VI

298 31 4
                                    

W strachu zamknąłem oczy.
-Nie musisz się bać. - Niespodziewanie poczułem jak Sebastian złącza nasze wargi. Choć moje usta ogarnął niesamowity chłód, to byłem przekonany, że moje policzki stanęły w płomieniach. Zażenowanie samym sobą przeplatało się z uczuciem lęku i ekscytacją. Nie powinienem był do tego dopuścić, by ten demon - lub kimkolwiek on tak naprawdę jest - robił ze mną to, co mu się żywnie podoba.
Gdy wreszcie odważyłem się otworzyć oczy, Sebastian przerwał pocałunek. Wpatrując się we mnie, wplótł swoje długie i smukłe palce w moje włosy i zaczął . Znowu poczułem tę dziwną aurę i nie wiedząc czemu, wyciągnąłem w jego kierunku dłoń. Zanim jednak zetknęła się ona z jego policzkiem, zdążyłem się opamiętać i szybko ją odsunąłem. Jego kąciki ust delikatnie się uniosły. Wyglądał całkiem urokliwie... Nawet jak na szaleńca.
-Żaden śmiertelnik nie wywoływał u mnie do tej pory takich takich emocji - przerwał ciszę pomiędzy nami.
Nie wiedziałam jak zareagować. Znowu zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że pozwoliłem mu na coś takiego.
-Teraz rozumiem. - Wstał energicznie.
-Wybacz - powiedział, ponownie zbliżając swoją twarz do mnie. - Tak naprawdę to nie do końca rozumiem pojęcia miłości - dlatego - proszę, pozwól  mi ją poznać. - Spojrzał na mnie z ufnością.
Osłupiałem. Jak on sobie to wyobraża? Czy ja prowadzę usługi dla obłąkanych demonów?
-J-Ja...Ale... Co? - zacząłem się jąkać.
Zmartwił się i westchnął.
-Doprawdy, jestem w tym fatalny... Chodź, będzie lepiej jak odprowadzę cię do domu - powiedział, kierując się w stronę drzwi.
Zdziwiony, pospiesznie wstałem i pobiegłem za nim. Gdy przekroczyłem próg pokoju, przed moimi oczami rozciągał się długi korytarz. Im dalej szliśmy, tym większy mrok go spowijał. W pewnym momencie, sylwetka Sebastiana stała się ledwie zauważalna. Przez nieuwagę, nie zorientowałem się, że stoję tuż przed schodami. Chcąc postawić kolejny krok, straciłem nagle grunt pod nogami, a co za tym idzie, również równowagę.
-Uważaj!- ostrzegł Sebastian, chwytając mnie w pasie, ratując mnie tym samym przed upadkiem.
-Dziękuję- powiedziałem, spoglądając na niego. Jego oczy miały rubinową poświatę, całkiem piękną.
Swoją drogą, może faktycznie jest bardziej godny zaufania niż mi się wydaje. Przez ten cały czas jakoś jeszcze nie rzucił mi się do gardła. Ale... Demon? One naprawdę istnieją? Z pewnością nie jest człowiekiem i choć zdążyłem to sobie przyswoić, to nadal dziwnie się czuję z tą myślą.
-Coś cię martwi? - spytał, zatrzymując się nagle i wybijając mnie z myśli.
-Ee...Mieszkasz tu na stałe? - Postanowiłem skorzystać z sytuacji i zadać mu pytanie.
-Co masz konkretnie na myśli? - uśmiechnął się chytrze.
-No wiesz, bo... Demony chy-chyba nie... Nie mieszkają... - Oczywiście, że nie. - przerwał mi (i całe szczęście). - Jednak życie tu, na Ziemi jest o wiele ciekawsze, dlatego spędzam tu sporą część czasu. Muszę się więc wtopić jakoś w otoczenie.
Skinąłem głową.
-A ten czerwonowłosy chłopak, kim on jest?- Nie mam pojęcia czemu, ale Sebastian wydawał się być tak miły, że od razu nabrałem odwagi.
-Hm? O kim mówisz? - zdziwił się.
-Po tym gdy spotkaliśmy się pierwszy raz w parku, podszedł do mnie i kazał mi cię już więcej nie zaczepiać, twierdząc, że z nim chodzisz. - wyjaśniłem.
-Że co?! Chodzi ci o tego rąbniętego boga śmierci, Grella?! - oburzył się.
-Tak szczerze to... Nie przedstawiał mi się -odparłem lekko zakłopotany.
-Co za... Nigdy z nim nie byłem i nie mam zamiaru! Mówił ci coś jeszcze?
-Nie. - odpowiedziałem. - Kim są ci bogowie śmierci? - zaciekawiłem się.
-Jakby ci to wytłumaczyć... To samobójcy, którzy w ramach kary, muszą zbierać dusze, umierających ludzi.
-Rozumiem. - Podszedłem do drzwi frontowych.
Na zewnątrz padał śnieg. W czasie drogi Sebastian opowiadał mi historie ze swojego długiego życia.
To niesamowite, że opowiada mi o wydarzeniach sprzed tysięcy lat, a wyglądem wydaje się być niewiele starszy ode mnie. Moglibyście śmiało nazwać mnie głupcem, ale pomimo, że jeszcze jakąś godzinę temu, chciałem postawić z jego powodu wszystkie służby na nogi, to teraz myślę, że jest naprawdę w porządku. Jest tylko jedna rzecz, której nie potrafię zrozumieć, mianowicie - czy mówiąc mi to wszystko, a tym bardziej całując mnie, chciał wyznać mi miłość? Myślę, że to dość jednoznaczne, jednakże... Cóż, nadal zachowuję się jak roztrzęsiony dzieciak.
Nagle o czymś sobie przypomniałem.
-Sebastian!

Naucz mnie kochać | SebaCiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz