#10

189 26 8
                                    

- Przepraszam, nie wiedziałem, że będziesz miał przeze mnie problemy.

Alice przyłożyła Viktorowi do czoła mokrą ścierkę. Razem z Domenem siedzieli w namiocie chłopaka. Dziewczyna zauważyła na czole chłopaka sporego guza i zapytała, skąd go ma. Viktor na początku nie chciał o tym rozmawiać, ale Słoweniec go do tego przekonał. Chłopak opowiedział więc o kłótni, która przerodziła się w bujkę z Vojtechem. Podzielił się też z nimi swoją opinią. Uważał, że Sturša zareagował zbyt impulsywnie. Wiedział, że są przyjaciółmi, ale to nie oznacza, że muszą sobie wszystko mówić, w szczególności, jeśli ktoś sobie tego nie życzy. Nie na tym polega przyjaźń.

- Takie problemy to nie problemy - odparł Viktor. -  Uważam, że nic złego nie zrobiłem. Cała ta afera była niepotrzebna.

- To wszystko przez mojego nad opiekuńczego brata. - Domen sarkastycznie się roześmiał. - Mimo, że już jestem pełnoletni nadal traktuje mnie jak dziecko.

- Może powinieneś z nim o tym pogadać? - zaproponowała Alice.

Domen pokręcił głową. Wyprostował nogi i głośno westchnął.

- Peterowi nie przegadasz. Jeśli on sobie coś umyśli, nikt nie jest w stanie mu tego wybić z głowy.

- Można najwyższa pora? - naciskała dziewczyna.

- Nie będę nam psuł wyjazdu. Zaczęło się, jak zaczęło, ale nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Możemy wykorzystać ten obóz i czas spędzony razem, a nie przejmować się tym wszystkim. To schodzi na drugi plan.

Pozostała dwójka pokiwała potakująco głowami. Domen miał rację. Na załatwianie spraw rodzinnych przyjdzie jeszcze pora. Najważniejsze jest teraz wypocząć, wykorzystać ten czas jak najlepiej. Taki drugi wyjazd może się już nie powtórzyć. Domen podniósł się i wyszedł z namiotu.

- To jak? Idziemy się przejść? - zapytał zaglądając do środka.

- A nie wyglądam aż tak źle? - Alice odłożyła ścierkę i uśmiechnęła się do Czecha.

- Wiesz, mogło być gorzej. 2 dni i nie będzie po nim śladu.

Domen wyciągnął do niej rękę i pomógł jej wstać. Wyszła z namiotu, a tuż za nią Viktor. Zamknął za sobą na zamek namiot. Na szyi zawieszony miał na grubym pasku aparat fotograficzny. Uśmiechał się szeroko do pary.

- Trzeba jakoś uwiecznić ten wyjazd. Proszę o uśmiech!

Domen bez zgody dziewczyny wziął ją na ręce. Ta zapiszczała i pogładziła ręką swoją spódnice. Uśmiechnęła się szeroko do obiektywu, podobnie jak Domen. Polašek zrobił zdjęcie i podniósł kciuka do góry.

- Zrobione! Możemy iść dalej.

***

- Raz, dwa, trzy!

Maciek wyskoczył w górę i zbił piłkę. Przeszła od na połowę przeciwników. Andreas rzucił się po nią, ale nie sięgnął. Zabrakło mu kilka centymetrów. Maciek razem ze Stephanem, Kevinem i Kamilem zbili ze sobą piątki. Wellinger podniósł się i strzepał piasek znajdujący się na jego spodenkach. Od kilkunastu minut rozgrywali ze sobą mecz. W skład drużyny Andreasa wchodziła Patrycja, Anze i Dawid, a w skład drużyny Maćka Kamil, Kevin i Stephan. Jak na razie oni wygrywali, a ich przewaga wynosiła 3 punkty nad drużyną Andiego.

Andreas przechodząc się po terenie znalazł starą szopę, a obok niej boisko do siatkówki. Piłkę juz miał, tylko potrzebował siatki. Wszedł do szopy, w której znalazł daną rzecz. Wychodząc, zauważył Dawida, którego poprosił o pomoc w przymocowaniu siatki. Tak oto zrodził się pomysł do odegrania meczu w siatkówkę. Andreas zaproponował go Patrycji i Stephanowi, którzy z chęcią się zgodzili. Dawid porozmawiał z Polakami i zabrał ze sobą tez swojego współlokatora z namiotu.

Zostali podzielenie sprawiedliwie, na dwie drużyny o podobnych umiejętnościach. Najlepiej spisywała się podczas gry Patrycja, która przez kilka lat uprawiała ten sport, jednak przez liczne kontuzje musiała z niego zrezygnować. W wolnej chwili lubiła grać, w szczególności rywalizować z innymi. Każdy na boisku miał inną rolę. Wellinger i Bickner jako, że byli najwyżsi ze swojego zespołu, zostali środkowymi. Leyhe razem z Dawidem atakującymi, Patrycja z Maćkiem - rozgrywającymi, a Kamil wraz z Anze- przyjmującymi. Piotrek dostał miano sędziego.

  Gra mijała im w przyjemnej atmosferze. Rywalizacja była zacięta. Każda drużyna chciała wygrać. Jednego seta grali do 25, później następowała zmiana stron. Po czterech setach wygrana nadal pozostała nie rozstrzygnięta. Musieli zagrać tie breaka do 15 punktów. Minimalnie wygrywała drużyna Maćka, jednak przeciwnicy dobrą zagrywką dorównywali im i to oni ostatecznie wygrali.

- Dziękuję za wspólną grę! - Andreas podał Maćkowi rękę i uśmiechnął się szeroko. - No cóż, jednak wygraliśmy.

- Szczęście sprzyja lepszym - dodała Patrycja.

- Możemy zagrać jutro mecz rewanżowy - Kevin podniósł piłkę z piasku i podrzucił ją do góry.

- Nie ma sprawy! - Anze upił kilka łyków wody i odłożył butelkę na ławkę. - To mój ulubiony sport, oczywiście zaraz po skokach.

Wszyscy się roześmiali i w dobrych humorach wracali do namiotów. Polacy włączyli muzykę i zaczęli śpiewać. Niestety, była ona po polsku i nikt z pozostałych nie był w stanie jej zaśpiewać. Uśmiechnięci słuchali jednak wykonania Polaków, a na końcu solo Piotrka. Nie rozumieli słów, ale sama melodia im się podobała. "Musze nauczyć się polskiego" pomyślał Andreas i uśmiechnął się pod nosem.

- Rozumiesz coś z tego? - zadała pytanie Patrycja, starając się zagłuszyć dźwięki płynące z głośnika.

- Nie, ale fajnie to brzmi - odpowiedział jej Andreas.

  Dziewczyna roześmiała się głośno i złapała za rękę chłopaka, następnie zaczęła się kręcić wokół niego. Niemiec złapał ją za drugą rękę. Objął w talii i zaczął z nią tańczyć. Wokół nich uformowało się małe kółeczko ze skoczków. Teraz w powietrzu rozchodziły się dźwięki piosenki Alana Walkera ,,Faded". Andreas przyspieszył rytm i ob kręcił dziewczynę, następnie przyciągnął do siebie. Patrycji przez ten cały czas nie schodził uśmiech z twarzy. Wpatrywała się w Andreasa niczym w obrazek. Chłopak czuł ten wzrok. Zrobiło mu się gorąco. Piosenka juz się kończyła, muzyka powoli cichła. Przyjaciele zwęzili kółeczko, przez co Andreas i Patrycja byli wtuleni w siebie. Niemiec przejechał dłonią po policzku dziewczyny, a ona zamknęła oczy. Pochylił się do niej, a gdy zamierzał pocałować, usłyszał głośny krzyk za swoimi plecami. Gwałtownie oderwał się od przyjaciółki i rozejrzał na około.

- Kto to był? - Stephan wydawał się tak samo zdziwiony jak on.

- To brzmiało jak głos Anji... - szepnął Maciek.

Wszyscy odwrócili się i zobaczyli biegnącą w ich stronę Norweżkę. Potknęła się i gdyby nie refleks Kevina, upadłaby na ziemię.

- Tam...jesstt... - wskazała na kamper, ale nie wydusiła z siebie kolejnego słowa.

  Andreas wytężył wzrok i zobaczył Michaela pochylonego nad kimś. Drzwi do kampera były otwarte. Zaniepokoił go ten widok. Zapytał więc Anje:

- Co się stało?

- Johann... - starała się powstrzymać łzy. - On... Nie żyje.

Obóz TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz