"Rozdział I"

191 14 31
                                    

TRZY TYGODNIE WCZEŚNIEJ


[Per. Klaudii]

Mieliśmy do przejścia już mniej niż połowę... Byliśmy na skrzyżowaniu, mieliśmy zielone przechodziliśmy przez pasy... Pobiegłam na drugą stronę jak się odwróciła spojrzałam czy coś jedzie przy okazji....  Zauważyłam jak jakiś samochód jechał nagle a Piotrek jeszcze przechodził... Ten pojazd jechał z dużą prędkością... Zaczęłam wrzeszczeć... Nie wiadomo ile razy "PIOOOOOTREEEK!!!!!". Wrzeszczałam żeby pobiegł tutaj lub wrócił się. Nic się nie skapnął w końcu odwrócił głowę i zauważył... Ale oczywiście samochód jechał ze zbyt dużą prędkością... Piotrek... Został potroncony... Sprawca uciekł... Zapamiętałam tylko tablice rejestracyjną i jaki to był samochód. Pobiegłam do Piotrka dzwoniąc po odpowiednie służby... Po zakończeniu pomagałam Piotrkowi... Płakałam, dosłownie płakałam.  Próbowałam pomóc w końcu stracił oddech... Spanikowałam jeszcze bardziej niż wcześniej zaczęłam robić sztuczne oddychanie... Karetka w końcu przyjechała i mi pomogli... Wzięli Piotrka do wozu... Pozwolili mi z nim jechać. Łzy same z siebie leciały nie mogłam przestać... To była walka o jego życie...  W końcu dojechaliśmy, wyszłam z pojazdu i wzięli go. Biegłam za nimi i w końcu usiadłam, a oni wzięli go na operacje.. Po kilku godzinach... Dali go na salę, weszłam do środka i usiadłam na taborecie.. Trzymałam jego rękę i płakałam... Co się stanie potem zobaczymy....


TERAZ


[Per. Klaudii]

Piotrek w końcu mógł wyjść ze szpitala... Skończyło się to bardzo dobrze jak lekarze stwierdzają... Jego stan zdrowia jest, jak przed wypadkiem. Jakby mu sie nic nie stało. Przynajmniej tyle szczęścia. Wzięłam torbę Piotrka chociaż się ze mną kłócił, że on sobie weźmie i tak wyszło na moje. Wyszliśmy ze szpitala pod budynkiem czekał na nas mój wujek i pojechaliśmy razem do domu. Poszliśmy do mojego pokoju, a wujek pojechał do Dawidka i cioci. Byliśmy sami w domu, spokój i cisza. Ogólnie to przez całą drogę gadaliśmy. Piotrek nie ma problemów z pamięcią ani nic. Tyle dobrego, że dużo mu się nie stało i jest git.

[Per. Piotrka]

Klaudia usiadła obok mnie na łóżku i była cicho. Zrozumieliśmy się bez słów. Chcieliśmy dokończyć to czego nie skończyliśmy. Pocałowałem ją co ona szybko oddała. Pocałunki stały się coraz namiętniejsze a Klaudia coraz mniej ubrana. Klaudia na chwilę zastopowała.


- Co się stało?

- Ja.. muszę nabrać świeżego powietrza

- Przyznam że trochę gorąco się zrobiło~wiedziałem że było to z innego powodu tylko po co? I dlaczego?


Klaudia podeszła do szafy, ubrała sukienkę. Podeszła do drzwi za nim wyszła jeszcze spojrzała się na mnie i dopiero wyszła. Dama wróciła po 10 minutach pięknie.. A mnie w takim stanie zostawiła.


-Gdzieś ty była tyle czasu?

-Przewietrzyć się... Mówiłam wcześniej...

- Tak długo? Zostawiłaś mnie.. Napalonego i od tak wyszłaś.

-Piotrek... Godzinę temu wyszedłeś ze szpitala... I ty już taki nagle wypoczęty, wszystko dobrze.. Ty powinieneś odpoczywać... A nie..

- Zapamiętam to sobie.. i co chcesz to jutro czy kiedy skończyć? Już było tak pięknie..

-Piotrek... No zrozum... Ja się o Ciebie martwię, a takie coś raczej nie służy dobrze.

-Myślisz że ja o ciebie nie? To nie jest tak łatwo po miesiącu widzieć inną niż normalnie.

-Eh... No i co ja mam w tej sytuacji zrobić? Lekarz Ci kazał odpoczywać.

-Ale ja nie chcę.. nie mogę rozumiesz? Jedynie jak mnie teraz możesz uszczęśliwić to przynieść mi gitarę.

-Oj no przepraszam Cię...~wyszła z pokoju.

Wróciła po kilku minutach z gitarą podała mu a sama wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zagrałem moje ukochane utwory.. tak dawno nie trzymałem go w ręcę.. gryfu. Byłem znudzony.. chciałem się wykąpać bo jebie szpitalem na kilometr.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej! Tutaj... Pierwszy rozdział drugiej części książki! Co myślicie o tym?😏😏😏 Jak się podoba to?
Rozdział pisany z Weraiagata

Do następnego!
Papa ❤🍉❤🍉❤

Nowe życie... Nasze życie...||Klaudia&Piotrek//ZAKOŃCZONE CZ.2\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz