XVI

168 18 3
                                    


Ocknąłem się cały zgrzany i zalany potem. Raptownie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko było w normie.
-Za dużo o nim myślisz - skarciłem się w myślach, choć wiedziałem, że to niczego nie zmieni. Nie mogłem zapomnieć. Poczułbym się jak zdrajca, gdybym pozwolił sobie wymazać go z pamięci.
Nawet jeżeli on sam zrobił to już dawno. Uśmiechnąłem się sam do siebie ze łzami w oczach, po czym znowu padłem na łóżko i usnąłem, marząc o dniu w którym znów spotkam Sebastiana.

Gdy się obudziłem, na dworze było nadal ciemno, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie do wyjścia spod kołdry. Nie miałem jednak wyjścia, w ciągu tych dwóch tygodni opuściłem już wystarczająco dużo lekcji, a nie chcę się znowu tłumaczyć przed rodzicami. Ostatnio i tak zalewają mnie masą pytań, bo ewidentnie się martwią. Westchnąwszy, podniosłem się z łóżka i ociężałym krokiem udałem się do łazienki. Odczuwałem mocny ból głowy, który nie opuszczał mnie już od dłuższego czasu. Spojrzałem w lustro: szara cera, podkrążone, przekrwione, szkliste oczy. Wyglądałem niczym monstrum, choć na dobrą sprawę wcale mnie to nie obchodziło. Skracając poranną toaletę do minimum, po dziesięciu minutach wróciłem do pokoju. Wyciągnąłem z szafki przypadkowe ubrania.
Gotowy chwyciłem za plecak i zszedłem na dół. Założywszy kurtkę i buty, spakowałem śniadanie i wyszedłem z domu.
Odkąd Sebastian zniknął, znowu zacząłem chodzić do szkoły parkiem. Choć to tylko złudzenie, za każdym razem odczuwałem jego obecność, co podnosiło mnie nieco na duchu. Czy oby na pewno słusznie się martwię? To demon, zawsze sobie poradzi. Nie. Ja po prostu za nim tęskniłem. Nie chodzi już nawet o moje uczucia względem niego. Zwyczajnie się przywiązałem. W takich chwilach każdy by się załamał, racja?
Nagle w oddali zobaczyłem znajomą twarz.
-Sebastian! - krzyknąłem tak głośno, że zwróciłem uwagę przechodzących obok ludzi.
To musiał być on, byłem pewien.
-Sebastian! - krzyknąłem jeszcze raz, gdy zbliżyłem się do demona. Nie zważając na nic, chciałem go od razu przytulić, jednak on mnie powstrzymał.
-Przepraszam...Znamy się? - spytał zdziwiony.
Nie mogłem w to uwierzyć... Wszystko, tylko nie to. Nie. Nie. Nie. Nie.
-O czym ty mówisz?! Gdzie byłeś przez te ostatnie dwa tygodnie?! Mów! - zarządałem zrozpaczony.
-Wybacz, chyba mnie z kimś pomyliłeś - odpowiedział zakłopotany.
-Nie! - wpadłem w histerię. - Nie wygłupiaj się, Sebastian! Dobrze wiesz, kim jestem! - krzyczałem jak opętany.
-Spokojnie... - chwycił mnie za ramię. - Przyznam, to dziwne, ale naprawdę nie wydaje mi się, abym cię znał - wytłumaczył niezwykle spokojnym tonem.
Nagle poczułem się nadzywczaj słabo. Ból rozrywał mnie od środka, a obraz stawał się niewyraźny. Straciłem równowagę.
-Ty naprawdę nie pamiętasz... - powiedziałem resztakmi sił.

Dookoła czuć było zapach środków do dezynfekcji. Otworzyłem oczy. Byłem w szpitalu. Chciałem wstać, ale wtedy do pomieszczenia wpadł Sebastian.
-Uważaj! Jesteś pod kroplówką! - krzyknął.
Chciałem już zadać mu mnóstwo pytań, ale uświadomiłem sobie sprawę z rzeczywistości.
Zrezygnowany położyłem się znów na łóżko, kładąc się tyłem do drzwi.
-Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział, siadając na krześle obok.


Naucz mnie kochać | SebaCiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz