Spojrzałem na niego nienawistnie.
- Okropny jesteś... - warknąłem.
- Chcesz znowu klapsa? Jak nie, to przestań mi dokuczać, kochanie...A teraz może daj mi trochę buziaczków, co słoneczko?
Westchnąłem i obróciłem się do niego. Otarłem się moimi ustami o jego policzek.
- Nie baw się tak ze mną - oznajmił.
Wkońcu obrzydzony złapałem go za jaja, chcąc, aby bardziej się podniecił, i chociaż chwilę do mnie nie mówił. Następnie omało nie żygając go pocałowałem. To byłby krótki pocałunek, gdyby ten zbok nie złapał mnie za tyłek, i nie przyciągnął do siebie. Dlatego pocałunek trwał około pięciu minut.
- Chcę być w Tobie - powiedział, gdy odsunąłem się od niego - Bez względu na to, czy dojdę, czy nie. A ty musisz się zgodzić!
Kilka niewidocznych łez spłynęło mi po twarzy. Znowu...ten zbok...
Ten szybko obrócił mnie tak, że byłem do niego wypięty. Vincent szybko chwycił za swojego członka, i wsadził mi go w mój otwór.
- V - Vin... - jęknąłem.
Vincent zaczął szybko poruszać się do przodu i do tyłu. Z minuty na minutę poruszał się coraz szybciej, i coraz bardziej się we mnie zagłębiał.
- C - cudowny jesteś...tam w środku...Taki ciasny...ciepły... - wyjąkał - Sz - szkoda, że nie jesteś taki na zewnątrz.
Nie mogłem przestać jęczeć - bolało. Tak w sumie to nie wiem czy mi się wydawało, ale słyszałem jakby otwieranie drzwi.
Spojrzałem w stronę zamkniętych, dębowych drzwi - nic. Pewnie musiało mi się zdawać...- Taki ciepłyyy... - wyszeptał Vincent, dalej będąc we mnie i mnie posuwając.
Teraz, opanowywując trochę moje jęki, usłyszałem trzasnięcie drzwi, co prawda ciche - ale coś słyszałem.
- Vin...Slyszę dźwięk drz - drzwi... - wyjąkałem.
- P - pierdolisz... - szepnął i zaczął mnie posuwać jeszcze szybciej - g - głupoty...
- J - ja naprawdę...coś s - słyszałem...
- N - nie k - kochanie. Nie przerwiesz mi w taki s - sposób...
On jest naprawdę jakiś cofnięty w rozwoju...
Ruchał mnie jeszcze mocniej - zboczuch.I wtedy zobaczyłem jak drzwi od pokoju w którym byliśmy się otwierają. Pisknąłem i szybko ukryłem twarz w dłoniach, kładąc głowę na łóżku.
Vincent dalej mnie posuwał.
Drzwi otworzyły się całkowicie i stanął w nich jakiś chłopak, trzymający za rękę jakąś dziewczynę. Spojrzał na Vincenta, który tak bardzo zajął się moją dupą, że nie zauważył otwieranych drzwi i "niezapowiedzianych gości".
- Vincent...Serio z facetem!? - krzyknął gość i zasłonił dziewczynie oczy dłonią.
"Mój tatuś" westchnął, zaczął poruszać się wolno we mnie i spojrzał na gościa.
- Pierdol się - warknął Vincent.
- No właśnie chciałem. Ale jesteś w domu i nie mogę pierdolić - powiedział powoli gość - Ja nie wiem skąd ty wytrzasnąłeś tego gościa, że się z Tobą rucha...
- Zamknij się!! - wrzasnął - To moja sprawa z kim się rucham, a z kim nie!
- Oczywiście, że to Twoja sprawa. Ale chciałem się ruchać z tą oto dziewicą na Twoim łóżku, a ty je zająłeś. I co mam zrobić?
- Spierdalaj!! Nie widzisz, że rucham!?
- Widzę, ale to nie zmienia faktu, że to bardzo gejowskie. A ty chyba nie jesteś gejem, co? Straciłbym do Ciebie wszelki szacunek...
- Spierdalaj mi stąd!
- Ale ja chcę się ruchać! - gość zacisnął jedną z jego dłoni w pięść.
Vincent spojrzał na niego wściekły i rzucił czymś w niego - niebardzo wiem czym, ale usłyszałem krzyk gościa obrywającego w krocze.
- Vincent ty chuju, to boli! - wrzasnął.
I wtedy fioletowłosy zaczął poruszać się znowu tak szybko. Zacząłem jęczeć z bolu.
- Vincent. Możesz poprostu wyjść? - zapytał gość.
- Rucham się, ok!? - wrzasnął Vincent - Spieprzaj stąd! Bo ja...zaraz...
I wtedy poczułem jak doszedł. Jęknąłem.
"Tatuś" westchnął głośno i pokazał do gościa w drzwiach środkowego placa - widziałem, bo kątem oka spojrzałem w jego stronę, ale dalej chowałem twarz w dłoniach...Gość z dziewczyną odeszli, zamykając za sobą drzwi. Ja nie potrafiłem dojść - nawet nie miałem uczucia jakbym miał dojść - trudno. Vincent jeszcze chwilę się poporuszał i ze mnie wyszedł.
- Dobrze Ci Scotty? - zapytał klepiąc mnie po tyłku.
- D - dobrze tatusiu... - skłamałem.
- Dzielne maleństwo. Chodźmy do kuchni. Musisz być głodny.
- Jestem głodny...tatusiu.
- Zrobię Ci coś dobrego do zjedzenia. Chodź kochanie - powiedział i ubrał się szybko. Podał mi moje "seksowne" ubrania.
- Mam ubrać ten strój...? - zapytałem.
- No tak. Dla tatusia. I nakarmię Cię. I przytulę mocno... - za każdym słowem które wymawiał jego twarz rumieniła się jeszcze bardziej - I potem Cię wyrucham na blacie w kuchni. Potem na dachu. Potem w wodzie. Potem jeszcze w kinie...
- Starczy - przerwałem mu - Daj spokój - ubrałem ten sexy strój.
Vincent spojrzał na mnie.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Uh...Nie?
- Okropny jesteś. Chodź. Zjemy coś wkońcu...

CZYTASZ
(18+) Kiedy wiatr wieje zbyt mocno... | Vincent x Scott • Yaoi |
Fanfiction❗Uwaga! Książka zawiera rozbudowane sceny stosunków. (tak, pisałam ją 2 lata temu i nie jestem pewna czemu wczuwałam się tak bardzo właśnie w opis tego). Druga sprawa - pisałam ją w momencie jak byłam dosyć głupia, więc niektóre momenty mogą być po...