Rozdział XXI

600 28 2
                                    


 Dzień zapowiadał się dobrze. Weekend minął nam genialnie, wcale nie siedziałyśmy przed telewizorem oglądając The Walking Dead. Ale muszę przyznać, że nawet oglądając seriale z najważniejszą osobą na ziemi jest czymś genialnym. 

Poniedziałek, Boże, jak ja nienawidzę poniedziałków. Gdybym mogła, zostałabym w domu. Niechętnie podniosłam się z łóżka, ucałowałam śpiącą jeszcze Clarke w czoło i udałam się do łazienki, żeby jakoś w miarę się ogarnąć do pracy. Pracowałam w małej kawiarence na rogu nie daleko naszego mieszkania. Ubrałam mój ulubioną białą koszulkę w czarne paski, czarne spodnie, do tego białe adidasy. Wyglądałam, nieźle? 

Zdecydowanie, wyglądałam dobrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zdecydowanie, wyglądałam dobrze. To mój ulubiony outfit. W pośpiechu wyszłam z domu, po drodze w sklepie kupiłam sobie ciepłą kawę i udałam się do pracy. Byłam tam równo z czasem. Ubrałam swój brązowy fartuszek z moim nazwiskiem i udałam się za ladę. To mój pierwszy dzień w pracy, mimo to nie stresowałam się. Byłam totalnie rozluźniona. Przecież co mogę spieprzyć w kawiarence? Chyba tylko dolać z dużo mleka do kawy. Usłyszałam dzwoneczek, który oznaczał klientów. Uniosłam wzrok znad telefonu i ujrzałam.. cholera, ujrzałam Finna. 

- Witam, poproszę mrożone latte. 

- Dobrze, należy się 5 dolarów- spojrzałam na niego jeszcze raz, aby się upewnić czy to naprawdę on. Jezu, czy ja mam jakieś halucynacje? W mojej głowie przewinęło się kilkanaście jak nie kilkadziesiąt myśli na sekundę. Przecież rok temu popełnił samobójstwo. Coś mi tu nie grało. Obsłużyłam jeszcze kilku klientów za Colinnsem i złapałam telefon.

- O? Co robisz? - rzuciłam szybko.

- Właściwie nic, a co się stało?

- Przyjdź szybko do kawiarenki na rogu, musisz coś zobaczyć. Tylko szybko. - powiedziałam i się rozłączyłam. Obsługując nowych klientów, ciągle obserwowałam mężczyznę. 

- Hej, Lex. Co jest?- usłyszałam od nowej klientki, którą była młoda Blake. 

- Spójrz na stolik numer 5, czy tylko mi się wydaje, że to Finn? - Octavia spojrzała w tamtym kierunku, przyjrzała się uważnie osobie i odwróciła z wyraźnym szokiem na twarzy.

- Cholera, Woods. To jest on, wszędzie poznam jego twarz i te włosy. 

- To co my teraz zrobimy? Przecież jak Clarke go zobaczy...- nie dokończyłam bo jak na ironię losu do kawiarenki weszła Griffin. 

- Hej kochanie. - podeszła do lady, wychyliła się za nią i pocałowała mnie. Odwzajemniłam go szybko.

- Kawę, słońce? - spytałam z uśmiechem, nie chciałam dać jej do zrozumienia, że coś jest nie tak. Zrobiłam dla niej i dla Octavii kawy, one zajęły miejsce, gdzieś z tyłu lokalu, O. zrobiła tak, żęby blondynka nie zauważyła Collinsa. Napisałam do Rae, żeby też wpadła. Podeszłam do ich stolika z zamówieniem.

- Za 10 minut będzie tu Raven, ja za godzinę kończę zmianę. Może wybierzemy się gdzieś razem? Co wy na to?

- Jestem za. - uśmiechnęła się brunetka. 

- Ja także, dawno razem nie spędzałyśmy czasu. - uśmiechnęła się Clarke.

- W takim razie wy czekajcie na Reyes a ja wracam za ladę, praca sama się nie wykona. 

Wróciłam do wyznaczonego miejsca, dosłownie 5 minut później Latynoska weszła do kawiarenki. 

- Hej. Zrobisz mi Latte? - uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Hej, pewnie. O. i Clarke są przy stoliku numer 10. 

- Dzięki, Lex. - odwróciła się i poszła w stronę wyznaczonego stolika. Z daleka bylo słychać śmiechy mojej dziewczyny i moich kochanych przyjaciółek. Po zrobieniu kawy dla Latynoski i zaniesieniu jej poszłam do łazienki. Pech chciał, że przy wychodzeniu z niej, z przeciwnych drzwi wyszedł Collins.

- Collins.. - wysyczałam przez zęby. - ty żyjesz? Czy widzę się z duchem?

- My się znamy? - zwrócił się do mnie zdziwiony. - Skąd znasz moje nazwisko?

- Nie zgrywaj idioty, dupku. Zraniłeś moją dziewczynę.

- Nie wiem o czym ty mówisz świrusko. Nawet nie znam Twojej dziewczyny. I trzymaj się ode mnie z daleka, bo zadzwonię na policję.

Stałam w osłupieniu gdy mężczyzna ode mnie odchodził. Jakim cudem, on nie pamięta nic. Nawet tego, że zaatakował Clarke? Ta sprawa jest coraz dziwniejsza. 

Kilkanaście minut później skończyłam swoją zmianę, a na moje miejsce przyszedł John. Udałam się do stolika numer 10, żeby zabrać dziewczyny na najnowszy film do kina. Co będzie później? Okaże się, ale pewnie wylądujemy u mnie i Clarke, lekko podpite. Z resztą, jak zawsze.



******

Halo, halo.

Ten rozdział dedykuję mojemu gałganowi, bo mi dupsko truje. <33

Love you, Lexa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz