Rozdział 14: Pobity, idiota

1.3K 44 39
                                    

Vincent przyjrzał się strojowi, a potem mnie.

- Hmm...cudnie - powiedział oblizując usta - Napewno będzie cudnie wyglądać. Ale czy jest jakiś strój który bardziej odkrywałby...wie Pani...jego ciałko?~

Kobieta była taka uradowana. W zasadzie to u nas w mieście dość rzadko widuje się...kogoś takiego jak Vincent. Takiego...Homosia.

- Tak, tak, tak! - krzyknęła - Mamy takie coś! Cudownie będzie na Pana chłopaku wyglądać! A może nie na chłopaku tylko mężu? Ahh! - sprzedawczyni zarumieniła się bardzo, i tamowała swój krwotok z nosa.

- Jeszcze nie męża, ale kto wie? - Vincent złapał mnie w talii - Może mój mały seksiak zechce za mnie wyjść?~

Zarumieniłem się i walnąłem go w twarz - nie będę udawać, że jestem gejem. No way.

- Pani da ten strój, on płaci i spieprzamy, dobra? - warknąłem wściekły.

- Ale Scotty, słoneczko, kwiatuszku mój ty kochany. Ty dziwko moja kochana... - mówił Vincent.

"Dziwko"!?

- O ty pojebie - szepnąłem i rzuciłem się na niego w gniewie. On upadł na ziemię, a ja na niego - Nie!...Jestem!...Dziwką!

Zacząłem okładać go po twarzy pięścią. Sprzedawczyni dalej się uśmiechała i rumieniła.

- Pierdolcu jeden! Co się do mnie doczepiłeś, co!? Pierdol się cwelu! - krzyknąłem do niego - I odwal się ode mnie, chuju jeden!

- D-Dobra! Już przestań mnie bić...!

Spojrzałem na jego twarz. Miał kilka siniaków i leciała mu krew z wargi. Westchnąłem i wstałem. Odszedłem od niego kilka kroków dalej. On wstał, i otarł krew z wargi.

- A co? Nie jesteś moją dziwką? - zapytał oblizując wargę.

- Nie jestem. I nawet nie śmiej mnie tak nazywać!

- Dobra. Dobra. Ale chcę sprawdzić co zrobiłeś mi z twarzą... - powiedział i wyciągnął telefon.

- N-Nie! Nie rób tego!

- Bo co? Przekonasz mn-

I przerwałem mu składając krótki, wymuszony i nieszczery pocałunek. Vincent był tym zszokowany.

- Cz-Czemu...Ah... - westchnął - Znów czułem Twoje cudowne ustka na mnie...

Sprzedawczyni podała mi jakiś strój z wykrojem na brzuchu.

- Pan przymierzy, dobrze? - powiedziała zadowolona.

Spojrzałem na Vincenta. Kiwnął głową, na znak, abym ubrał ten strój.

Westchnąłem zdeterminowany, i wraz ze strojem wszedłem do przebieralni. Zdjąłem z siebie spodnie, bluzkę, okulary, buty i założyłem strój. Był ciasny, lateksowy. Szary z wieloma koronkami. Do stroju dołączony był również dodatek na głowę - nie wiem co to, ale kojażę to. Do tego podkolanówki - czarno-białe z koronką na górze. Do tego stringi i tyle...Ubrałem.
Spojrzałem w lustro. Żałosne...Dlaczego ja daję się tak manipulować takiemu...czemuś...?

- Uh...to tylko jeden dzień... - powiedziałem do siebie.

Spojrzałem na swoje ręce i nogi - były pocięte. Ale wyglądały lepiej niż wczoraj, rzecz jasna. Zostawiłem bandaże w domu.
Kuwaaa. Że też ich zapomniałem!

Ostatecznie założyłem okulary i wyszedłem z przebieralni.

Kasjerka i Vincent spojrzeli na mnie. Ja nieśmiało obróciłem się dookoła siebie.

- Wooow...Scotty! Musisz to wziąć! Jesteś taki pięknyyyy~

Wróciłem po tych słowach do przebieralni, i przebrałem się w swoje ubrania. Zabrałem strój i wszelkie do niego dodatki. Poszedłem z Vincentem do kasy. On zapłacił...

(18+) Kiedy wiatr wieje zbyt mocno... | Vincent x Scott • Yaoi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz