Lafayette przemierzał tęczową krainę na różowym jednorożcu, a wokół niego biegały żelkowe misie.
W tym momencie jego sen został brutalnie przerwany przez złośliwy jazgot budzika. Mężczyzna jęknął. Zanim jednak zdążył otworzyć oczy, hałas ucichł. Francuz poczuł jak ktoś przytula go od tyłu i całuje w skroń. Zamruczał zadowolony.
-Musimy iść dzisiaj do pracy?- spytał, nie otwierając oczu- Spędźmy w łóżku cały dzień- poprosił.
-Wiesz, że nie możemy.
-Herc, proszę- mężczyzna odwrócił się, patrząc na partnera oczami szczeniaczka. Mulligan pokręcił głową.
-Zbieraj się- rzucił i pocałował Lafayette krótko w usta, po czym wstał. Jego chłopak westchnął niezadowolony i poszedł w jego ślady.
-Cholera!
Taki krzyk i dźwięk tłuczonego talerza obudził Elizę we wtorkowy poranek. Dziewczyna jęknęła i otworzyła oczy. Zła jak osa opuściła sypialnię i udała się do kuchni, gdzie zastała młodszą siostrę, zbierającą odłamki talerza z podłogi.
-Peggy, czy ciebie Bóg opuścił? Co robisz?- zapytała wkurzona, przecierając oczy.
-Śniadanie- oznajmiła dumnie. Starsza westchnęła rozdrażniona.
-Która godzina?-spytała, przeczesując palcami szopę, która wytworzyła się na jej głowie przez noc.
-7:20- odparła Margarita.
-To ja idę się ogarnąć- stwierdziła Eliza i wyszła z kuchni.
John miał właśnie odebrać Oskara za najlepszą rolę męską, kiedy coś mokrego i oślizgłego dotknęło jego twarzy.
-Demon, przestań- Laurens ręką odtrącił pysk psa. Niezrażone niczym zwierzę dalej próbowało go polizać- Przestań, Demon słyszysz? Zostaw- roześmiał się- Głupi uparciuch. Już ci daję żarcie, no już.
Pies zaszczekał radośnie.
CZYTASZ
Harmider |Hamilton AU
HumorMłody mężczyzna, pełen dobrych myśli, wkroczył do ciemnego pokoju. Na ogromne okno, stanowiące całą przeciwległą ścianę, naciągnięto żaluzje, a pomieszczenie oświetlał jedynie słaby blask lampki stojącej na wielkim machoniowym biurku. -Dzień dobry...