❞ and when you find out what's been waiting
the moment you open your eyes
you'll see your true reflection
the very first time in your life ❞
Wciąż nieco przemarznięty Yoongi podciągnął jeszcze wyżej miękki koc i przymknął na chwilę zaczerwienione powieki, ponieważ sam zapach dawał mu wystarczające powody do zatracenia się w innej rzeczywistości. Siedział w ciszy, trzymając chude nogi blisko ciała i podkurczając zimne palce stóp odziane w tęczowe skarpetki. Nie był to pierwszy raz kiedy Namjoon znajdował go w środku nocy na podwórku, gdy praktycznie nie powinno się wychodzić ze względu na panującą temperaturę. Min, jego zdaniem, nie miał predyspozycji do bycia odpornym na mrozy oraz inne anomalie pogodowe i bardzo często starał się ten fakt wbić mu do głowy.
Chłopak spojrzał na suszącą się czapkę na grzejniku, a potem uśmiechnął się jakby sam do siebie. Zdawało się, iż znów zaczął pogrążać się w przemyśleniach.
Nie było mu dane jednak czynić tego przez zbyt długi czas, gdyż ciche trzaśnięcie drzwi strąciło go ze stanu coraz głębszej refleksji. Zamrugał oczami.
Każdy moment z tobą światłością zmarniałego życia.
- Zrobiłem ci czekoladę. Wyrwałem ją Jiminowi z gardła. - zaśmiał się, ściskając ostrożnie parujący kubek. - Została ostatnia porcja. Bądź mi wdzięczny, ponieważ stoczyłem bitwę. - usiadł obok przyjaciela, roztaczając w pomieszczeniu kakaowy aromat.
- Naprawdę? Jak Jimin to zniósł? Czuł się przegrany? - uniósł brew w pytającym akcie.
- Bardzo. Musiałem podać mu chusteczki. Nawet chyba zaczęło mi się robić przykro. - westchnął teatralnie.
- Ah, to może zostawię mu łyka?
- Nie będzie chciał, bo się obraził. Ugodziłem go w serce.
- Pogrążmy się w żałobie. - mruknął i nachylił się w celu przejęcia wrzącej czekolady, ale, jak się okazało, chęci były niepotrzebne. Szczupłe palce władcy jego wrażliwego serca sprawnie przychyliły naczynie wprost do ust zdziwionego Mina, którego stan naczyń krwionośnych niemalże chciał spowodować wylew krwi do oszalałego mózgu. Napił się bardzo powoli, czuł z jakim taktem robił to Namjoon, jak ostrożnie i wręcz czule, troskliwie.
Przez jego gardło przepływała słodycz, której smaku chwilowo nie był w stanie poczuć. Rozprzestrzeniające się doznania, będące zdecydowanie bezpośrednim skutkiem zmysłowej bliskości najdroższego, wyszarpały z jego jaźni umiejętności prawidłowego podtrzymywania funkcji życiowych- odniósł wrażenie, że zaczął tracić kontakt z czymkolwiek. Wszechobecny szum w uszach, ścisk w czaszce, głośne pulsowanie wszystkiego, wprowadzające sukcesywnie w amok, wcale nie pomagały mu w zachowaniu ostrożności, która była dla niego wartością nadrzędną. Wycedzał powietrze, starał się je nabierać i wypuszczać w sposób nader miarowy i zwyczajny, silił się także na niezbyt głębokie wchodzenie w kontakt wzrokowy z ukochanym.
Najdroższy blasku egzystencji! Jeżeli umrę, przywrócisz mnie do żywych? Twój wzrok zabija! Twój oddech narkotyzuje! Okrutna katatonia chce mnie wziąć w objęcia.
Jesteś grzechem.
Poszczególne wnętrzności wirowały w rozemocjonowanym organizmie Wertera- posiadacza feralnego losu.
- Nie jest za słodka? - spytał, przechylając kubek ponownie w kierunku różowych warg Mina.
- Nie, jest idealna.
CZYTASZ
młody werter krwawi
Fanfictionświat jak baśń o zatartych konturach przymglony, ale pełny ciebie ✧・゚: *✧・゚:* namgi; angst