#38

127 15 7
                                    

- Wiesz, że milcząc pogarszasz swoją sytuację?

Starszy mężczyzna ubrany w granatowy mundur oparł dłonie na metalowym biurku. Na głowie dalej miał założoną czapkę, którą po wejściu powinien zdjąć. Zapomniał o tym. Chciał jak najszybciej porozmawiać z zatrzymanym. Nie po raz pierwszy. Codzinnie u niego przebywał, starając się wyciągnąć z niego chociaż jedno zdanie, słowo. Aby przyznał się, bądź wyparł tego, co mu zarzucają.

Zetknął na papiery, które przyniósł ze sobą łączyć. Mężczyzna nie znajdował się w ich kartotece, nie popełnił żadnych wykroczeń. Widząc go po raz pierwszy, nie znając jego historii, nie uwierzyłby, że zamordował na obozie swoich przyjaciół. Skruszony wyraz twarzy, nieśmiały uśmiech, wzrok wbity w ziemię, ciemne włosy opadające na czoło. Ubrany schludnie, z wyczuciem stylu. Czy właśnie tak wygląda morderca? Właśnie w tym momencie przekonał się, że pozory mogą mylić.

Ponad tydzień bezskutecznych przesłuchań. Prób wyciągnięcia z niego cokolwiek. Jakby zupełnie zamknął się w sobie i nic nie chciał powiedzieć.

- Musisz zacząć z nami współpracować - zwrócił się do niego. I tym razem nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Westchnął i pochylił się do przodu, bliżej zatrzymanego. Mężczyzna nie miał na sobie kajdanek, które ograniczałyby jego ruch. Mógł poczuć swobodę, którą chciał mu zapewnić. Jednak nawet to nie przekonało go do złożenia zeznań.

- Złożyliście jakieś śluby milczenia czy co... - mruknął do siebie, podnosząc ze stolika kubek z gorącą kawą i upijając jej łyk.

Zapoznał się już z wieloma przypadkami, różnymi przestępcami, trudnymi sprawami do rozwiązania. Oni potrafili się po krótkim czasie wyłamać i przyznać do winy. Dowody przeciwko nim postawione mówiły zbyt wiele, lecz bez przyznania się do winy nie można rozpocząć procesu. Nic nie mówi, policja jest bezsilna. Może jedynie zdobywać kolejne informacje, które pomogą im w dalszym postępowaniu.

Widząc lekki uśmiech na twarzy zatrzymanego podjął kolejną próbę nawiązania rozmowy z nim. Wyciągnięcia jakichkolwiek informacji. Chociażby rozpoczęcie rozmowy byłoby dla niego sporym plusem.

- Od tygodnia rozpisują się o tobie,
o was w gazetach, mówią w telewizji, rozmawiają pomiędzy sobą, a tak naprawdę nie wiedzą, kto za tym wszystkim stoi - policjant podniósł się z krzesła i podszedł do zatrzymanego. - Domen mediów nie została podana informacja kogo podejrzewamy. Nie zdradziliśmy nazwisk zatrzymanych.
Ja bez tego i tak wiem, że jesteś znany. Dzięki tej aferze jeśli ktoś cię nie zna w Polsce, to cię pozna. Może i cały świat. Życie w blasku fleszy odpowiada ci, prawda?

Czekał na odpowiedź, krążąc wokół niego, uważnie przypatrując mu się. Miał odczucie, że zrobił na skoczku wrażenie. Pozytywne. Przygotował się do tych przesłuchań i chciał, aby w końcu przyniosły one jakiś efekt.

- Gdzie twoje medale mistrzu? Gdzie ta radość, promienny uśmiech, fani wokół? Nie brakuje ci tego?

Głowa opuszczona w dół powoli się podnosiła. Mężczyzna wyprostował się, spoglądając pewnie w oczy policjanta. To właśnie było jego prawdziwe oblicze. Spełniający marzenia małego dziecka, idący do celu. Trzykrotny mistrz olimpijski, triumfator Turnieju Czterech Skoczni, zdobywca Kryształowej Kuli. Następca wielkiego Polaka, który stał się legendą w skokach narciarskich. Niósł innym nadzieje i pokazał, że nie tylko nazwisko Adama Małysza zostanie zapisane w kartach historii. On pisał własną, której inni mogli mu pozazdrościć. Zapracować na swój sukces. Włożył dużo pracy w treningi, czasu, ale również poświęcenia i serca. Kochał to co robił i chciał być coraz lepszy. Zdobywać kolejne osiągnięcia drużynowo jak i indywidualnie.

Niestety nie teraz. Czas najwidoczniej się skończył, a Kamil Stoch siedział w pokoju przesłuchań, oskarżony o morderstwo.

- Wiesz wszystko Kamiński - odparł skoczek, splatając palce u dłoni ze sobą. Podparł na nich podbródek i wpatrywał się w mężczyznę stojącego naprzeciw niego.

- Wiesz zeznania świadków, w tym przypadku pokrzywdzonych to jedno, a zeznania oskarżonych to zupełnie inna rzecz.

- Myślisz, że coś ci powiem? - ton, w jakim wypowiedział to zdanie Stoch funkcjonariuszowi wydał się oschły, a może nawet doszukiwał się w nim kpiny.

- Twoi przyjaciele złożyli zeznania - kontynuował mężczyzna, starając się nie zwracać uwagi na zadane pytanie. - Dobrze, nie wszyscy. Andreas Wellinger dalej jest w śpiączce. Musze sam to przyznać, nie wygląda dobrze. Michael Hayböck nie był w stanie, również przebywa w szpitalu. Natomiast Peter Prevc nie chce z nikim rozmawiać.

Miał wrażenie, że wspominając o tym ostatnim wyraz twarzy Kamila zmienił się. Zbladł, a błysk w oczach zniknął. Przełknął ślinę i otworzył usta, aby się odezwać, jednak nie wydał żadnego dźwięku. Pokręcił głową. Chciał ukryć, że cokolwiek teraz robiło na nim wrażenie. Dobrze to ukrywał, jednak do czasu.

- Nic nie powiem, dopóki się nie z tą osobą nie zobaczę - wyszeptał.

- Z kim? - funkcjonariusz Kamiński usiadł na krześle. - Przecież twoja żona Ewa przychodzi codziennie.

- Nic nie powiem, dopóki się nie z tą osobą nie zobaczę - powtórzył Kamil, zaciskając nerwowo ręce.

- Rozumiem. Przyjdę, jeśli będziesz bardziej skłonny do rozmowy.

Odsunął się od stolika, dając znać policjantowi stojącemu przy drzwiach, że może zabrać zatrzymanego do celi. Ten podszedł, założył Stochowi kajdanki i wyprowadził go z pomieszczenia.

- Powiedział coś?

Do środka wszedł komendant Czerwiński. Pod pachą trzymał grubą teczkę, którą położył na stolik. Skierował wzrok na mężczyznę, który bezradnie wzruszył ramionami.

- Dalej nic. A jak drugi?

- Jeśli Kamil nic nie powie, Granerud też nie ma zamiaru - westchnął, siadając na przeciwko. - Próbujemy mu wmówić, że Kamil nam część zdradził i on musi zdradzić resztę. Halvor jednak twierdzi, że czułby to. Nie rozumiem tych ludzi.

- Trzeba próbować - odparł mu Kamiński. - Wydaje mi się, że sposób na Stocha już znalazłem.

------

Obóz TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz