#30

126 15 5
                                    

Maciej uśmiechając się zaprosił Dawida do środka namiotu. Polak uśmiechnął się i zajął miejsce obok przyjaciela z kadry - Piotra Żyły. Nalewał on do kubków gorącą czekoladę, po czym podał napój pozostałej dwójce.

- Przykro mi z powodu Anze - zaczął Maciej. Dawid zmrużył oczy i upił łyk czekolady.

- Teraz już nie jesteśmy w stanie nic zrobić - odparł mu. - Lanišek wyszedł na własną odpowiedzialność. Prosiłem go, ale mnie nie posłuchał.

- Popatrz na to z tej strony - wtrącił się Piotrek. - Gdybyś ty poszedł, mógłbyś się znaleźć na jego miejscu.

Tu Dawid musiał przyznać mu rację. Chciał zastąpić Anze. Martwił się o niego w tamtym momencie, pamiętając słowa Petera. Coś w nich było przekonującego. Teoria jak na razie okazała się słuszna. Norweg, Austriak, Polak, Czech, Słoweniec. Z tych narodowości zginęły już osoby. Idąc tym tropem, następny będzie któryś z Niemców, bądź Patrycja. Jeszcze Kevin... Nie chce o tym myśleć.
To zbyt trudne i wydające się zbyt nierealne do wykonania. A jednak. Wszystko się dzieje szybko, jak w jakimś filmie.

Oni cały czas uciekają, zyskują na czasie, a morderca cały czas depcze im po piętach. Za wszelką cenę stara się im utrudnić życie, działania jakie podejmują. Jak na razie jest w tym świetny, dużo lepszy od nich.

- Masz rację - przytaknął blondyn. - Może lepiej, że nie poszedłem. Tylko wiecie, mam poczucie winy...

- Ty nic przecież nie zrobiłeś! - oburzył się Kot, odstawiając czerwony kubek na bok. - Nie miałeś wpływu na to, co się stało.

- Niby wiem, ale i tak czuję się z tym źle. Bardzo źle.

Polacy zamknęli Dawida w uścisku, a na jego twarzy chociaż na chwilę zagościł szczery uśmiech. Przyjaciele potrafili go pocieszyć. Okazać mu wsparcie jak najlepiej tylko się da. Z resztą musi się uporać Dawid. To się dzieje w jego głowie. Sam musi zrozumieć, że w tej sytuacji to nie on jest winny. Mógł nawet narazić swoje życie. Nikt by na tym nie zyskał. Straciliby dwie osoby.

Usłyszeli dzwonek telefonu Maćka i odsunęli się od siebie. Usiedli wyprostowani i wpatrywali się w Kota, który pospiesznie odebrał.

- Halo? - odezwał się do rozmówcy. Był nim Peter.

Przez chwilę rozmawiał ze Słoweńcem, odpowiadając na jego pytania. Przyjaciele starali się dowiedzieć, o co chodzi, jednak Maciek skupiony był na rozmowie. Po chwili rozłączył się. Na jego twarzy zauważyli kropelki potu. Polak otarł je rękawem bluzy.

- Coś się stało? - zapytał Piotrek, a przyjaciel jedynie skinął głową.

- Mam spróbować zadzwonić do Wellingera - odparł, wpatrując się w ekran telefonu. - Peter nie może się z nim skontaktować. Jeśli mi się nie uda, mamy iść sprawdzić, czy nie wrócił.

- Ja mogę iść nawet teraz - zaproponował Dawid, podnosząc się do góry. - Wy spróbujcie się z nim skontaktować, a ja sprawdzę w namiocie czy go nie ma.

- Okej - zgodził się Maciek. - Wróć za chwile.

Blondyn wyszedł i ruszył w kierunku namiotu Wellingera. Po drodze przywitał się ze Stephanem, któremu wypadła teraz kolejka spotkania z Dianą. Dawid był u niej wczoraj wieczorem. Nie chciała za bardzo rozmawiać. Odpowiadała krótko, dając do zrozumienia, że jeśli jest zamknięta, to chcę siedzieć tu sama.

Polak rozumiał ją. Została oskarżona o morderstwo Gregora. Wypierała się tego. Nie był do końca pewien, czy mówi rację, jednak sam nie chciał się znaleźć w takiej sytuacji. Odizolowany od reszty. Zależny od innych.  Ten pokój był dla niej niczym cela, w której musiała sama siedzieć.

- Andreas? - zbliżając się do namiotu, Kubacki wypowiedział imię Niemca. - Jesteś tu?

Nie usłyszał odpowiedzi, dlatego przybliżył się. Pochylił się, aby sprawdzić, czy nikogo nie ma w środku. Wydało mu się, że promienie słoneczne odbijały się od czegoś znajdującego się w środku. Ciekawość Dawida wzięła górę. Ostrożnie rozsunął zamek namiotu, po czym spojrzał do środka. W tym momencie rozległ się strzał, a Polak upadł w tył, obficie krwawiąc. Kula trafiła w głowę. Centralnie w jej środek.

***

Nie wiedział, czy ma zapukać. Czuł się niezręcznie. Ręce niespokojnie mu drżały, on sam nie potrafił się uspokoić. Przyszła kolej na niego. Ma się z nią spotkać. Odwiedzić ją, a tak naprawdę nie zna jej. Wchodzi do obcej osoby. Dlaczego? Bo musi. Nie wie czego się spodziewać. Czy ma się przywitać, czy zachować ciszę. Zupełnie nie ma pojęcia.

Stephan czasami nie potrafił zapanować nad stresem. Dreptał w kółko, z rękami splecionymi za plecami i spoglądał na ziemię. Kiedyś przed konkursem w takim stanie zobaczył go Andreas. Postanowił mu pomóc. Wspólnie rozgrzewali się, biegali. A jeśli Wellinger nie miał zbytnio czasu, doradzał mu słuchać muzyki na słuchawkach i skupić się na tym. Zapomnieć o całym otaczającym świecie i przenieść się w swój. To podziałało. Stres powoli go opuszczał, a zastępowała go mobilizacja i radość.

Przekręcił kluczykiem zamek w drzwiach i powoli wszedł do środka. Ujrzał dziewczynę owiniętą w koc, mimo, że było lato, siedząca przed oknem. Ucieszył się, że na początku nie będzie musiał patrzeć na jej twarz.

- Dzisiaj ty masz służbę? - odezwała się, wpatrując się dalej w szybę. - Kiedy to się skończy?

- Ja... - Leyhe zaskoczony zamknął za sobą drzwi i usiadł na kanapie.

Dziewczyna odwróciła się do niego, zrzucając koc na podłogę. Twarz miała całą bladą, zupełnie pozbawioną kolorów. Oczy spuchniete, zapewne od płaczu. Ubrana w długą, czarną męską bluzę, zapewne Gregora. Włosy miała związanego w niedbałego koczka. Starała się uśmiechnąć, ale zamiast uśmiechu wyszedł jej grymas.

- Aż tak źle wyglądam? - zadała pytanie, a Stephan pokręcił głową. - Może to wszystko od ciągłego płaczu, nieprzespanych nocy, ciągłych koszmarów. Nie mogę się się z tym pogodzić.

Podparła podbródek na dłoni i głośno westchnęła.

- Wiesz, najgorzej nie boli to, że siedzę tutaj zamknięta, ale to, że nikt nie potrafi mi uwierzyć. Zostałam z tym wszystkim sama. Nie radzę sobie. Ostatnio była tu Anja. Nawet nie zamieniła ze mną słowa. To samo Viktor i Domen. Traktują mnie za najgorszą zbrodniarę, zabójczynie, a ja tego nie zrobiłam! Sama chciałabym poznać w końcu prawdę, którą ktoś tak dobrze ukrywa.

- Peter zorganizował akcje poszukiwawczą Michaela - wyrwało się chłopakowi. W oczach Diany zauważył mały błysk.

- Mam nadzieje, że nic mu nie jest...

Ponownie odwróciła się do okna. Stephan podniósł się z sofy i poszedł do niej, obejmując Dianę od tyłu. Położył głowę na jej ramieniu i przytulił do siebie.

- Nie jesteś sama - wyszeptał jej do ucha. - Nie wszyscy są przeciwko tobie. Andreas i ja ci wierzymy. Tylko teraz ty musisz się z tym pogodzić. Czasu nie cofniesz. Musisz być silna. Morderca Grega zostanie złapany i wtedy zapłaci za to co zrobił.

W oczach dziewczyny ponownie pojawiły się łzy, ale szybko otarła je rękawem i założyła ręce na szyję chłopaka. Podniosła głowę do góry i pocałowała go w policzek.

- Dziękuję - powiedziała, starając się opanować emocje.

- Andreas! Andreas!

Rozległo się wołanie za oknem. Dwójka odsunęła się od siebie, spoglądając wprzód. Ścieżką prowadząca do namiotu Wellingera szedł Dawid, wołając go po imieniu. W głowie Stephana zapaliła się czerwona lampka. Czyżby jego przyjacielowi coś się stało?

Polak przystanął przy namiocie Wellingera. Przez chwilę jeszcze wołał, po czym zaglądnął do środka. Rozległ się strzał, a Kubacki upadł do tyłu. Diana odskoczyła od szyby. Z namiotu wyszła postać ubrana cała na czarno, z pistoletem w dłoni.

- To on! - pisnęła, jak mała dziewczynka Diana. - On zabił Gregora!

Leyhe przyciągnął ją do siebie, ponownie przytulając i gładząc po włosach. Musi się uspokoić. Teraz dbać o własne bezpieczeństwo, jak i Diany.

Obóz TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz