#15

152 22 3
                                    

  Następnego ranka wszyscy zebrali się w stołówce. Panował ponury nastrój. Nikt nie nawiązywał rozmów, wszyscy czekali, aż ktoś pierwszy się odezwie. Domen, wraz z Viktorem i Alice siedzieli razem i starali się uśmiechami dodać sobie otuchy. Po raz kolejny nie uczestniczyli w wydarzeniu. Nikt nie wiedział, gdzie są. Nie wiedzieli o śmierci Celiny, teraz dowiedzieli się o samobójstwie Johanna. Najmłodszy Prevc spodziewał się, że mogą stać się podejrzanymi. Wiedział też, że nikt z ich trójki nie ma nic wspólnego z dwoma tymi wydarzeniami.

  Domen nie powiedział towarzyszom, że widział tego samego dnia o podobnej godzinie Krafta siedzącego samego na polanie. Wyglądał na nieszczęśliwego, a z drugiej strony zamyślonego. Może na kogoś czekał? Rozłożony koc, leżący obok napój mogły o tym świadczyć. Chłopak chciał na razie zachować to dla siebie. Jeśli będzie wiedział cóż więcej, podzieli się tym z innymi. Na razie nie ma za bardzo dowodów, które wskazywałyby na Stefana. Musi chwile poczekać.

- Nie ma Michaela - ciszę przerwał Peter, który podniósł się do góry i wzrok skierował na siedzącego w kącie Krafta.

Austriak wydawał się być zdezorientowany. Co prawda Hayböck nie wrócił wieczorem do namiotu, ale Stefan całkowicie go rozumiał. Nie przejmował się bardzo tym. Do teraz. Kiedy wszystkie oczy były skierowane na niego, nie wiedział co powiedzieć. Jeden zły ruch i podejrzenia spadają na niego.

- Śpi jeszcze - odparł pospiesznie - nie chciałem go budzić.

- Rozumiem - Peter pokiwał głową, jednak osoby, które znały go najbardziej zauważyły, że nie wierzy w wersje Krafta.

- To drugi, że tak powiem wypadek w ciągu dwóch dni. Nie wróży to dobrze. Musimy mieć się na baczności. Nie możemy mieć przed sobą tajemnic.

  Rozglądał się po sali, spoglądając na zgromadzonych w niej ludzi, jakby szukał winnego. Starał się wyczytać z twarzy. Może coś ukrywają i nie chcą się do tego przyznać.

- A może te dwie śmierci się ze sobą wiążą? - Diana odezwała się i kontynuowała. - A Johann się nie zabił, tylko ktoś mu w tym pomógł?

- Co ty sugerujesz? - Kamil zadał pytanie.

- Ja nic nie sugeruje. Ja rozważam tylko różne opcje. Wiecie, wszystko jest możliwe.

  Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i po kolei wychodzi z jadalni. Najdłużej została w niej Diana. Siedziała na ławce. Brodę podparła na ręce i rozmyślała. To dopiero trzeci dzień, a już tyle się wydarzyło. Ciekawe, co przyniesie dziś. Miała nadzieję, że nic.
Usłyszała cichy szelest i kroki. Ktoś usiadł obok niej. Poczuła dotyk na swoim ramieniu. Nie odwróciła się jednak.

- Też tak uważasz? - głos Daniela ją uspokoił. - Nie wierzę w tą wersję, że sam się zabił. Rozmawiałem z nim jako ostatni. Nie planował tego.

  Dziewczyna obejrzała się do tyłu i zobaczyła, że Norweg z trudem powstrzymuje się od płaczu. Starał się uśmiechać, ale na jego twarzy pojawił się grymas bólu i bezradności. Było jej go szkoda. Obwiniał się, chociaż nie powinien.

- Nie, że tak uważam - Diana westchnęła. - Tylko trzeba brać pod uwagę wszystkie opcje.

- Rozumiem. Jednak ja nie wierzę, że on popełnił samobójstwo. Wiem, był zrozpaczony po stracie Celiny i jeszcze do tego dochodzi Peter...

- Co ma z tym wspólnego Peter?

- Johann mnie poprosi, żebym po niego poszedł - Daniel wzruszył ramionami. - Podobno to coś ważnego.

- Wykiwał cie... - dziewczyna mruknęła do siebie.

- Mogę o tym porozmawiać z tobą? Chciałbym to wyrzucić z siebie, a Anja nie jest w stanie mnie wysłuchać i...

- Jasne. Od czego są przecież przyjaciele?

***

- Nie rozmawiasz z Viktorem, patrzysz się na niego, jakbyś miał ochotę zabić go wzrokiem. Co jest Vojtech?

  Po śniadaniu Vojtech wraz z Veronicą udali się do swojego namiotu. Dziewczyna poruszyła temat, który dla chłopaka nie był komfortowy. Kłótnia z najbliższym mu przyjacielem go bolała, ale to on ją rozpoczął i musi pamiętać z jakiego powodu. Mieli sobie z Viktorem mówić wszystko, rozmawiać o wszystkim, konsultować się w ważnych sprawach za sobą. Po pierwsze, nie powiedział mu, że przyjedzie tu z Domenem i Alice, bo drugie, tak naprawdę to go wystawił. Mówił, że ma do załatwienia w tym samym dniu pilną sprawę i spóźni się kilka godzin. Wyszło jednak inaczej i to zabolało Vojtecha.

   Veronica znała Polaška tylko z opowiadań. Miły, pomocny, uśmiechnięty, takiego jej właśnie opisywał Vojtech. Prawdziwy przyjaciel, zawsze pomoże, doradzi ci. Nie zostawi samego w potrzebie. Teraz zupełnie nie rozumiała, co pomiędzy nimi zaszło. Chciała o tym właśnie porozmawiać.

- Uznasz to za bezsensowne - rozpoczął.

- Nieważne jakie to jest, chce wiedzieć co się stało - dziewczyna położyła dłoń na ramieniu chłopaka i uśmiechnęła się do niego, chcąc mu dodać otuchy.

- Nie powiedział mi, że przyjedzie tutaj z Domenem. W ogólne nie chciał za bardzo na ten temat gadać. Gdy ja mu zaproponowałem, żeby przyjechał z nami, wykręcał się, że musi coś załatwić.

  Vojtech odetchnął i spojrzawszy ukradkiem na Veronice kontynuował.

- Domen powiedział Peterowi, że przyjedzie z Czechami, więc Peter uznał, że będziemy wszyscy razem. Przyjechałem pierwszy i mi się oberwało, że nie ma ze mną Domena. No i później tak naprawdę to pobiłem się z Viktorem.

  Dziewczyna objęła chłopaka i mocno go przytuliła. Poczuła jego ręce na swojej talii i uśmiechnęła się.

- Wiesz, powinieneś z nim pogadać na spokojnie - Czech przytaknął.

- Tylko teraz jest mi głupio i nie wiem jak zacząć...

- Tak jak zawsze zaczynacie rozmowy. Od przywitania się i przejścia do rzeczy. Taka głupia sprawa nie zdecyduje o dalszych losach waszej przyjaźni, prawda?

  Vojtech pokiwał głową. Veronica miała rację. Rozmowa to klucz do sukcesu, a w tej sytuacji jest niezbędna. Wiedział, że Viktor nie podejdzie pierwszy, bo to nie on zaczął. Sturša to zrobi. Ma nadzieję, że to pomoże. Musi pomóc, bo nie ma innego planu. Trzeba trzymać się najprostszego i zrealizować to jak najlepiej tylko się da.

Obóz TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz