Rozdział XXXI (taki dodatkowy)

651 32 6
                                    

  To już rok po tym, jak pożegnałam Clarke i oddałam ją w ramiona Boga, który pomoże jej w dalszej wędrówce.
Oby Clarke, w spokoju odbiła od brzegu, a w miłości znalazła następną. Życzę jej nadal spokojnej podróży z ziemi. Obyśmy znów się spotkały,kochanie.

**
Siedziałam na ławce obok grobu. Mimo iż już tyle czasu minęło od tamtego dnia, nadal przy jej nowym "domu" płacze. Łzy samoistnie leciały po moich bladych policzkach. Od dłuższego czasu źle sypiam, mam okropne koszmary. Tak, śni mi się Clarke, znowu ta scena. Wchodzę do pokoju i widzę ją. Leży na łóżku, cała we krwi. Jej oczy były opuchnięte, cera trupioblada. Jej ręka zwisała bezwładnie z boku łóżka. Wszystko pamiętam jakby to było wczoraj.
Mój kontakt z Abby jest dobry, nadal uważa mnie za swoją córkę, nigdy nie zastąpie jej Clarke, ale będę pamiętać o dniu matki, jej urodzinach czy imieinach. Nie chcę żeby została sama. Zawsze gdy jestem tutaj, mam dużo myśli. Za każdym razem mówię do Clarke mając nadzieję, że mnie słyszy. Opowiadam jej jak mi minął dzień, co w pracy, jak moje relacje z O. i Rae. Jak się czuje Abby. Skracam jej dzień, po czym żegnam się, i obiecuję, że zjawię się kolejnego dnia. Dziś siedziałam przy grobie mojej ukochanej znacznie dłużej. Dziś mija dokładnie rok od jej śmierci. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku przychodziłam do niej, żeby nie była sama. Wiem, że nie jest. W końcu jest z ojcem, może pozna Costie. Żywię nadzieję, że jest jej tam dobrze. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie jak ktoś łapie mnie za ramię. W pierwszej chwili przestraszyłam się, ale po sekundzie poczułam charakterystyczną woń perfum.

- Hej O. -powiedziałam od niechcenia nie odrywając głowy od tabliczki z imieniem.

- Hej Lex. Jak się czujesz? - spytała mnie po czym położyła na grobie Griffin słonecznika. To były jej ulubione kwiaty.

- Tak jak zawsze. Źle. A Ty?

- Nie jest źle. Tęsknię za nią, cholernie mocno. - zauważyłam jak wierzchem dłoni ściera łzę spływająca po jej policzku.

- Ja też O. Ale tam jest jej lepiej. - po wypowiedzianych słowach przytuliłam czarnowłosą. Siedziałyśmy przy grobie dość długo. Po dłuższym czasie dołączyła do nas Raven.

- Dziewczyny, chodźmy na kawę. Clarke nie jest tylko tutaj. Najważniejsze jest, że mamy ją w sercu. Ona ciągle przy nas jest. Jest naszym aniołem stróżem. - nagle odezwała się Rav.

Miała rację, moja kochana Clarke jest przy mnie ciągle. Ona mnie nie zostawiła. Ciągle jest i mnie pilnuje. Czasem chciałabym się do niej przytulić, poczuć smak jej malinowych ust. Tęsknię za jej dotykiem cholernie, nawet za jej narzekaniem, że nie mam kurtki i się przeziębię.

Resztę dnia spędziłam z dziewczynami. Poprawiły mi humor. Wieczorem zajrzałam jeszcze do Abby z ciasteczkami, żeby i ona nie była sama. Przywitała mnie z uśmiechem i otwartymi ramionami. Kocham ją jak własną matkę.

Clarke, jeśli mnie słyszysz. Kocham Cię, i nigdy nie przestanę. Czekaj na mnie. Może niedługo się spotkamy.

~~~~~~
Ostatni niezapowiedziany rozdział. To właśnie ten rozdział zakończył historię Clarke i Lexy.
Za każde wyświetlenie, gwiazdkę, komentarz bardzo dziękuję. Nawet nie wiecie jakie to motywujące. Dziękuję wszystkim, którzy mi dopingowali w pisaniu tego fanfica.
Może jeszcze kiedyś napisze coś podobnego.
Pamiętacie, kochajcie póki możecie, bo może być za późno. Walczcie o to, co dla Was najważniejsze i najcenniejsze.
Obyśmy znów się spotkali~

Love you, Lexa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz