Rozdział XVIII

694 32 2
                                    

     Obudziłam się następnego dnia bardzo wypoczęta, przytulona do mojej dziewczyny. Jejuś jak to cudownie brzmi, Alexandria Woods jako dziewczyna Clarke Griffin. Nie sądziłam, że przypadkowe spotkanie się w parku doprowadzi do czegoś tak cudownego. Wszystko co było kiedyś już minęło, jestem teraz z najwspanialszą dziewczyną, moja choroba ustąpiła, mama i moje przyjaciółki zaakceptowały nasz związek. W końcu postanowiłam ruszyć się z łóżka i zrobić nam śniadanie, w końcu kac nie ma serca i Woods pewnie się obudzi wymęczona atrakcjami dnia wczorajszego. Zabawa z Raven, Lincolnem i Octavią była najlepszą zabawą w moim życiu. Nigdy nie pomyślałabym, że będę miała tak wspaniałych ludzi obok siebie. Miłość Lexy chroniła mnie, czułam to. Od momentu jak jesteśmy razem, czuję się szczęśliwa, otwarta na ludzi. Nie jestem tą samą Clarke, co rok temu. 

Weszłam do kuchni z energią. Podłączyłam telefon do wierzy i włączyłam nową piosenkę Anne-Marie i James'a Arthura- Rewrite to stars i wzięłam się za robienie śniadania dla siebie i partnerki. Piosenka wpadła mi w ucho i równo z rytmem wsypywałam produkty na naleśniki to miseczki. Nie wiedziałam, że za mną stała Lexa, która już nie spała i przyglądała się mi z zaciekawieniem. Gdy piosenka się skończyła odwróciłam się w stronę wierzy, gdzie stała Lexa. Uśmiechała się do mnie promiennie, na co ja jedynie się zarumieniłam. Podeszłam do niej i złożyłam na jej ustach lekki pocałunek:

- Hej, słońce. - przywitałam się z nią. 

- Hej księżniczko, co dobrego dziś na śniadanie zrobiłaś ranny ptaszku?

- Naleśniki, hmm, z czekoladą i truskawkami. Usiądź zaraz je podam, chcesz kawę?

- Poproszę, mamy jakieś plany na dziś? - Lexa uniosła znacząco brew.

- W zasadzie to nie, a czemu pytasz? - odpowiedziałam nie odwracając głowy od ekspresu do kawy.

- No bo pomyślałam, że skoro nie mamy planów, eh, chciałabym pojechać na cmentarz. Do rodziców i.. - tu jej głos się załamał- i do Costii. 

Odwróciłam się do niej i ujrzałam w jej oczach ból, smutek i łzy.

- Lexa, kochanie.. jeżeli chcesz to pojedziemy, tylko powiedz mi gdzie i kiedy. Pojedziemy.

- Dziś jest trzecia rocznica śmierci Costii, wiesz, że byłam z nią blisko, chce chociaż zapalić znicz i kupić białą różę.

- Dobrze, zjemy śniadanie, ubierzemy się i pojedziemy. Na obiad pojedziemy do Reyes. Zaprosiła nas. Lin i O. też będą.

- Niech będzie. - podeszłam do niej i pocałowałam czule w czoło.

- Pamiętaj, nie jesteś w tym wszystkim sama kochanie. Będę Cię wspierać, będę przy Tobie.

- Dziękuję Clarke.

Zjadłyśmy śniadanie, ubrałyśmy się i poszłyśmy do samochodu. Ja prowadziłam, Lexa chyba była mocno zamyślona. Pewnie ciągle myślała o Costii.
30 minut później byłyśmy już na cmentarzu. Najpierw poszłyśmy do jej rodziców. Na nagrobku było napisane: Anya Woods oraz Roan Woods. Jej rodzice zmarli w wypadku. Złapałam ją lekko za rękę, chciałam dodać jej otuchy.
Następnie poszłyśmy na grób byłej dziewczny Alexadrii. Na nagrobku ładnymi literami było wypisane: Costia Peterson, żyła zaledwie 19 lat.
Spojrzałam na Lexę, po jej policzku spłynęła samotna łza. Lexa położyła różę i zapaliła znicz. Widziałam jak zaciska szczęki, żeby się nie rozpaść. Woods odwróciła się do mnie i mocno przytuliła.

- Clarke zabierz mnie stąd, proszę.

- Shhh, Lexa. Dobrze, już jedziemy. Spokojnie.

Ponownie wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę domu Raven Reyes.

*****
Uwaga!
Wznawiam opowiadanie. Jednak to nie koniec, historia Clarke i Lexy nadal trwa!!❤❤

Love you, Lexa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz