dix

54 14 19
                                    

❞ i believe in you
you know the door to my very soul
you're the light in my deepest, darkest hour
you're my savior when i fall ❞ 



Ostatnie wydarzenia spowodowały, że Yoongi nie potrafił przebywać w towarzystwie swojego najdroższego przyjaciela, ponieważ on przypominał mu o wszystkim, co mógł mieć i co jednak było poza jago zasięgiem. Jego oczy, para nieboskłonów o czekoladowym kolorze, były upojnym świadectwem upadku i tęsknoty, a głos uniemożliwiał życie bez nadziei na choć minimalne doświadczenie jego uczuć. Nie potrafił na niego patrzeć, przynajmniej przez pewien czas, gdyż musiał pozbierać wszelkie zbitki, rozczłonkowane myśli i emocje. 

Przy tobie cierpię, lecz gdy jestem daleko, cierpię bardziej. 

Kocham cię tak bardzo, że czuję ból. 

Miłość do ciebie jak róża- piękna aczkolwiek ciernista. 

Nie rozmawiali ze sobą od tamtego czasu i to raczej było spowodowane postawą Mina, ponieważ ten nie odpisywał mu ani nie odbierał telefonów, co było dla Kima bardzo niepokojące. Jeszcze nigdy dotychczas nie miała miejsca taka sytuacja miedzy nimi. Yoongi każdego dnia usiłował znaleźć skrawki swojej silnej woli i pozytywnego nastawienia w stosunku do jego relacji z Namjoonem, chciał znów móc widzieć go w ciepłym świetle promieni słonecznych i schować cierpiętnicze pobudki gdzieś głęboko, tak jak to robił do tej pory. Był rozbity wewnętrznie i jednocześnie sobą zawiedziony, uważał się za niedostatecznie silnego w obliczu przecież bardzo prawdopodobnych incydentów. Godząc się na dzielenie Joona z kimś innym, przyjął na siebie w tajemnicy paskudny ból przebijający się przez warstwy tkanek i miażdżący kości na proch. Teoretycznie powinien być widmem siebie, zaś w praktyce był wciąż skory do trwania przy Kimie. Paradoksalnie przełamywał ścianę własnych lęków i bólu, resztkami sił wydostawał się ze śmierdzącego błota w bagnie swojego umysłu. 

I choć jego marzenia o czymś lepszym były płonne, to niestrudzenie brnął w sidła, które sam sobie zastawił i był tego, rzecz jasna, świadom. Każda decyzja w jego życiu została podjęta przez niego świadomie, więc umiał przewidzieć konsekwencje własnych czynów. Dokonywał na sobie samosądu i był katem siebie samego, zadawał sobie ból napędzany tylko z pozoru pięknymi uczuciami, które nieubłaganie pchały go ku obłąkaniu. 

Ostatecznie jednak zdecydował, iż będzie chciał się z nim przyjaźnić, bo Namjoon, jako osoba całościowo, był jego życiową ideą nadwartościową definiującą istnienie. 

Tymczasem nie był w stanie sprawować tej roli dostatecznie dobrze, bo nie mógł się pozbierać po ich ostatniej wymianie spojrzeń. Widział go przez łzy, natomiast nieunikniony fatalizm ściskał jego serce. Ściskał, dusił i wlewał gorycz do gardła. Chłód przebijał jego ciało na wylot- mroźny wiatr jako symbol nadchodzącej zimy życia. Wciśnięty w oblodzony parapet papieros tlił się przez kolejną minutę, a potem całkowicie zgasnął. Rozstali się w gehennie milczenia. Kurtyna opadła, aura nierozwiązanych dylematów nasyciła zimowy, ponury świat. 

Moim udręczeniem nadajesz sens wszystkiemu. 

Żadna substancja psychotropowa, żaden środek odurzający nie dorównywał działaniem odczuciom, jakie towarzyszyły mu w miłowaniu osoby, z którą chciałby dzielić swój los. To wszystko siedziało w nim tak głęboko, że już nie posiadał umiejętności wglądu w nasilenie swoich emocji. Chemia działa powierzchownie i oddziałuje na poszczególne objawy, miłość zaś rozkorzenia się w samym środku jestestwa- tego nie da się wyrwać, to trzeba zaakceptować. 

młody werter krwawiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz