VIII "Non-stop"

122 10 6
                                    

W poniedziałek rano Angelica, cała  spięta, układała swoje rzeczy w biurze Washingtona. W nowym otoczeniu czuła się trochę... nieswojo? Tak, to chyba dobre określenie. Ale była szczęśliwa. W sobotę bawiła się świetnie. Od kiedy John dowiedział się o jej uczuciach do Alexandra, czuła się jakoś lżej.

-Dzień dobry, panno Schuyler!- zawołał kierownik, wchodząc do biura.

-Dzień dobry, panie Washington- odpowiedziała uprzejmie.

-Jak się ma moja zastępczyni?- spytał, siadając przy biurku.

-Dobrze, dziękuję.

Kierownik uśmiechnął się pod nosem. Dobrze, że wymienił Burr'a na Angelicę. Brawo ty, George.

-Angelica, mogłabyś przynieść mi kawę? 

"A co ja jestem? Zastępcą, czy służącą?"

-Oczywiście.

-Że co?- spytał Hamilton, niedowierzając. Burr westchnął.

-Kierownik awansował Schuyler, przez co ja spadłem do wojaszego poziomu. Od dziś pracuję z wami- powtórzył zniesmaczony.

John wybuchnął śmiechem. Reszta pracowników spojrzała na niego wymownie,

-Oł, to... to nie jest żart?

-Nie John.

-E-e.

-Nope.

-Niestety.

-No, nie.

-Co za kretyn.

-A chcesz się bić Jefferson?

-No dajesz, Hamilton!

-Nie ma mnie pół godziny, a wy już skaczecie sobie do gardeł?

Dział finansów odwrócił się w stronę drzwi, gdzie stała Angelica.

-Angie, jak dobrze, że jesteś- zawołał Lafayette, podbiegając i rzucając się dziewczynie na szyję- Wróć proszę, zabierz go-wskazał na Aarona, który przewrócił oczami.

-Daj spokój, Laf- odparła Schuyler, odsuwając się od Francuza. Podeszła do swojego stolika- Zapomniałam teczki- wyjaśniła, otwierając szufladę.

-Czyli nie zostajesz?- spytał Mulligan z oczami szczeniaczka.

-Dajcie spokój- odezwała się Peggy.

-Angelica się rozwija, powinniśmy być z niej dumni- podchwyciła Eliza.

-Masz rację.

-Fakt.

-To prawda.

-Możemy zacząć pracę?

-Zamknij się Burr.

Angelica była wzruszona.

-Dziękuję- powiedziała szczerze.

-No dobra, zmykaj już, bo Washington się wkurzy- pogoniła ją Eliza, wciskając siostrze do rąk poszukiwany przedmiot.

-Jasne- odparła, opuszczając pomieszczenie.

-Coś długo cię nie było- zauważył kierownik, gdy Angelica weszła do biura.

-Pomagałam Burr'owi się zaklimatyzować- wyjaśniła, siadając na swoim miejscu.

-Cały?

-Co cały?

-Czy Burr jest cały?

-A, tak. Nic mu nie jest.

-Jeszcze.

-Jeszcze.

-Angelica, skocz, proszę, skserować mi te dokumenty- poprosił George, podając dziewczynie plik kartek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Angelica, skocz, proszę, skserować mi te dokumenty- poprosił George, podając dziewczynie plik kartek.

-Oczywiście, panie Washington.

-Angelica, zbierz mi, proszę, te podpisy.

-Tak jest, panie kierowniku.

-Angelica, idź, proszę, zakończyć przerwę, już za długo tam siedzą.

-Już się robi, panie Washington.

-Angelica, Jefferson z Hamiltonem znowu się kłócą, idź ich, proszę rozdzielić.

-Już idę, panie Washington.

-I jak się czuje zastępca naszego łysego wodza?- zagadał Lafayette, podchodząc do najstarsze Schuyler w czasie obiadu.

-Chyba jego służąca- odparła dziewczyna, nalewając sobie kawę.

-Jak to?- spytała Eliza, spoglądając na starszą siostrę.

-Nic, tylko latam z jakimiś papierami, albo przynoszę mu kawę.

Usłyszeli prychnięcie. Za nimi stał Burr z założonymi rękami.

-A czegoś się spodziewała? Że będziesz siedzieć koło niego i pachnieć?

Angelica nie odpowiedziała.

-Nadal chcesz być zastępcą?- spytał łysy z kpiną.

Schuyler wzięła głęboki oddech. Uniosła głowę. Na jej twarzy malowała się determinacja.

-Tak, dalej chcę być zastępcą- odrzekła hardo.

-Tak trzymaj- Elizabeth poklepała starszą siostrę po ramieniu.

-Tak trzymaj- Elizabeth poklepała starszą siostrę po ramieniu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Panie Washington, mam dla pana dokumenty do podpisania. Parafka tu i tu.

-Dobrze, dziękuję.

-Dział zaopatrzenia prosi o listę.

-W takim razie, idź, proszę, do biura i zapytaj naszych, co potrzebują.

-Oczywiście, już idę. Tylko niech pan oddzwoni  w końcu do pana Kinga, czeka na telefon od rana.

-A... Tak? Dobrze, oddzwonię. Co ja bym bez ciebie zrobił?

Angelica uśmiechnęła się pod nosem. Nie odpowiedziała, tylko wyszła z pomieszczenia.Nucąc jakąś wesołą nutkę, udała się do swojego dawnego biura. Gdy otworzyła drzwi, dosłownie wmurowało ją w podłogę.

-Co jest kurw...

Harmider |Hamilton AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz