Sama z siebie zaśmiałam się w myślach.
Wstałam delikatnie z łóżka, żeby nie obudzić Jacoba. Stanęłam przy oknie i patrzyłam w niebo. Miałam na sobie tylko luźną, długą bluzkę i krutkie, różowe spodenki. Poczułam, że ktoś łapie mnie w talii, automatycznie się odwróciłam. To Jake, przyciągnął mnie do siebie mocniej i chciał mnie pocałować, miałam szczęście, że jestem taka silna, inaczej naprawde by mnie pocałował. Może i nie jest to coś strasznego, ale przeszkadza mi to, że prędzej czy później uda mu się i właśnie z nim przeżyję mój pierwszy pocałunek. Chciałabym żeby stał teraz przede mną mój chłopak i jemu bym na to pozwoliła.
-O czym myslisz?...-zapytał zawstydzony Jake.
-O tym, że wolałabym żeby mój pierwszy pocałunek odbył się z moim chłopakiem.
-No i jestem...
-Nie jesteś moim chłopakiem.
-Jestem. Jestem twoim przyszłym chłopakiem. Zobaczysz nie wytrzymasz w końcu i pękniesz. Będziesz we mnie zakochana po uszy. Gwarantuję ci.
-Co ty taki pewny jesteś.
-Twój tata był bardzo zły i powiedział mi, aż czerwony ze złości, że usłyszał jak myślisz o tym, że ci się podobam.
-Że ja tak myślałam?! Chyba mu się coś pomyliło.
-Nie wierzę ci. Napewno tak myślałaś, a już napewno wtedy, kiedy cię przytulałem.
-Nie prawda!!
-Nie kłam, tylko idź się lepiej ubierz.
-Nie kłamie!!
Posłusznie poszłam się ubrać, ale tylko dlatego, że głupio się kłócić w piżamie. Umyłam zęby, uczesałam się i wyszłam do niego z powrotem. Już nie miałam zamiaru się z nim kłócić, nie będę się do niego w ogóle odzywać. Za chwilę stwierdziłam, że zachowuję się jak dziecko. Po prostu zapomne, że ta sytuacja zaistniała. Nagle usłyszałam to...
-Kochanie gdzie dziś idziemy na śniadanie?
-Nie zachowuj się tak!!
-Jak?
-Nie baw się w mojego chłopaka.
-Czemu nie i tak nim będę.
-Możesz pomarzyć.
-Zobaczymy. SKARBIE.
-Ugh...
Zjechaliśmy windą na dół stwierdziłam, że PUJDĘ, jak Jake pujdzie za mną, to nie mój problem do restauracji na przeciwko naszego hotelu. No oczywiście, poszedł za mną i dalej robił z siebie idiote. Odsunął mi krzesło i przysunął. Potem do kelnerki powiedział "to nasza pierwsza randka". Miałam już tego dość. Już gotowałam się ze złości w środku, kiedy on zrobił to...
-Poczekasz tu na mnie chwilke? Zaraz wrócę.
-...dobrze.
Koedy wrócił poprosił żebym wstała. Zrobiłam to niepewnie, ale zgodziłam się.
-Renesmee, zgodzisz się zostać moją dziewczyną?
Nie wiedziałam najpierw co powiedzieć, ale potem...
-NIE!!
Wyszłam z tego miejsca. Zanim Jake za wszystko zapłacił, trochę mu się zeszło. Długo nie wracał do hotelu. Zaczęłam się troszkę o niego bać. Kiedy zrobiła się godzina 15.00, jego dalej nie było, już naprawdę zaczęłam się mocno bać. Wybiegłam na dwór, zaczęłam go szukać tam gdzie wiedziałam jak iść. Pomyślałam wtedy, że mógł odejść gdzieś dalej właśnie po to, żebym go już nie szukała, ale szukałam ile mogłam, aż wreszcie... zgubiłam się. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, w którą stronę iść. Pytałam ludzi jak dojść do tego hotelu, w którym jesteśmy z Jacobem zakwaterowani. Bardzo się zdziwiłam, że nikt, ale to nikt nie wiedział. W końcu znalazłam mężczyznę, który powiedział, że mnie zaprowadzi. Zaczęliśmy iść w stronę jakiś straganów, nie pamiętałam, żebym je mijała. Szłam dalej żeby sprawdzić, czy w ogóle pamiętam co kolwiek z tej drogi, którą idziemy. Doszliśmy do jakiejś ślepej uliczki. Cała byłam roztrzęsiona, ale facet zawrócił. Trochę mi ulżyło. Szliśmy tak, dosłownie kilka sekund. Mężczyzna odwrócił się szybko, przy czym wyjął nóż. Wyrwałam mu go z ręki, jak najszybciej mogłam. Byłam od niego silniejsza, dlatego łatwo mi było się bronić. Jednak, któregoś razu zaatakował mnie z zaskoczenia, podniósł szybko nóż i przyłożył mi go do gardła. Dałabym sobie radę, gdyby nie to, że byłam sparaliżowana strachem. Kątem oka zobaczyłam, że zbliża się ktoś jeszcze. Było to dwóch mężczyzn, pewnie przyszli pomóc koledze. Za nimi szedł jeszcze jeden, ale dużo bardziej umięśniony i tak jakoś trochę z odstępem od tamtych. To Jake, nie postrzeżenie zmienił się w wilka i rozszarpał wszystkich na strzępy. Ten, który chciał mnie zabić upuścił nóż i chciał uciekać, ale Jacob nie dał mu uciec. Szybko podbiegłam do mojego ogromnego wilka i go przytuliłam. Myślałam, że odwzajemni mój gest, ale nie. Zgrabnie, wyplątał się z moich objęć i zmienił się w człowieka. Postanowił odwrócić się i odejść. Zauważyłam, łzy w jego oczach.
-Jake stój!
-Po co, czym bliżej ciebie jestem, tym bardziej się w ciebie wpajam. To już nie zniknie, ale muszę odejść.
-Nie Jacob...nie możesz mi tego zrobić... jesteś mi potrzebny!
-Do czego?! Do ratowania cię?! Żebym był tym, który zawsze będzie twoją obroną?! Tylko po to? Żebyś miała się za kim schować?!
-To po co mnie ratowałeś?! Mogłeś pozwolić na to, żebym zginęła!! I skąd wiedziałeś gdzie jestem?!
-Chodziłem za tobą... myślałem, że jesteś odpowiedzialna. Zdziwiłem się, że zgodziłaś się z nim iść.
-Jake proszę...daj mi jeszcze jedną szansę. Naprawdę cię potrzebuję. Nie tylko do obrony, kiedy jesteś ze mną czuję, że jest inaczej. Twoja bliskość jest dla mnie jak lek. Nie umiałabym żyć bez ciebie.
-Ojej jakie to słodkie (sarkazm)- rzucił się w tłum, nie dogoniłam go już. Rozpłakałam się i wyszłam ze ślepej uliczki. Zaczęłam rozpoznawać to miejsce. Wiedziałam już jak mam iść. Poszłam do hotelu i płakałam w poduszkę. Nagle usłyszałam jakiś szelest w łazience. Przestraszyłam się, ale nie dałam się wyprowadzić z równowagi. Wyszedł Jacob. Zdziwiłam się myślałam, że nie da mi drugiej szansy.
-Myslałam, że to już koniec, naszego wyjazdu. Wydawało mi się, że powiedziałeś, że nie dasz mi koleknej szansy.
-Bo nie dam...ale muszę gdzieś spać, nie?
-A...no...no tak.
-Naprawdę, urocza jesteś. Myślałaś, że się poddam? Hahaha nie poddam się, będę walczył, ile tylko się da.
-POWAŻNIE MÓWISZ?!?!
-TAK!!
-Jacob... chcę. Ja chcę!!
-Ale, co to chcesz?
-Być z tobą!!
-Naprawde?!?!
-Tak!
Zaczęliśmy skakać po całym pokoju jak dzieci. Nie wiedziałam co się ze mną stało, ale byłam bardzo radosna i jedyne co chciałam teraz zrobić to przytulić się do Jake'a po wiedzieć mu "kocham cię", dlatego właśnie tak zrobiłam.
-Ja ciebie też...i wreszcie mogę to powiedzieć, bez żadnych skrupułów.
-Ciesze się, że jednak się zgodziłam. Może dziwnie to brzmi, ale naprawde jestem z siebie dumna. Tyle lat to w sobie skrywałam, a teraz mogę to wykrzyczeć. KOCHAM CIĘ JACOB!!
-Wow, nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie.
-Ja po sobie też nie. Hahahahaha.
Było już około 21.00. nie jest to jakoś bardzo późno, ale jak dla mnie tych przeżyć było tyle, że mnie wyczerpały i marzyłam tylko o tym, żeby spać.
-Jake chodźmy już spać co? Jestem wykończona. Dobrze?
-Tak, ja też jestem strasznie zmęczony.
Przebrałam się w łazience, a Jake jak zwykle w pokoju. Położyliśmy się, Jacob tak jak ostatnio przytulił mnie mocno do siebie, tylko pewniej i zasnęliśmy.
CZYTASZ
[ZAWIESZONE] Co było potem?- Histotia Renesmee i Jacoba oraz Belli i Edwarda
FanfictionOdkąd Eward i Bella pobrali się, Bella urodziła dziecko i wygrali wojnę, ich historię zakończyli typowym dla wszystkich opowieści cytatem "I żyli długo i szczęśliwie" , ale chyba zapomniano, że życie, to niestety życie i nie zawsze wszystko kończy s...