

- Ani tym bardziej księciem - zauważa chłopak. - Każdy kraj, którym byś dowodził, upadłby w ciągu tygodnia od koronacji.

- Dzię... - Nie kończę. Nie jestem w stanie. Mój wzrok zatrzymuje się na Tris, która dyskutuje o czymś z Christiną, idąc w naszą stronę. Tak jakby... wiedziałem, że wiele się zmieniło i że nie mogę oczekiwać, że ktokolwiek, zwłaszcza Tris, będzie się zachowywać tak jak kiedyś.

Tego się jednak nie spodziewałem.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem; dłoń miała ciepłą, a błękitne oczy przywodziły mi na myśl otwarte niebo, które widziałem tylko w snach. Pamiętam, kiedy pierwszy raz zrezygnowała z wielkich, workowatych ubrań, a Christina umalowała jej twarz jakimś czarnym świństwem.

Tego, co widzę teraz, nie zapomnę do końca życia, choćby ktoś podał mi cysterne serum pamięci.

Tris ma na dobie krótką, czarną sukienkę na ramiączlach, która sięga tylko połowy ud. Kiedy mnie zauważa uśmiecha się niepewnie, podczas gdy Christina poprawia jej rozpuszczone włosy. Już dawno zdążyły odrosnąć, sięgają łopatek.

Czuję, jak robi mi się gorąco, ale nie jestem pewien, w jakim stopniu ma to związek z wychowaniem w Altruizmie.

- Cześć - witam się z obydwoma dziewczynami, starając się nie gapić na blondynkę. - Ładnie wyglądasz.

- Dziękuję - Uśmiech Tris staje się odrobinę szerszy. Odwzajemniam go, chociaż nie jestem pewien, co tak naprawdę mam myśleć. Christina ma na sobie podobną sukienkę, ale w jej przypadku to jest normalne; powinna pomóc Tris odzyskać samą siebie, a nie dostosowywać ją do własnych upodobań.

Będę musiał jej to jakoś wypersfadować.

- Idziemy? - pyta Prawa, odrzucając mnie krótkim spojrzeniem. - Nie zaszalałeś z tymi ciuchami - zauważa, patrząc wymownie na moją zwykłą, czarną koszulkę z długimi rękawami.

- A niby co miałem założyć? - unoszę brwi. - Kurtkę z cekinami?

Christina uśmiecha się półgębkiem, ale nie odpowiada. Wymija mnie i rusza w stronę Uriaha, ubranego w kurtkę z cekinami. Przewracam oczami.

- Do zobaczenia później! - woła Uriah, kiedy ja i Tris wychodzimy z pokoju. A już się bałem, że nas nie zostawią. Chociaż z drugiej strony nie chcę, żeby to spotkanie podpadało pod miano randki. Za wcześnie na coś takiego.

- Jak ty z nimi wytrzymujesz? - pytam pół żartem, pół serio.

- Przyznam, że momentami nie jest to łatwe. Poza tym naprawdę wydaje mi się, że oni ze sobą kręcą, co nie jest zbyt... Wiesz.

Loved You First ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz