#28

113 17 0
                                    

- Z Wellingerem koniec?

Patrycja podała Stephanowi talerz. Chłopak wziął go od niej. Po zadaniu pytania ugryzł kawałek kanapki z serem i spoglądał na dziewczynę, które w milczeniu usiadła na przeciwko niego.

Znajdowali się sami w jadalni. Niemiec obudził się wcześniej i nie potrafił już usunąć. Chciał po cichu wyjść z domku, jednak przez nieuwagę obudził współlokatorkę.

- Ciebie mogłabym o to samo zapytać - posłała mu zalotne spojrzenie, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

Andreas znaczył dla Patrycji dużo. Może nie aż tyle, co dla Stephana, ale również był ważną osobą w jej życiu. Widząc roześmianego blondyna, z czapką Redbulla na głowie, z iskierkami radości w jego niebieskich oczach, robiło jej się cieplej na sercu. Taki widok kochała. Gdy tylko ktoś wspominał o chłopaku, właśnie taki obraz malował jej się przed oczami.

A teraz? Im dłużej jest na tym obozie, tym jej uczucia względem Wellingera gasną. Coraz bardziej. A ona nic nie może na to poradzić. Nie chce pozostać sama, stracić go. Nie zniosła by tego. Zadawała sobie pytanie: Dlaczego tak jest? Nic jej nie zrobił, wręcz przeciwnie. To ona go unika.

Jedyną osobą, z którą teraz spędza sporo czasu jest Stephan. Właśnie on. Najlepszy przyjaciel Andreasa, niezastąpiony. Czy to właśnie brunet zawrócił jej w głowie i wybił z codziennego rytmu? Czy to właśnie na myśl o nim jej serce zaczęło bić szybciej, a widząc go traciła wewnętrzny spokój? Wszystko na to wskazywało, a ona nadal nie potrafiła się do tego przyznać.

To dla dobra Andreasa - myślała wieczorami, leżąc i wpatrując się w drewniany sufit. Sen przychodził jej z trudem. Za dużo myślała. Za dużo chciała. Nie potrafiła inaczej. Jednak co ona robi? Nic. Boi się przebiegu sytuacji. Boi się powiedzieć prawdy. Boi się dokonać wyboru. Boi się samotności.

- Ziemia do Patrycji! - Stephan pomachał jej tuż przed twarzą ręką. Dopiero wtedy Niemka zwróciła na niego uwagę. Zarumieniła się. Nie wiedziała, ile czasu była nieobecna myślami.

- Jestem - opuszkami palców dotknęła zimną dłoń przyjaciela, opuszczając ją lekko w dół. - Dlaczego koniec, skoro nie było jeszcze początku?

- Na pewno nie było? A ten taniec?
I prawie pocałunek?

- Właśnie. Prawie - specjalnie zaakcentowała ten drugi wyraz. Chciała dać jasno do zrozumienia Stephanowi, że nie chce dalej o tym rozmawiać.

- Rozczarowanie? - zapytał, a widząc reakcje dziewczyny, roześmiał się.

- Stephan, jeśli już chcesz tak wszystko wiedzieć - odparła zrezygnowana. - To ja nie jestem niczego pewna.

- W sprawach z Andreasem?

- Nie tylko o niego chodzi. Ja nie wiem, czy coś do niego czuje. Tak naprawdę, nie samego Andreasa.

Mówiąc to, zrobiła krótką pauze i spojrzała na Leyhe. Słuchał jej cały czas, uważnie się przyglądając. Zrobiło jej się miło. Teraz, pragnęła się wygadać. Nie mogła tego dusić w sobie przez cały czas. Zaczęła się otwierać przed Stephanem. Chciała powiedzieć to, co tak naprawdę myśli. I czuje.

- Nie wiem, od czego zacząć - wzruszyła nieporadnie ramionami. - Sporo się tego uzbierało, a mi to trudno ubrać w słowa. Miałeś kiedyś tak, że czułeś coś do pewnej dziewczyny i zarazem jej przyjaciółki?

- Nie przypominam sobie - brunet w zamyśleniu zmarszczył brwi i podparł podbródek ręką. - Czy ty chcesz powiedzieć, że zakochałaś się w Andreasie i... we mnie?

- Nie wiem, nie wiem! - Patrycja gwałtownie poderwała się z miejsca. Stephan podniósł się, zamieżając ją przytulić, jednak blondynka zrobiła krok w tył.

- Musisz podjąć decyzję.

- Spędzam z tobą dużo czasu - wymamrotała. - Z Andreasem natomiast nie. Musze się z nim spotkać.

- Dzisiaj będziesz miała okazję. Poszukiwania Michaela Hayböcka rozpoczynają się o 10.

- Słucham? - zapytała zdziwiona.

- Przed namiotem Petera - odparł, zbywając zadane przez dziewczynę pytanie. - Jesteś w grupie z Andreasem i Sturšą. Powodzenia życzę.

Uśmiechając się sztucznie pomachał przyjaciółce na pożegnanie i wyszedł z jadalni.

***

- Kto wymyślił te całe poszukiwania?

Domen wzruszył ramionami i spojrzał na Alice, która stała obok niego. Młodszy Prevc zgodził się, aby pomóc w poszukiwaniach. Może akurat uda im się znaleźć Michaela?
Alice nie była pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Pełna obaw, nie chciała wychodzić z namiotu. Poza nim czuła się niepewnie. Morderca mógł tylko na nich czekać, aby w końcu zaatakować.

Słoweniec objął dziewczynę i złożył na jej czole pocałunek. Ta spojrzała na niego, następnie wtuliła w jego klatkę piersiową. Domen chciał, aby choć trochę poczuła się bezpieczniej. Przy nim.

- Witam wszystkich - Peter wyszedł z namiotu, posyłając zebranym szeroki uśmiech. - Jak wiecie, plan na dzisiaj jest jeden, mianowicie poszukiwania Michaela Hayböcka.

- To on jeszcze żyje? - mruknął Vojtech, skupiając na sobie spojrzenia innych.

Nadal miał w głowie obraz upadającej Veronici. Strzał, przez który już się nie podniosła. Wybór trudny, jak i bolesny, który musiał podjąć.

Myśl, że Michael może jeszcze żyć, jest dla niego nierealna. Widział, w jak szybki sposób i bez chwili zastanowienia morderca zabija. Dlaczego miałby oszczędzić akurat Austriaka? Niczym innym się od nich nie różni. Tak samo jest skoczkiem. Trenuje, bierze udział w zawodach. Ma rodzinę, przyjaciół. W takim razie, czy czymś się wyróżnia?

- Może żyć - odparł bez emocji Peter. - Nie wykluczamy też tej gorszej wersji. Bądźmy jednak dobrej myśli. Dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza - ja, Domen, Stefan i Alice, oraz druga - Andreas, Patrycja i Vojtech. Co jakiś czas będziemy się ze sobą komunikować. Dobrze?

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Słoweniec wrócił do namiotu, po czym wyszedł trzymając w ręce mały plecak.

- Zatem powodzenia!

Skinięciem ręki przywołał do siebie Domena, Stefana i Alice, po czym ruszył w stronę lasu. Wellinger spojrzał na swoich towarzyszy, po czym ruszył wraz z nimi w przeciwnym kierunku.

Patrycja uśmiechnięta, szła obok niego. Sturša trzymał się kilka metrów za nimi. Andreas był liderem tej grupy. Przynajmniej się za takiego uważał.

Zgadzając się na udział w tych poszukiwaniach nie wiedział, kogo przydzieli do niego Peter. Prevc dość szybko opowiedział o rozmowie jego z Kraftem i poprosił o pomoc. Andreas nie odmówił. Skoro może zrobić coś pożytecznego, to nie zaszkodzi spróbować.

Obecność Czecha i dziewczyny w niczym mu nie przeszkadzało. Jedynie cisza, jaka pomiędzy nimi panowała. Nikt nie chciał rozpocząć rozmowy. Wzajemnie na siebie spoglądali i na tych spojrzeniach się kończyło. Minus tej całej wyprawy.

- Gdzie idziemy? - zapytał, przerywając ciszę. Vojtech wzruszył ramionami. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał Niemiec.

- Niedaleko jest wodospad - odparła Patrycja. - Znaczy jest łąka i ścieżka, która prowadzi właśnie na wodospad. Będziemy na samej górze. Może stamtąd coś będzie widać?

- Nie zaszkodzi spróbować - Wellinger posłał jej szeroki uśmiech. Blondynka go odwzajemniła. - No to prowadź!

Obóz TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz