neuf

54 17 15
                                    

❞ i can't show you a ruined part of myself
i wear a mask again and go to see you
but i still want you



- C..co tutaj się wyrabia? - spytała dziewczyna, zamykając za sobą drzwi z równie głośnym trzaskiem, co dawało dobitne świadectwo jej zdenerwowania. - Namjoon wytłumaczysz mi? Nie odpisujesz mi dzisiaj, co z tobą jest? Może czegoś nie wiem? - podeszła do nich. 

Yoongi już zdążył oderwać się od pięknie pachnącego ciała przyjaciela i odsunąć się na nieznaczną odległość. Krzyk dziewczyny momentalnie ściągnął go na ziemię i znowu zamknął w okowach teraźniejszości. 

- Przestań krzyczeć. Przynajmniej nie drzyj się dzisiaj. - powiedział cicho Min, patrząc się na nią w końcu. Jego oczy wyrażały poniekąd smutek.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić, idioto! Mam ciebie dosyć, ciągle się do niego kleisz! Namjoon, nie widzisz tego? To jest obleśne. - tupnęła nogą niczym rozwydrzone dziecko, Joon natomiast spojrzał się w zdziwieniu na swojego przyjaciela, na którego temat dowiedział się czegoś nowego. Nagle dziewczyna uderzyła bruneta w ramię, a potem po raz kolejny. - Namjoon jest mój, rozumiesz? Pijawko! Ciągle tylko za nim chodzisz! Zostawisz go w końcu? 

- Namjoon nie jest niczyją własnością. - Yoongiemu zrobiło się niedobrze nie od samych słów dziewczyny, lecz od faktu, iż Joon musiał tego wszystkiego słuchać w dniu rocznicy śmierci jednej z najdroższych osób jego życia. 

- No właśnie, więc się od niego odpierdol. A ty co tak milczysz?! - cała czerwona spojrzała na milczącego szatyna, wciąż nieco przygaszone i zagubionego w chaotycznej sytuacji. - Powiesz mi o co chodzi? A może on ci się podoba, co? 

Min Yoongi nie wytrzymał, nie mógł patrzeć jak jego najpiękniejszy kwiat był raniony jadowitym krzykiem i terroryzowany wwiercającym głosem. Powietrze w pomieszczeniu było tak ciężkie, iż wszyscy oddychali z trudnością. Atmosfera doprowadzała do istnych zawrotów głowy podsyconych skrajnymi emocjami. Podniósł się z kanapy i chwycił dziewczynę za nadgarstek, po czym wyprowadził z pokoju, zostawiając Kima samego. Nie interesowało go, w jaki sposób ona na to wszystko zareaguje, nie zważał na jej idiotyczne krzyki i infantylne zachowania, albowiem miał jeden priorytet- powiedzieć jej o co o niej myślał. Zawsze wychodził z założenia, że wszystko na świecie ma swój początek oraz koniec i co za tym idzie- wszystko ma swój poziom minimalny, jak i maksymalny. Przekroczone granice tolerancji bardzo często pozbawiają racjonalnego postrzegania i omamiają umysł gwałtowną emocjonalnością. W takich sytuacjach przez człowieka przemawiają czyste uczucia, a rozum zanika na czas nieokreślony i dopiero, po jakimś czasie, gdy właśnie ten umysł ocuca się, zaczyna odczuwać się wyrzuty sumienia związane z zdroworozsądkową decyzyjnością. 

Wyprowadził ją nieco dalej od drzwi pomimo jej prób wyszarpania się z dosyć mocnego uścisku.

- A ja mam dosyć ciebie. Myślisz, że dobrze znoszę twój widok? Jesteś jak trucizna. Manipulujesz nim, wykorzystujesz. - szarpnął w dół jej rękę, gdy ją puścił, a dolną wargę mocno przygryzł. Nie czuł łez w oczach, gdyż bardziej skupił się na tym co mówił. - Czy ty kiedyś pytałaś o jego uczucia? Czy z góry założyłaś, że wszystko musi być tak, jak chcesz? 

- Jesteś pojebany! On mnie kocha! A ciebie nie!

Jego miłość czymś dla mnie odległym. Pragnę innej rzeczywistości. 

młody werter krwawiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz