Rozdział 30: Miłość, huh?

1.1K 40 15
                                    

Podziwiał moje ruchy na rurze. Byłem wtedy taki pewny siebie - to pewnie za sprawą alkoholu, do którego nigdy nie miałem dobrej głowy.

- Tylko on zasługuje na takie widoki z mojej strony! - zacząłem ściągać z siebie spodnie, koszulkę i skarpetki. Było to odrobinę trudne, ponieważ musiałem trzymać się tej rury i wykonywać jakiekolwiek ruchy, aby przypadkiem nie zanudzić mojego widza. Finalnie zostałem tylko w bokserkach - Zechce je mój widz ściągnąć?~

Vincent zarumienił się i wszedł na podwyższenie, na którym była rura. Położył swoje dłonie na moich biodrach i agresywnie mnie do siebie przyciągnął.

- Tak.

Klęknął przede mną i zdjął ze mnie bokserki. Ale nie zrobił tego normalnie, rękoma, tylko chwycił bokserki w zęby i je ze mnie zsunął. Trzymał je chwilę w zębach, a potem odrzucił na bok. Wstał i odsunął się odrobinę.

- Tańcz - rozkazał.

Uśmiechnąłem się uwodzicielsko i wróciłem do tańca. Na szczęście w rejonie tej rury nie było ludzi - tylko ja i Vincent...Tak mi się przynajmniej zdawało, dopóki nie ujrzałem czyjejś głowy wysuniętej zza ściany. Krótkie włosy...Głowa zwrócona była w moją stronę.

- Czego ty się kurwa patrzysz?! - wydarłem się na tego kogoś - Spierdalaj! Widoczki wyłącznie dla Vincenta!!

I wtedy postać ukazała się w prawie całej okazałości. Nie mogłem dostrzec detali takich jak oczy, rysy twarzy czy ubiór, ale...zauważyłem kilka rzeczy. Oprócz tych krótkich włosów, dostrzegłem też, że osoba ta jest wysoka.

- Nie sądziłem, że będziesz w stanie tak dobrze bawić się w jego towarzystwie po...tym wszystkim... - usłyszałem i zauważyłem, że owa osoba idzie w naszym kierunku i śmieje się przerażająco.

Kiedy staliśmy w odległości około 2 metrów od siebie, zauważyłem maskę na jej twarzy.

- Kim ty do kurwy jesteś? - zapytałem zasłaniając swoje krocze. Bo przecież tylko Vincent mógł widzieć - I czemu nam przerywasz?

W pewnym momencie ta osoba podeszła do mnie bardzo blisko. Swoją dłoń położyła mi na twarzy. Brązowe, krótkie włosy. Ubrana na czarno. Vincent podszedł do mnie bliżej, żeby jeśli wystąpi taka potrzeba mi pomóc.

- Szybko się ogarnąłeś po tym wszystkim, co? To wręcz zabawne. Ktoś taki jak ty z kimś takim jak Vincent...Po tym wszystkim... - mówiła osoba - A jeszcze niedawno tak bardzo się tym przejmowałeś...

Zaśmiała się i odwróciła do mnie tyłem. Patrzyłem na Vincenta, nie wiedząc co się właśnie odjebało.

Facet - tak wnioskowałem po głosie - zaczął iść w swoją stronę.

- Miłej nocy, Panie Cawthon~

Po tych słowach zniknął za rogiem. Nie wiedziałem co powiedzieć i co zrobić. Vincent podał mi moje ubrania i wtulił się we mnie. To trochę pomogło...dobry z niego przyjaciel...Nie byłem pewien, jak zareagować...Czułem...jakbym skądś znał tą osobę, ale nie potrafiłem określić kto to...

- Wracajmy do domu, Scott.

- A-Ale taniec i to wszystko-

- Wracajmy do domu.

Gdy to powiedział, odepchnął mnie od siebie trochę, zabrał mi ubrania, które trzymałem i ubrał mnie. Patrzył na mnie widocznie zmartwionym wzrokiem...

- Dasz radę chodzić?

Niepewnie pokręciłem głową. Fioletowłosy natychmiast wziął mnie na ręce i wyszedł z budynku. Świeże powietrze...Usadowił mnie w swoim aucie na siedzeniu pasażera, a sam usiadł za kółkiem.

- J-Jedziesz po pijaku? - zapytałem.

Widziałem, że coś go gryzie. Wpatrywałem się nietrzeźwo w jego oczy, do momentu, gdy złapał mnie za rękę.

- Mów co Ci się dzieje. Zrozumiem w-wszystko - wyszeptałem.

Vincent westchnął i złożył na moich ustach krótki, ale przyjemny pocałunek. Następnie odsunął się ode mnie trochę, włożył kluczyki do stacyjki, przekręcił je i ruszył powoli autem przed siebie. Jechaliśmy w ciszy, która mnie przerażała, więc postanowiłem ją przerwać.

- Cz-Czemu byłeś przygnębiony?

Fioletowłosy stanął na czerwonych światłach i spojrzał mi prosto w oczy. Lustrował mnie wzrokiem. Jakie on ma piękne oczy...

- Pamiętasz mojego kuzyna, Dannyego? - zaptał nie odwracając ode mnie wzroku.

- Tak...Wrobiłeś go, aby mi pomógł...

- No to... - westchnął. Był zmartwiony, ale...widać też było u niego coś rodzaju złości - ...ten facet w masce...

Czy on ma na myśli, ż-że...?

- To był on. Danny. Mój kuzyn.

Zamurowało mnie to odrobinę. Ale byłem w stanie wto uwierzyć. Rzeczywiście, podobny głos do Dannyego...
Nagle światła zmieniły się na zielone i Vincent odwrócił ode mnie wzrok i ruszył. Jechaliśmy w ciszy. Nagle zrobiło mi się bardzo smutno. Bez powodu, tak poprostu. Prawie płakałem.

- V-Vincent... - wyjąkałem.

- Tak, Scotty?

Spojrzałem na niego.

- Zatrzymaj się tutaj.

Vincent spojrzał na mnie odrobinę zdziwiony, ale wykonał moje polecenie. Zatrzymał się na poboczu. Złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Tak? - zapytał.

Nie wiedziałem co mi jest. Utraciłem trzeźwość umysłu jeszcze bardziej.
Patrzyłem na niego. Upijałem się jego wzrokiem coraz bardziej. Zarumieniłem się na twarzy. Czułem to. Płonąłem. Zbliżyłem się do niego i pocałowałem.

To musiało go pobudzić.

Odwzajemnił. Nasze języki oplatały się ze sobą. Było tak gorąco...Vincent zdjął swoją bluzkę. Wiedziałem co stanie się za chwilę. Postanowiłem się temu całkowicie oddać. Oboje zaczęliśmy się rozbierać i po chwili byliśmy całkiem nadzy.

- Mocno - powiedziałem.

Fioletowłosy kiwnął głową i przenieśliśmy się na tylne siedzenia. Położyłem się i wpatrywałem w Vincenta, który nade mną zawinął. Rozłożyłem nogi dość szeroko.

- Na życzenie, skarbie~

I wtedy poczułem jego wielkiego członka w sobie. Jęknąłem i zamknąłem oczy. Vincent zaczął się powoli poruszać. Ten ból i przyjemność, która z tego płynęła...

- V-Vincent! - wydarłem się w dalszym ciągu jęcząc - Prosiłem o mocno!

Fioletowłosy zaśmiał się cicho i znacznie przyspieszył. To było takie dobre! Po jakimś czasie zaczął się obijać o moją prostatę.

- Ahhhh! - jęknąłem głośno - Jeszcze ah!

Vincent przyspieszał z chwili na chwilę, coraz mocniej obijając się o moją prostatę. Jęczałem bardzo głośno. Ch-Chyba lubię to uczucie...

- Scott, muszę Ci coś powiedzieć.

- Ahhh! M-Mów!

Nie mogłem powstrzymać swoich jęków. Nie potrafiłem przestać.

- Chyba Cię kocham.

(18+) Kiedy wiatr wieje zbyt mocno... | Vincent x Scott • Yaoi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz