– Podać coś panu?
Urocza stewardessa zatrzymała się obok jego fotelu. Była młoda, śmiał stwierdzić, że może nawet młodsza od niego. Położyła rękę na uchwycie, przytrzymując się go. Rzucił wzrokiem na jej paznokcie, wystające za opuszek palca, pomalowane na jasny kolor. Dokładnie taki sam, jaki miała na swoich ustach. Malinowy róż, a może czerwień? Zwrócił uwagę na jej twarz. Duże niebieskie oczy, zgrabny nosek, a wokół niego kilka piegów. Ten wzrok, pełen troski i uroku sprawił, że odłożył na puste siedzenie obok czytane czasopismo.
– Nie, dziękuję bardzo – odparł,
a dziewczyna poszła dalej, puszczając
w jego kierunku oczko.Chłopak mimowolnie uśmiechnął się
i wygodniej oparł na fotelu. Ułożył łokcie na oparciach po czym przymknął oczy.Udało mu się. Znalazł najbliższy lot. Kupił w pośpiechu bilet, spakował się
i ruszył zamówioną przez siebie taksówką na lotnisko. Kierowca był miły, podczas jazdy wymienił z nim kilka zdań. Przejeżdżając przez ciemne ulice Norwegii, oświetlone jedynie słabym blaskiem z latarni, Daniel zastanawiał się, na jaki czas stąd wyjeżdża. Nie planował tego zupełnie. Chciał się ponowanie skupić na treningach, a do Polski wrócić jedynie na rozprawą, której daty jeszcze nie poznał. Mogło minąć trochę czasu, a on by go nie marnował.Lotnisko oddalone było kilkanaście kilometrów od mieszkania Daniela. Podróż nie zajęła mu długo, nawet mógł stwierdzić, że czas zleciał w szybkim tempie. Kierowca taksówki nie tylko dobrze wywiązywał się ze swojej pracy, ale również potrafił odpowiednio zagadać do osoby, z którą przyszło mu jechać. Właśnie w taki sposób Tande dowiedział się, że mężczyzna ma na imię Joahim, tak naprawdę pochodzi ze Szwecji, ale będąc jeszcze małym dzieckiem jego rodzice przeprowadzili się do Norwegii. Ten kraj uważał za swój ojczysty i z dumą o nim mówił. Zakochany był w malowniczych zakątkach Skandynawii, a także
w panującej tutaj atmosferze i kulturze. Pasjonował się narciarstwem. Od najmłodszych lat trenował biathlon, jednak przez kontuzję nie mógł dalej robić tego, co kochał. Pasję do sportu zaszczepił w swojej córce, a sam został kierowcą. Może nie była to praca marzeń ale dostarczała wystarczających środków do życia.Daniel nie musiał się przedstawiać, ponieważ Joahim od kilku lat był zagorzałym kibicem. W wolnym czasie oglądał sporty zimowe, również bywał
z żoną oraz córką na zawodach skoków narciarskich. Gorąco kibicował reprezentacji, wierząc w ich sukcesy
i możliwości. Tande z przyjemnością opowiadał o swojej pracy, czując, jak swobodniej się czuje i mimowolnie uspokaja przed czekającym go lotem.– Dziękuję panu bardzo za dojazd – młody Norweg otwierając drzwi taksówki, wyjął z kieszeni banknot
i podał go kierowcy. Ten jednak odsunął od siebie jego rękę, szeroko się przy tym uśmiechając.– Jechałeś na mój koszt. Życzę Ci udanego i spokojnego lotu.
– Ale... – Daniel otworzył szerzej usta, kiedy Joahim pchnął jego kolano.
– Idź już, żebyś się nie spóźnił. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się jeszcze spotkać.
Tande wyszedł z pojazdu, zabierając
z tylnego siedzenia swój bagaż. Po raz ostatni spojrzał na taksówkarza po czym pomachał mu, gdy ten opuszczał parking. Pewnym krokiem ruszył w kierunku budynku lotniska. Za sobą ciągnął walizkę, w której znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy. Pakował je w pośpiechu. Nawet nie zdążył sprawdzić czy wszystko zabrał ze sobą. Zresztą
w tym momencie zawartość bagażu nie była taka istotna. Ważne, że zdążył wydrukować bilet, bez którego nie udałoby mu się nigdzie wylecieć.Kurczowo ściskał kopertę z zawartością, przechodząc przez oszklone drzwi. Automatycznie otworzyły się, wpuszczają chłopaka do środka budynku. Na chwilę przystanął on. Odniósł tym sam dziwne wrażenie, że wszystkie spojrzenia są skierowane na niego. Co prawda dzięki uprawianej dyscyplinie oraz licznym sukcesom stał się rozpoznawalny, ale nie na tyle, co przykładowo światowe gwiazdy muzyki czy nawet piłkarze. Taki Shawn Mendes, którego swoją drogą utwory nie przypadły Norwegowi do gustu nie przejdzie niezauważony. Zawsze znajdzie się osoba prosząca o wspólne zdjęcie bądź autograf. To codzienność do której można przywyknąć, ale nie oznaczająca, że się ją lubi.
Daniel ruszył do tablicy informacyjnej. Stała przy niej już starsza kobieta, trzymająca chłopca w czerwonej bluzie za rękę. Wyglądał na 6, może 7 lat. Niespokojnie kręcił się, mrucząc coś pod nosem. Nie pochodził z Norwegii ani nie używał języka angielskiego, bo żadne
z wypowiedzianych wyrazów nie były dla Tandego zrozumiałe. Chłopiec spojrzał na zbliżającego się skoczka
i posłał w jego stronę uśmiech. Został on odwzajemniony. Malec ścisnął mocniej kobietę za trzymaną dłoń, przez co odwróciła się. Widział, że chciała się odezwać do dziecka, jednak zmieniła zdanie po zobaczeniu Daniela. W milczeniu odeszła na bok. Chłopak przeniósł wzrok z dwójki na tablicę.W prawym górnym rogu można było ujrzeć godzinę, w tym przypadku - 1:30. Natomiast od lewej strony mniejszą czcionką godziny lotów, linie lotniczą, kierunek oraz numer lotu. Wędrował po niej wzrokiem, starając się znaleźć jego. Trzeci od góry, lot 492, kierunek Kraków. Sprawdził jeszcze numer bramki do której powinien się udać. Zawsze podróżował z kimś, a mimo to on właśnie był odpowiedzialny za sprawdzanie takich rzeczy. Nie raz przechodził odprawę techniczną, więc wiedział, jak powinien się zachować. Wyciągnął z kieszeni swój portfel, a z niego paszport. Potrzebował również biletu. Podszedł do niskiej kobiety, ubranej w ciemną koszulkę z logiem lotniska. Nie wyglądała przyjaźnie, mimo to chłopak musiał przejść odpowiednie procedury. Wyłożył bagaż, który został zeskanowany a sam przeszedł kontrolę bezpieczeństwa. Kobieta podczas niej słowem nie odezwała się do Norwega. Ten tylko westchnął, przechodząc przez bramkę do skanowania metalu. Po przejściu kontroli udał się do sali odlotów. Myślami był poza granicą swojego kraju. Siedział już w samolocie, oczekując na wylądowanie i jak najszybsze znalezienie się przy niej.
Przed wejściem na pokład kupił
w sklepiku sok pomarańczowy oraz rogala. Mimo, że głód nie był teraz odczuwalny, w trakcie lotu mogło się to zmienić. Wybrał również jedno z czasopism, które wydało mu się ciekawe. Jedyną okazją do przeczytania go był właśnie lot, bo Daniel nie przepadał za czytaniem takich rzeczy. Nie lubił czytać o showbiznesie, nie śledził ich. Sam wiedział, jak telewizja i dziennikarze potrafią kłamać tylko po to, by zainteresować odbiorcę. Zastąpienie jednego wyrazu lub przekręcenie go może zmienić całkowity sens i cel wypowiedzi, co może skutkować wywołaniem nawet małej afery wobec osoby, która nie chce robić wokół siebie zamieszania.Uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie jedną z takich sytuacji na skoczni. Udzielał wywiadu po zakończonym konkursie. Rozczarowanie wzięło u Norwega górę. Wymieniany jako jeden
z faworytów, zajął wówczas miejsce na początku trzeciej dziesiątki. Podczas wywiadu padło pytanie, co czuję po dzisiejszym występie. Daniel odparł, że uważał, że mógł skoczyć lepiej i zająć zdecydowanie wyższe miejsce. 22 lokata nie zadowalała go. Zapytany o Kamila Stocha, zwycięzcę, uśmiechnął się
i jedyne słowa jakie wtedy padły, to, że dzisiaj okazał się lepszy i zasłużenie wygrał. Następnego dnia obudził się,
a sięgając po swój telefon ujrzał kilkadziesiąt nieprzeczytanych wiadomości. Większość brzmiała negatywnie, wręcz niektórzy wyzywali go. Dopiero później od Johanna dowiedział się o opublikowanym wywiadzie, w którym to nie okazał szacunku dla Polaka i powinien się nauczyć pokory. Na początku uznał to za nieśmieszny żart, ale gdy wpisując swoje nazwisko w Google ujrzał liczne, świeże artykuły, zrozumiał, że to się dzieje naprawdę. Kibice byli na niego wściekli, ale też rozczarowani. Trochę czasu zajęło mu na prostowanie wszystkiego. Począwszy od spotkania z trenerem, kończąc na rozmowie z samym Kamilem. Dziennikarz publikujący wywiad poniósł konsekwencje, przeprosił Daniela, ale mimo wszystko ta cała afera utkwiła dobrze w pamięci Norwega.– A kartę pokładową to pan ma?
Z zamyślenia wyrwał go głos mężczyzny. Stał przy bramce, sprawdzając, czy odpowiedni pasażerowie znajdą się na pokładzie samolotu. Nie mogło dojść do pomyłki. Daniel pospiesznie przełożył do jednej ręki zakupione wcześniej rzeczy,
a drugą wyciągnął z kieszeni spodni kartę, pokazując ją mężczyźnie.– Życzę miłego lotu.
– Dziękuję – odparł.
Wszedł do rękawa, a później bezpośrednio na pokład samolotu. Wnętrze powoli się zapełniało pasażerami. Siedzenia były potrójne. Chłopak zajął swoje miejsce. Znajdowało się ono prawie na samym końcu, fotel od okna. Zbytnio nie przyglądał się innym pasażerom. W końcu tu był. Udało mu się dostać. Pozostało tylko po raz kolejny oczekiwanie. Na szczęście opłaca się ono. Nie będą dzielić ich już kilometry. Leci tam. Będzie mógł być blisko niej.
CZYTASZ
Obóz Tajemnic
Adventure#10 skijumping - 4.06.2020r. #12 skijumping - 28.03.2019r. Dwa tygodnie przerwy. Dwanaście dni spędzonych na kampingu. Dwadzieścia dwie osoby. Każdy z inną osobowością. Wyjazd rozpoczyna się niepozornie. Jednak z czasem okazuje się, że piękne, spoko...