XII

231 25 0
                                    



-Ja...Ja wcale nie odrzucam twoich uczuć... Tak mi się wydaje. - wyznałem patrząc przed siebie.
-Słucham? - Zatrzymał się w miejscu.
-No-o, wiesz... - Spuściłem wzrok. -Se-Se-bastian - wymamrotałem, gdy demon gwałtownie się do mnie zbliżył, kradnąc pocałunek.
Jego słodka woń całkiem sparaliżowała moje ciało, sprawiając, że czułem się bezwładnie. Gdy Sebastian już się odsunął, ja nadal - jakgdyby oczarowany - ślepo szukałem jego ust.
-Wybacz- zaśmiał się, obejmując mnie. Opuściłem głowę na jego ramię. Poczułem przyjemny, nagły spadek temperatury, co od razu mnie pobudziło.
- Już lepiej? - spytał.
Przytaknąłem.
Myśl, że demon potrafi wpływać na takie rzeczy była dość... Dziwna. W każdej chwili mógłby zrobić sobie ze mną to, co mu się żywnie podoba, a ja nie byłbym tego nawet świadomy. Jednakże ufam mu, mam nadzieję, że słusznie.
-Myślę, że powinniśmy zamówić taksówkę. - stwierdził Sebastian.
-Ale... Nie mam przy sobie żadnych pieniędzy - odpowiedziałem.
-Zapłacę. - uśmiechnął się.
-Nie powinieneś. - zaprotestowałem.
-Nie musisz udawać takiego poprawnego. Pamiętaj, kim jestem. Znam was doskonale. - wyjaśnił.
Bardzo się zawstydziłem, ale tylko dlatego, że miał rację. Chciałbym już wrócić do domu, zrobiło się naprawdę chłodno, a przede wszystkim jestem spóźniony.
Właśnie!
Szybko wyjąłem telefon. Oczywiście - milion nieodebranych połączeń...Powinienem być w domu od jakichś dwóch godzin. Świetnie. Napisałem, że zaraz będę w nadziei, iż choć odrobinę poprawi to moją sytuację. Nagle zorientowałem się, że Sebastian macha mi przed twarzą ręką.
-E-e, tak? - Ocknąłem się.
-Wchodzisz? - spytał Sebastian, wskazując na otwarte drzwi pojazdu.
-Ach...Racja. - Zaczerwieniłem się.
Ciekawe ile czasu tak stałem. Zresztą, lepiej jak się nie dowiem.
Demon najwyraźniej przewidział, że lepiej będzie, jeśli taksówka nie zawiezie nas pod sam dom. Rodzice robiliby mi pretensje przynajmniej z tydzień, że sprawiłem Sebastianowi tak wielki kłopot.
Gdy wysiedliśmy, brunet nic nie mówiąc, zaczął iść wraz ze mną w kierunku mojego domu.
-Idziesz ze mną? - spytałem zdziwiony.
-Muszę ci jakoś pomóc. - Uśmiechnął się lekko.
-Dam sobie radę - zapewniłem.
-Będzie wiarygodniej, uwierz. - Nie dał za wygraną.
-Niech będzie, dziękuję - Zgodziłem się.
Jakoś mi się nie uśmiechało, żeby moi rodzice poznawali demona. Mam przynajmniej nadzieję, że nie powie zbyt dużo.
-Chodź - powiedziałem, podchodząc do drzwi.
Wszedłem pierwszy. Nie zdążyłem nawet rozwiązać szalika, a mama była już w korytarzu.
-Ciel! Gdzie ty... - urwała, gdy zobaczyła ciemnowłosego.
-Dobry Wieczór. Nazywam się Sebastian Michaelis. Jestem pomocnikiem pana Aleistera na warsztatach. Ciel pomagał mi sprzątać po zajęciach,  przy czym zagadaliśmy się i kompletnie zapomnieliśmy o czasie - wytłumaczył.
Nieźle... Zapewne na jego miejscu nie byłbym w stanie powiedzieć ani słowa. Był naprawdę pewny siebie. Nic dziwnego, że mama to kupiła, a nawet zaprosiła na herbatę.
-Muszę odmówić. Może innym razem. - Uśmiechnął  się.
-W takim razie może przyjdziesz w sobotę? Ciel wyprawia urodziny - zaproponowała.
Zaraz, co?
W gruncie rzeczy to nie taki zły pomysł, bardzo chciałbym spędzić z nim więcej czasu i dowiedzieć się o nim czegoś więcej, a może nawet przekonać go do wyznania prawdy co do mojej duszy... Ale będzie tam moja rodzina, nikt poza tym! Jeszcze pomyślą, że coś nas łączy.
-Jeżeli Ciel się zgadza, to chętnie przyjdę - odpowiedział.
Nerwowo skinąłem głową.

Naucz mnie kochać | SebaCiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz