douze

69 13 26
                                    

❞ on top of this ending tune
i am standing here alone
now tell me
that it's over, let me know❞



Jego utęsknienie za Kimem było aż nad wyraz dosadne. Dawały mu to zrozumienia błądzące dłonie Jimina, które wcale nie docierały do choć wierzchniej warstwy jego seksualności, jak również słowa, które dodatkowo wprawiały go w stan załamania. Ciche posapywania raz za razem wpływały do jego uszu, zaś woń alkoholu owiewała zarumienioną twarz Mina, rozbitego od środka i zagubionego. Leżał niemalże bezwładnie pod wiszącym nad nim Parkiem i pozwalał mu się dotykać, choć do niczego nie był przekonany- być może było to spowodowane zbyt mocnym odurzeniem alkoholowym, bądź jego generalnym zrezygnowaniem. 

Nieszczęśliwie zakochany Werter nie czuł nic prócz marazmu. 

Wypuścił głośno partię powietrza z napiętego wnętrza, aby kolejno spojrzeć przymglonym wzrokiem na biały sufit, stopniowo stający się bardziej zniekształcony, i zacisnął wargi. Spiął się w momencie, gdy rozochocony jego biernością siwowłosy chwycił spód koszulki i podwinął wysoko, aby móc obdarowywać namiętnością jego mleczny brzuch i zagłębienie w miejscu mostka. Szczupłe ciało Mina nie reagowało w sposób adekwatny. Właściwie to w ogóle nie reagowało.

Łzy były nieuniknione. Nie umiał odtrącić od siebie beznadziejności sytuacji. 

Pożądanie bolało. Jego jednostronność dewastowała.

- Uwielbiam cię, uwielbiam, Yoongi. - wydukał oczarowany urodą Yoongiego, Jimin. Widać było, że chłopak pałał do niego nie tylko uczuciami o zabarwieniu erotycznym, ale także czymś głębszym. 

Min zreflektował się, że będzie strasznie ich boleć prawda, gdy w końcu wszystko się urzeczywistni. Mokry katar i łzy zawiesiły się w jego pulsującym gardle. 

- Marzyłem o tobie od dawna... - wyznał rozpalony Park, po czym wcisnął twarz w podbrzusze bruneta o mokrych oczach. 

To wszystko było nieprawdziwe, przepadło, rozsypało się jak popiół na jesiennym wietrze. Zdewastowane cząstki boleściwej duszy Yoongiego stały się elementem cierpienia reszty świata. Wymieniał skondensowane i przegrzane powietrze i czerpał z niego te życiodajne cząsteczki, choć chwilowo nie potrafił dostrzec celowości w tychże czynnościach. 

Nie wiedział, co ma sens. 

Gdy tak leżał i poddawał się tym, jakby ująć je postrzeganiem czysto obiektywistycznym, naprawdę bardzo przyjemnym aktom cielesnym dokonywanym przez Park Jimina, wszelako już przestał silić się na wymuszanie swoich reakcji. Niewątpliwie przestał się oszukiwać, że kiedykolwiek będzie potrafił oczyścić siebie z tych bolesnych emocji i spojrzeć na ludzi w sposób bardziej głębszy. W taki, jaki go usatysfakcjonuje. 

Nic mnie nie zadowoli. 

Zabrał przemoczoną dłoń z winnej twarzy i skierował przesycone apatią spojrzenie na poczynania chłopaka. Wyglądał jak widmo samego siebie, jak esencjonalna postać skumulowanego bólu i nostalgii, od której po prostu nie umiał się uwolnić. Na sam widok kogoś innego balansującym nad dolnymi partiami jego ciała, nie zrobiło mu się zbyt dobrze, a wręcz przeciwnie- odczuł nieposkromione wyrzuty sumienia, żal do siebie i Jimina oraz wstyd i skrajne upokorzenie, a dodatkowo pragnął poczuć Namjoona aniżeli Parka. To z jego powodu się zjawił w tym pokoju, to z jego powodu poszukiwał bezmyślnie losowej bliskości mogącej być dla niego przynajmniej chwilowym substytutem. 

Westchnął głęboko i podparł się łokciami, aby potem podnieść się do pozycji półsiedzącej z popartymi rękami wzdłuż ciała. Zagryzł mocniej dolną wargę. - Jimin, przestań... - powiedział twardo i zdecydowanie. 

młody werter krwawiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz